Moim marzeniem jest:
pierwsze spotkanie - poznanie marzenia
2019-10-17
Gdy dotarliśmy na miejsce, Maciuś powitał Nas uśmiechnięty w drzwiach, w otoczeniu całej rodziny. Okazał się on spokojnym, wesołym chłopcem. Jego pokój od razu zdradził, że jest on fanem wszelkich autek, bardzo dużo maluje i lepi – ma do tego przeznaczone swoje własne stanowisko (mały stoliczek), jak prawdziwy artysta!
Od razu udało nam się złapać kontakt, dzięki wspólnemu lepieniu z modeliny. Nasze pierwsze spotkanie prawie całkowicie związane było z szeroko rozumianą plastyką. Od jego mamy dowiedzieliśmy się, jak bardzo lubi angażować się we wszelkie artystyczne warsztaty – pokazała nam liczne zdjęcia naszego marzyciela na zajęciach pośród różnych materiałów. Sam Maciuś zaskoczył nas swoją artystyczną weną i radością, z jaką podejmuje się tworzenia nowych rzeczy. Samodzielnie, ale i też wspólnie z nami, lepił przy swoim stoliczku pełnym modeliny nowe kształty i wzory. Później jednak chętnie z nami trochę więcej porozmawiał – oczywiście między innymi o marzeniu!
Namalował je nam farbkami, wciąż dodawał nowe szczegóły i ostatecznie obrazek był pełen kolorów. Maciuś nie zastanawiał się ani przez chwilę – widać było, że decyzja została już wcześniej przemyślana!
Marzeniem okazał się ogrodowy domek – niezwykły, ponieważ ze zjeżdżalnią oraz…garażem dla autka, na którym Maciuś porusza się po swoim domu ze zwinnością prawdziwej wyścigówki! Autko jest jedną z Jego ulubionych zabawek i nie wyobraża sobie „zamieszkać” bez niego. Wraz z rodzicami zobaczyliśmy już miejsce na podwórku, gdzie mógłby stanąć gotowy domek – wyglądałby bajkowo!
Nie możemy doczekać się momentu, w którym Maciuś pomacha do Nas przez okienko swojej nowej, wymarzonej „budowli”.
spełnienie marzenia
2020-06-18
Uważaj z wyborem marzeń. Marzenia się czasem spełniają" - można by rzec za Stanisławem Jerzym Lecem. Ale kiedy pewnego październikowego dnia odwiedziła Maćka i naszą rodzinę ekipa z Fundacji Mam Marzenie, nie było ani krzty nieufności czy ostrożności, za to niezwykła radość, że można marzenie wypowiedzieć, namalować, wyobrazić. I nie było cienia wątpliwości, że wcześniej czy później się spełni. Dobrze spotkać ludzi, którzy pomagają dzieciom (i nie tylko dzieciom) wierzyć w marzenia!
W dniu, w którym miało nastąpić spełnienie marzenia naszego syna Maćka, obudziliśmy się wcześnie rano. Wcześniej otrzymaliśmy informację, że pracownicy firmy, która ma montować dla Maćka domek ze zjeżdżalnią w ogrodzie, mają przyjechać z samego rana, więc budzik nastawiliśmy już na 7:00. Maciek wraz ze swoim starszym bratem Krzysiem, spali jeszcze w najlepsze, gdy samochód z dwójką pracowników firmy Magiczna Tęcza wjechał na nasze podwórko. Panowie przywieźli elementy domku i szybko zabrali się do montażu. Wspólnie ustaliliśmy lokalizację podpór, a następnie, z minuty na minutę, domek po prostu rósł w oczach. Panowie bardzo sprawnie poradzili sobie z budową całego obiektu. Nasi chłopcy zdążyli się już obudzić, ale nie zdradziliśmy im, co się dzieje w ogrodzie. Od jesieni minęło już kilka miesięcy, ale nasz marzyciel Maciek wcale nie zapomniał, o czym marzył. Nie zmienił też swojego marzenia, dlatego kiedy tego czerwcowego dnia zapytaliśmy go, o czym marzy - odpowiedział bez wahania. Bez problemu namalował też swój wymarzony domek ze zjeżdżalnią i garażem. Nie przypuszczał jednak, że jego marzenie dziś się spełnia. Nie wiedział, co dzieje się na dworze.
Kiedy przyjechali do nas pan Franek i pani Ania z Fundacji Mam Marzenie, był troszkę nieufny - cóż, kiedy nie tak często do domu przychodzą zamaskowani spełniacze marzeń, co więcej - z przepysznym tortem mocy o smaku truskawkowym. Kiedy zjedliśmy po kawałku, moc zaczęła działać. Maciek wyciągnął zieloną różdżkę i wypowiedział zaklęcie, jego brat Krzyś dopomógł skanerem lokalizacyjnym i ot co, trzeba było teraz sprawdzić, co się zdziałało. Gdy wyszliśmy na dwór, Maciuś wprost oniemiał. Jego oczy się otworzyły szeroko, a twarz rozpromieniła uśmiechem. Dla obydwu naszych synków było to ogromne zaskoczenie. Domek prezentował się znakomicie. Cały z drewna, zamocowany do podłoża na stalowych kotwach, ze schodkami prowadzącymi na górę i czerwoną zjeżdżalnią. A na górze - długi balkon okolony balustradą z kolorowych desek oraz duży domek z drzwiami i dwoma okienkami. W środku dużo miejsca do zabawy, rysowania, piknikowania. A nad wejściem czerwona tabliczka z napisem "Maciuś". Domek nie czekał długo na swojego właściciela. Wszystko zostało sprawdzone. Zabawie nie było końca. Chłopaki na zmianę wchodzili i zjeżdżali, bawili się w środku, zamykali i otwierali drzwiczki, co okazało się chwilowo najlepszym zajęciem. Pogoda na szczęście nam dopisywała, więc świętowanie marzenia przenieśliśmy na zewnątrz. Na stole pojawił się kolejny tort, przygotowany przez nas, z napisem "Mam marzenie" wykonanym z owoców. Trzeba było pożegnać wolontariuszy z Fundacji, którzy wręczyli jeszcze Maćkowi Dyplom Marzyciela, ale tak jak przypuszczali, Maciek tego dnia wcale nie chciał wracać do domu, miał przecież swój własny kolorowy domek jak malowany. Zabawa była udana. Chłopcy zachwyceni. Dopiero wieczorny deszcz nam trochę "pomógł" ściągnąć ich do domu. Następnego dnia, gdy Maciuś otworzył oczy, od razu chciał iść do swojego domku. Na nic tłumaczenia, że trzeba się ubrać, zjeść śniadanie i wytrzeć zjeżdżalnię, bo mokra. Nic się nie liczy - tylko domek. Powiedział jeszcze, że nad wejściem pod tabliczką z jego imieniem trzeba będzie dorobić drugą - niebieską z napisem "i Krzyś".
Dziękujemy Fundacji Mam Marzenie, jej wolontariuszom - szczególnie panu Frankowi, który wszystko świetnie koordynował i pani Ani - za dobrą energię i moc wiary w marzenia oraz oczywiście sponsorom, którzy pomogli to marzenie urzeczywistnić. Wszystkim Wam za to, że pomogliście wierzyć, że "każde marzenie dane jest nam wraz z mocą potrzebną do jego spełnienia" (Richard Bach).Karolina i Rafał Adamscy z marzycielem Maciusiem i Krzysiem