Moim marzeniem jest:

Wyjazd do Legolandu

Wojtek, 9 lat

Kategoria: zobaczyć

Oddział: Lublin

Status marzenia: spełnione

Marzenie zostało spełnione dzięki pomocy

pierwsze spotkanie - poznanie marzenia

2020-03-07

Jak można spędzić piękną, marcową sobotę? Najlepiej udać się na spotkanie z przyszłym marzycielem i dowiedzieć się co się kryje w jego małym sześcioletnim serduszku. W taki właśnie sposób poznałyśmy Wojtka.  Oprócz niego przywitała nas cała uśmiechnięta rodzina chłopca. Przy pysznych ciastkach, kawie oraz akompaniamencie gitary (na której grał nasz marzyciel) poznawaliśmy się coraz bardziej.

Kiedy już pierwsze lody zostały przełamane Wojtek zaprosił nas do swojego pokoju. I kolejny raz zostałyśmy miło zaskoczone, bo na półkach i szafkach zobaczyliśmy chyba największą w naszym życiu kolekcje klocków lego. Była tam m.in. straż pożarna, komenda policyjna, Batman, dinozaury z lego i mnóstwo innych zestawów. Chłopiec składał te wszystkie konstrukcję razem ze swoim tatą. Jak już obejrzałyśmy te wszystkie cuda nadszedł czas na najważniejszą informację dzisiejszego dnia, jakie jest marzenie Wojtka. Okazało się, że jest ono bardzo związane z jego pasją, chłopiec chciałby pojechać do Legolandu! Dowiedziałyśmy się od naszego marzyciela, że w tym parku rozrywki nawet łóżka zrobione są z klocków lego. Zaczęliśmy zastanawiać się czy kołdra też będzie zrobiona z klocków, ale to mamy nadzieje, że w niedługim czasie opowie nam Wojtek po wizycie w Legolandzie :) 

 

Relacja:

Katarzyna P.

spełnienie marzenia

2023-07-17

Rześki lipcowy poranek, na chwile przed burzą, docieram do lotniska gdzie spotykamy się cała ekipą: rodziny 3 Marzycieli z całej Polski zapoznają się na krakowskich Balicach by lecieć do Danii i rozpocząć wyprawę życia. Wśród nich jest Wojtek wraz rodzicami i starszą siostrą, do której zwraca się Bella (z włoskiego – ładna, piękna). Bliska relacja między rodzeństwem aż emanowała ciepłem i była bardzo ujmująca. Nasz kompas ustawiamy na Jutlandię - miasto Billund - miejsce Legoland. Czas na lotnisku jak i sam lot upływa dość szybko. Po 12tej lądujemy i łapiemy autobus miejski, którym dojeżdżamy do kompleksu, gdzie kwaterujemy się w przepięknym Hotelu Legoland. Każde skrzydło budynku i każdy korytarz jest wizualizacją innego motywu serii klocków Lego. Nam trafia się „adventure” – przygoda. Zajmujemy kolejno piętrowe łóżka i dajemy sobie chwilę na odpoczynek. Tego dnia jak i przez cały wyjazd towarzyszyła nam deszczowa aura. Choć Polskę opuszczaliśmy w obliczu 30-stopniowych upałów to warto było spakować do walizek płaszcze przeciwdeszczowe i parasole. Przed kolacją wybieramy się do pobliskiego sklepiku. Później korzystamy z kompleksu hotelowego: okazało się, że w lipcu trawa tam codzienny konkurs. Zasady są proste: z wielkiego pojemnika pełnego klocków, który jest usytuowany w holu można ułożyć budowlę i codziennie wybierana jest ta najbardziej kreatywna – nagrodą jest zestaw klocków. To wystarcza aby w Wojtku i Panu Andrzeju (Tata Wojtka) pojawił się instynkt zdobywcy – wyczarowali wspólnie wspaniały domek na drzewie! I aż do rana, odliczanie i wielkie nadzieje, co przyniesie jutro :). 

