Moim marzeniem jest:

Laptop

Marika, 11 lat

Kategoria: dostać

Oddział: Poznań

Status marzenia: spełnione

Marzenie zostało spełnione dzięki pomocy

pierwsze spotkanie

0000-00-00

W cieplutkie piątkowe popołudnie, drugiego czerwca, razem z Czarnym wyruszyliśmy na poszukiwania naszej już telefonicznej znajomej Marzycielki Mariki. Znalezienie miejsca pobytu wyżej wymienionej stało się dla nas wyzwaniem conajmniej harcerskim... Miejscowość zamieszkiwana przez Marikę kryje w sobie labirynty, których pokonanie bez pomocy sołtysa okazało się dla nas niemożliwe...

Metodą prób i błędów dotarliśmy do celu. Na miejscu przywitała nas pędząca po podwórku na swym pięknym rowerku niesamowicie śliczna dziewczynka... Marika przedstwiła nas pozostałym członkom rodziny i wspólnie udaliśmy się do domu by debatować i... wyłuskać od dziewczynki jej marzenie!

Rozmowa przebiegała przy akompaniamenie kawki i przepysznego ciasta... Marika opowiadała nam o swojej roślinno - zwierzęcej pasji, o niedawnej wizycie u fryzjera gdzie zostawiła ogromną część swojej czupryny, o przejażdzkach rowerowych z bratem, o łowieniu ryb z pobliskiego stawku, o chęci założenia własnego ogródka... o wszystkim tylko nie o swoim marzeniu... W rozmowach telefonicznych z Czarnym wyjawniła mu bowiem, że ma tylko jedno marzenie, którego spełnić nie możemy i innych marzeń nie posiada... Wiedzieliśmy więc, że nasza wizyta nie będzie należała do prostych, łatwych i krótkich :-)

Po obżarstwie plackowym przyszedł czas na spacerek i... kolejne obżarstwo!!! Mama Mariki razem z jej siostrą przygotowały przepyszną kolację, po której nabraliśmy energii i zapału do rozmowy na temat marzeń... Dowiedzielismy się, że Marika nie chce się z nikim spotkać, nie chce też niczego zobaczyć ani nigdzie pojechać... Pragnie mieć coś co będzie tylko dla niej i tylko jej... coś na czym będzie mogła uczyć się nie tylko przy domowym biurku ale także w słonecznym ogrodzie czy nad stawem... Marzeniem Mariki jest LAPTOP!!! Wyrysowała go pięknie dla nas i od tego momentu nie mieliśmy watpliwości, że wyłuskaliśmy od niej jej skryte największe pragnienie...

inne

2006-07-12

...zatem opuszczamy kolejne spotkanie Fundacji, tym razem jednak jesteśmy usprawiedliwieni - spełniamy marzenie Mariki i to na dodatek w dzień jej urodzin. W samochodzie oprócz mnie zasiadła Karolina A. oraz Karolina B. (jedna z naszych wolontariuszek, reprezentująca klasę II b z gimnazjum nr 24 - która uzbierała konieczne fundusze na spełnienie tego marzenia). Obok Karoliny A. oraz Karoliny B. miała jechać Karolina G, ;) ale, że tak powiem, nie wyszło.

Tym razem już nie krążyliśmy jak Messerschmitt w brytyjskiej mgle - szybko, prosto do celu. Jak się okazało nie tylko my oczekiwaliśmy tego spotkania. Choć teoretycznie nasza wizyta miała być niespodzianką, to chyba jednak nią nie była. Sama wizyta podkreślam ... Później chyba nam się udało parę razy zaskoczyć Marikę :)

Zaraz po przyjeździe jako jedyny reprezentant mężczyzn w naszym przyjezdnym gronie wręczyłem jubilatcebukiet kwiatów i podobnie jak cała reszta zasypaliśmy ją przepięknymi oczywiście życzeniami. Życzyliśmy przede wszystkim spełnienia Jej największego marzenia, którego spełnić nie mogliśmy - zdrowia. Wierzę, że tak właśnie będzie ...

I nadszedł czas ucztowania. Na początek był tort z wielką jedenastką po środku, a później jeszcze galaretki z truskawkami i bitą śmietaną i... i w ogóle było smacznie i słodko. Do tego dnia przez tydzień aż odżywiałem się zdrowo ;)

Zaraz po uczcie troszkę poczarowaliśmy by spełnienie marzenia było niespodzianką z prawdziwego zdarzenia. I udało się. My - wolontariusze, mama, tata, brat i siostra, kuzyn, Jej przyjaciółka. Wszyscy utworzyliśmy zaczarowany krąg i patrzyliśmy na Małą.

Nie będę opisywał tego jak zareagowała Marika, tego nie da się opisać. Kto chce pokaże mu filmik, na którym to pięknie widać. Myślę, że bardzo trafnie skomentowała to mama Mariki. Przypomniała jak bardzo dziewczynka nie chciała słyszeć o Fundacji Mam Marzenie. Jak sama mówiła, że ma tylko jedne marzenie, którego spełnić nie można. Jak ustaliłem z Małą nasza pierwsza wizyta miała nie być związana z Fundacją. Odwiedziny, kawa - tak, ale nie Fundacja.

I na szczęście okazało się, że dziewczynka się myliła. Człowiek ma wiele marzeń, choć nie zawsze sobie z nich zdaje sprawę. Jedne są większe drugie mniejsze, jedne łatwiej spełnić, inne zaś niezmiernie trudno, ale zawsze są to marzenia. To one sprawiają, że na twarzach ludzi rysują się tak magiczne pejzaże jak na twarzyczce Mariki.

Przeżyliśmy przepiękne spełnienie marzenia, skosztowaliśmy wspaniałych smakołyków (nawet zabrałem od Mamy przepisy i już je wykorzystałem), rozegraliśmy mecz siatkówki, brodziliśmy w wodzie i nieco pogawędziliśmy. Niestety nadszedł czas powrotu. Ale już obiecaliśmy odwiedzić ich wkrótce. I wygląda na to, że się z Mariką i jej wspaniałą rodzinką skumplowaliśmy. A nawet pod wpływem nagany Mamy Mariki po 3 miesiącach odwiedziłem swoją Mamę ;)