Dzień 1. Niedziela

Ponura, deszczowa pogoda - tak powitała nas Warszawa. Nazajutrz mamy uciekać z poszarzałej stolicy wprost do Italii. Ciekawe, jaką pogodą powita nas Bolonia?

Dzień 2. Poniedziałek

Zrywamy siÄ™ skoro Å›wit, na wpóÅ‚ przytomni jedziemy na OkÄ™cie. Pierwszy lot to nawet dla najwiÄ™kszego twardziela nie lada przeżycie. Chyba najbardziej nerwowo wspomina te 1,5 godziny w chmurach Ela (mama), bo MichaÅ‚owi i Mirkowi (bratu) caÅ‚kiem siÄ™ podobaÅ‚o. Bolonia wita nas sÅ‚oÅ„cem! Ruszamy na podbój pobliskiego Maranello. To niewielkie miasteczko znajÄ… wszyscy wielbiciele Ferrari. Nie może dziwić fakt, że co krok pojawia siÄ™ wtopione w panoramÄ™ miasta hasÅ‚o „made in red”, a knajpki czy „tabacoshopy” noszÄ… dźwiÄ™czne nazwy: Pit Stop, Formula1... Tu przecież bije serce najsÅ‚ynniejszej marki samochodowej Å›wiata. CaÅ‚e Maranello tÄ™tni Ferrari od 60 lat. CiszÄ™ tego spokojnego miasteczka przerywa od czasu do czasu charakterystyczny dźwiÄ™k 8 lub 12-cylindrowego silnika – i to jaki dźwiÄ™k! JednÄ… z pierwszych atrakcji jest... prawdziwa wÅ‚oska pizza (i to nie w ksztaÅ‚cie ani kolorze Ferrari, choć knajpka, jak najbardziej byÅ‚a caÅ‚a „w stylu” Ferrari!). W czasie sjesty na ulicÄ™ miasteczka wylewa siÄ™ spory tÅ‚umek pracowników fabryki, których Å‚atwo można rozpoznać po charakterystycznych czerwonych kombinezonach... jak z FormuÅ‚y 1. Po poÅ‚udniu dzwoni pani Daniela z Ferrari i .... prosi o przesuniÄ™cie jutrzejszego spotkania z 10:00 na 15:00...

Dzień 3. Wtorek

Wydaje siÄ™, że czekamy całą wieczność do godz.15:00. Na szczęście pogoda jest fantastyczna, wiÄ™c spacerujemy, po trochÄ™ już poznanym, Maranello. Docieramy przed bramÄ™ toru treningowego – z daleka sÅ‚ychać charakterystyczny dźwiÄ™k silników. Obiekt jest jednak chroniony... wiÄ™c musimy zadowolić siÄ™ jedynie zrobieniem pamiÄ…tkowego zdjÄ™cia przed „Pista di Fiorano". Odwiedzamy sklepy z gadżetami, zaopatrujemy siÄ™ w pamiÄ…tkowe plakaty, oczywiÅ›cie z Ferrari! Jemy obiad w restauracji, do której przychodzÄ… na sjestÄ™ menedżerowie Ferrari. Wreszcie zbliża siÄ™ 15:00. Podchodzimy do bramy fabryki – napiÄ™cie, jak przed ważnym egzaminem. Siadamy w poczekalni. Przed nami wielki telebim, na którym wyÅ›wietlany jest film o Ferrari, za naszymi plecami na Å›cianie ogromna makieta (karoseria) samochodu. MichaÅ‚ pozuje do zdjęć w roli siÅ‚acza dźwigajÄ…cego na swych ramionach wÅ‚aÅ›nie ten model. JesteÅ›my dość nietypowymi gośćmi – zwykle przychodzÄ… tu poważnie wyglÄ…dajÄ…cy biznesmeni, sponsorzy, kooperanci itp. Może wÅ‚aÅ›nie dlatego wzbudzamy duże zainteresowanie. Po chwili oczekiwania zjawia siÄ™ pani Daniela. Serdecznie siÄ™ z nami wita, i „przekazuje” pod opiekÄ™ Alessandro. Dowiadujemy siÄ™ ze smutkiem, że w czasie zwiedzania nie można robić zdjęć, a na teren fabryki z naszej czwórki może wejść tylko MichaÅ‚ i ja. GrupÄ™ uzupeÅ‚nia jeszcze 6 panów, wÅ›ród nich wÅ‚aÅ›ciciel kilku Ferrari... Fabryka robi niesamowite wrażenie, ale zdecydowanie wiÄ™ksze robi MichaÅ‚! Co chwilÄ™ zaskakuje mnie i zwiedzajÄ…cych swojÄ… wiedzÄ…. To niesamowite móc oglÄ…dać caÅ‚y proces produkcyjny: precyzyjne tworzenie elementów silnika i skÅ‚adanie ich w caÅ‚ość, lakierowanie karoserii, wykrawanie tapicerki, rÄ™czny montaż auta na taÅ›mie produkcyjnej... Niewiarygodne!!! MichaÅ‚ jest w euforii. Teraz wiem, że dla tej chwili warto byÅ‚o zorganizować całą wyprawÄ™! W pewnym momencie, tuż przed koÅ„cem wycieczki, MichaÅ‚ zadaje pytanie, na które żaden z panów nie zna odpowiedzi... Po chwili namysÅ‚u sam na nie odpowiada, czym wprowadza szanowne grono w jeszcze wiÄ™ksze zakÅ‚opotanie. Jestem z niego naprawdÄ™ dumna! Dumna jest także mama, kiedy z wypiekami na twarzy opowiadamy jej o wszystkim. Ma w oczach Å‚zy... szczęścia.