Drugiego dnia wstajemy wszyscy punktualnie o 8, nie ma czasu na wylegiwanie się w łóżku, przed Marzycielem i oczywiście nami, dwa dni pobytu w Legolandzie, dni spełniania marzenia. Chłopaki nie wytrzymują do śniadania, zbiegają na dół i wracają do pokoju pełni chwały i triumfu: mają w ręku pamiątkowy dyplom oraz nagrodę – udało się! Ten dzień już od pierwszych chwil jest magiczny! Na twarzy Wojtka maluje się szczęście i radość, to najważniejsze. Śniadanie w hotelowej restauracji przebiegało w miłej rodzinnej atmosferze. Później wybieramy się przed wejście do parku, aby wszyscy już od pierwszej minuty otwarcia mogli się cieszyć kolejnymi atrakcjami. Już od pierwszych przemierzonych metrów wiemy, że to będzie 48 godzin pełnych atrakcji i adrenaliny. Nasze kroki kierujemy aby nacieszyć oczy na miniatury najpiękniejszych obiektów architektonicznych na świecie, podziwiamy kunszt i precyzję osób tworzących te makiety. Oko bieleje w obliczu dopracowanych najmniejszych detali, ruchomych elementów i pięknej roślinnej oprawy stworzonej zapewne przez miejscowych ogrodników. Później kolejno „zaliczamy” wirującą wieżę, jadące ponad klientami LEGO wagoniki ciuchci czy >>dom strachów<<. Dla Wojtka zdecydowanie najbardziej ekscytujące okazały się szybkie kolejki, tzw.: rollercoastery. Korzystał z nich po 2x: wychodząc można zobaczyć fotografie (łapane przez fotokomórkę w chwili największego pędu zjazdu), stwierdzał, że mina jego lub kogoś z rodziny jest do poprawy i zabawa rozpoczynała się na nowo. Zabawę kończymy o 19, zmuszeni porą wyznaczonej kolacji, przez cały czas opowiadając sobie wrażenia. Na wieczór odbywa się szczegółowa analiza mapy kompleksu: wiemy co już mamy za sobą, a na co nie starczyło dziś czasu, ze względu na różnej długości kolejki oczekiwania na każda atrakcje. Dlatego też nastawiamy budziki i już zacieramy ręce z głową pełną pomysłów, co wydarzy się jutro? Czy Legoland okaże się jeszcze bardziej fascynujący? 

Trzeciego dnia mimo porannych obowiązków związanych z pakowaniem, dzień zaczyna się wyjątkowo dobrze. Okazało się, że tego dnia zwyciężczynią konkursu jest Iza, która ofiarnie dzieli się z bratem wygraną. Od razu powstaje plan co będzie układane ze zbioru klocków po powrocie do domu. Niezwłocznie po śniadaniu ruszamy ile sił w nogach na plac. Teraz już jesteśmy wytrawnymi "pożeraczami" atrakcji Legolandu i mamy efektywny plan. Nie zwlekając ruszamy  na koniec kompleksu gdzie stoją najszybsze kolejki. Marzyciel wraz z rodzicami zanurzył się w świat gadżetów LEGO, ja natomiast z wielką przyjemnością, siedziałam na ławce, rozpamiętywałam wydarzenia ostatnich dni, napływały do mnie ciepłe myśli, które dawały poczucie dobrze wykorzystanego czasu. Na samym skraju znajduje się także plac, gdzie 3x dziennie obydwa się pokaz najprawdziwszej bitwy rycerskiej na koniach, tam także zawitaliśmy! Oglądamy całość z zapartym tchem – wygrywają czerwoni, którym od początku kibicujemy. Udaje się też zjechać całą 5 na tzw.: łodzi wikingów, który to spływ najbardziej przeżywałam ja – wolontariuszka. Mam wrażenie, dzieci boją się mniej niż starsi… Ach, jak szybko mija czas!  Obiad postanowiliśmy zjeść wspólnie całą ekipą, z którą lecieliśmy w restauracji hotelowej, aby na samym końcu zabrać walizki i udać się w drogę powrotną. Wojtek zapytany przy stole o to jak udał się wyjazd odparł, że znakomicie, że marzenie spełnia się w 100% i najlepiej będzie, jeśli tu zostaniemy na dłużej… udało się!  Rzutem na taśmę odwiedzamy jeszcze sklep z pamiątkami i jedziemy na lotnisko, gdzie wieczorem wsiadamy do samolotu. Powrotny rejs jest dość śpiący, za oknami ciemna noc. Koło północy rozstajemy się na lotnisku: Wojtku, Izabelo, Małgosiu i Andrzeju – było mi bardzo miło Was poznać! Swoim poczuciem humoru i hartem ducha dajecie innym dobry przykład oraz roztaczacie pozytywną aurę :).

Serdecznie dziękujemy firmie LIDL Polska dzięki, której największy fan klocków Lego znalazł się w wymarzonym Legolandzie!

Relacja: Anna K.