Moim marzeniem jest:

Wystawa samochodów

Damian, 14 lat

Kategoria: zobaczyć

Oddział: Poznań

Status marzenia: spełnione

Marzenie zostało spełnione dzięki pomocy

pierwsze spotkanie

2005-10-09

Umówiliśmy się w miejscu dość nietypowym, bo na wydziale informatyki UAMu. Damian wraz z rodzicami i siostrą, która równiez jest naszą Marzycielką przyjechali do Poznania na odbywającą się właśnie Polagre - "Oboje bardzo interesują się zwierzętami" - zapewnia tata, a błysk w oczach obojga jest tego najlepszym potwierdzeniem. Damian choruje na mukowiscydozę i cukrzycę, jest bardzo spokojnym i uroczym 14-latkiem.

Jeszcze przed spotkaniem "nieoficjalnie" dowiedziałyśmy się, że Damianowi marzy się laptop, co sam niepewnie potwierdził. Jednak narysowanie tegoż laptopa okazało się niełatwym zadaniem, któremu staraliśmy się podołać wspólnymi siłami. Chłopiec okazał się bardzo precyzyjnym grafikiem - laptop każdy przycisk miał na swoim miejscu. Długo zastanawiał sie nad pozostałymi dwoma marzeniami. Okazały się nimi przelot samolotem (zwierzęta na rysunku sugerują chyba zobaczenie zoo z lotu ptaka) i, jako trzecie, zwiedzenie wystawy samochodowej. Na koniec Ewa oglosiła lekcję matematyki - mimo, że marzenia były wstępnie ponumerowane oboje, Damian i Dagmara, mieli się jeszcze zastanowić czy taka kolejność im odpowiada. Niespodziewanie Damian skreśla numerki na kartkach i tworzy nową listę - wystawa samochodowa powędrowała na pozycję pierwszą, a laptop spadł na sam koniec. Niech wyobraźnia zawsze wygrywa!!!

Malwina

* * *

Każdy człowiek ma marzenia, ale czasem potrzeba trochę czasu na zastanowienie się, które z nich jest najważniejsze. Przekonałyśmy się o tym podczas spotkania z 14-letnim Damianem. Od razu było widać, że jest to bardzo skromny chłopiec, a może to my - 3 kobietki - go tak zawstydziłyśmy? Nic dziwnego, gdy widzi się tak fantastycznego Marzyciela to od razu wszystkie wolontariuszki tracą głowy.

Damian jest wyjątkowym nastolatkiem, cichym, spokojnym, ale bardzo interesującym. Po długich namowach uległ naszemu urokowi (chcemy w to wierzyć) i zaczał rysować swoje marzenia. Najbardziej urzekła nas precyzja, z jaką malował każdą kreskę. Najpierw pojawił sie na obrazku laptop. Potem, gdy Damian sie rozochocił zapełniły się kolejne dwie kartki papieru. I tak na naszym stole pojawiły sie 3 obrazki: 1. laptop 2.samolot, którym chciałby polecieć na safari oraz trzeci rysunek przedstawiający wystawę samochodów. Przypuszczam, że większość osób tak jak my zasugerowałoby sie kolejnością rysowania i pomyślały, iż odzwierciedla ona priorytety Damiana. Nic bardziej mylnego. Okazało się, że nie notebook, a wystawa samochodów ma najwiekszą moc pragnienia. Właśnie auta są ogromną pasją naszego niezwyklego Marzyciela. Podczas pożegnania poprosiłam, aby Damian na kolejne spotkanie narysował dla mnie jakieś auto, gdyż sama chciałabym mieć jakiś jego szkic w domu.

Jestem przeświadczona, że jego spokój i cierpliwość pomagają mu w codziennej walce z chorobą. Nie ulega watpliwości, że Damian jest niezwykłym chłopcem, który dzięki spełnieniu swojego marzenia byłby bardziej pewny siebie. Chciałabym, aby uśmiech, jaki widziałam na jego twarzy podczas rysowania nigdy nie zniknął i był wizytówką jego skrytej, ale jakże pogodnej osobowości. Teraz nasza w tym głowa, aby uwierzył, że wszystko może się zdarzyć...