Dzień 4. Środa

Zwiedzamy oddalone o 60 km muzeum konkurencyjnego dla Ferrari Lamborghini. Przed siedzibÄ… firmy panuje niesamowity spokój – nie tak, jak przed Ferrari! MichaÅ‚ jest w swoim żywiole – z pasjÄ… robi zdjÄ™cia wszystkim modelom, nawet tym stojÄ…cym na parkingu! Przejeżdżamy przez ModenÄ™. Po drodze mijamy trzeciego wielkiego producenta niecodziennych aut – Maseratti (żyjÄ…cego w przyjaźni z Ferrari). SpÄ™dzamy chwilÄ™ na rynku, zwiedzamy przepiÄ™knÄ… katedrÄ™. AtrakcjÄ… sÄ… prawdziwe wÅ‚oskie gelato, czyli wspaniaÅ‚e lody! Przy wyjeździe z miasta podziwiamy posiadÅ‚ość wielkiego wÅ‚oskiego tenora – Pavarottiego. Po poÅ‚udniu, już w Maranello, zwiedzamy muzeum Ferrari. Dominuje w nim jeden podstawowy kolor - czerwieÅ„. Miejsce to robi na wszystkich zdecydowanie wiÄ™ksze wrażenie niż muzeum Lamborghini...

Dzień 5. Czwartek

Jak w filmie puszczanym od tyÅ‚ – z Maranello podróż do Bolonii, samolot, lÄ…dowanie w Warszawie, pociÄ…g do domu. ZostaÅ‚y nam wspomnienia, oczywiÅ›cie w kolorze czerwonym. Wspomnienie moje: MichaÅ‚ pokazaÅ‚ mi, co to znaczy prawdziwa pasja. ZaskakiwaÅ‚ mnie nieustannie i to nie tylko dlatego, że w sprawach motoryzacji jestem laikiem. ZaskakiwaÅ‚ swojÄ… wiedzÄ…, dojrzaÅ‚oÅ›ciÄ…, zdecydowaniem, a także skromnoÅ›ciÄ…. Ten niesamowity siedemnastolatek zachowaÅ‚ umiejÄ™tność dziecka, w okazywaniu autentycznej radoÅ›ci. Kiedy otrzymaÅ‚ piÄ™kny model Enzo Ferrari, w jego oczach widziaÅ‚am niedowierzanie i szczęście. ChciaÅ‚abym, aby w każdym z nas zawsze byÅ‚o tyle dziecka!!!