Magda

inne

2006-03-06

Zobaczyć wystawę samochodową - takie marzenie przedstawił nam, wolontariuszom Fundacji Mam Marzenie, 13-letni Damian. Pomysł wyjazdu na szwajcarskie Geneva Motor Show wydawał się równie szalony, co nierealny. Jednak marzenia, z pomocą firmy Skoda Polska S.A., która była sponsorem, łamią wszystkie bariery. W ten oto sposób w słoneczny czwartek, 3 marca, znaleźliśmy się na pokładzie białego minivana, gotowi na podbój Genewy i nie tylko, jak okazało się później. Kto należał do naszej drużyny? Głównym bohaterem był naturalnie Damian, zaraz potem mama i tata, siostry Patrycja i Dagmara, pilot i kierowca wycieczki, pan Karol Wagner i ja, wolontariuszka FMM.

W drodze do motoryzacyjnego raju swoje tajemnice ukazało nam samo Księstwo Lichtensteinu. Najbardziej zaskoczyła stolica - Vaduz, której nie przeoczyliśmy tylko dlatego, ze nagle przestały pojawiać się drogowskazy. Vaduz okazało się miasteczkiem z 5000 mieszkańców i spokojem godnym górskiej osady.

Podczas dalszej drogi pogoda była już mniej łaskawa i do Genewy dotarliśmy w ulewie i wichurze. Zmęczenie wynagrodził przytulny hotel położony w samym sercu miasta, a następnie pyszna kolacja. Gdy po posiłku cala rodzina gotowała się już do ciepłego łóżka na stole niespodziewanie pojawia się szampan i lodowy torcik ze świeczka - jak moglibyśmy zapomnieć o 18tych urodzinach najstarszej siostry Damiana, Patrycji.

Kolejny dzień przywitał deszczem, ale w głowach świeciły nam już tylko reflektory Mercedes’ów, BMW, Daci... Damian był istnym słoneczkiem, większym z każdym kolejnym modelem. Samochodowe szaleństwo pochłonęło go bez reszty - żadne auto nie mogło być dla niego sekretem. Z trudem nadążałam z fotografowaniem, gdy zmieniał najbardziej luksusowe pojazdy jak rękawiczki. Była wiec najdroższa Dacia, pożądane BMW, Hamer, Land Rover. Nie zabrakło i SKODY, której najnowszy model, Roomster, podbijał serca automaniaków. Po 5 godzinach wsiadania, oglądania i pozowania złapało nas w swe sidła zmęczenie. Nawet pełen zapału Damian opadał z sil. Jeszcze tylko posiłek, zakup srebrnego Volkswagena (niestety tylko modelu) i padliśmy na hotelowe łóżka. Słodka drzemka trwała dosłownie 15 minut - na nasz zachwyt czekała przecież sama Genewa. Wydeptaliśmy swoje ścieżki na Rue de Rhone i Quai du General - tutejszym "deptaku".

Genewę postanowiliśmy pożegnać w iście motoryzacyjnym stylu, udając się do Musee Automobile, w którym znajdowało się kilkadziesiąt zabytkowych pojazdów. W oczach Damiana znów pojawił się znajomy błysk prawdziwego konesera. Jednak atrakcje jeszcze się nie kończą. Karol zaproponował wizytę w Bernie, stolicy Genewy. Miasto zastaliśmy w zupełnym bałaganie – wszystko za sprawą trwającego festynu. Po obiedzie ruszyliśmy w drogę do Norymbergii, delektując się wspaniałymi widokami Jeziora Bodeńskiego i ośnieżonej Szwajcarii o zachodzie słońca. Następny dzień również przywitał nas promiennie, dostosowując się do humoru Damiana, który tryskał radością. Spełnianie marzenia w niczym nie przypomina turystycznej wycieczki – właśnie dzięki temu uśmiechowi.