Moim marzeniem jest:
Firma RabatPomorze
pierwsze spotkanie
2005-07-11
Z balonami w rękach wspinamy się do mieszkania naszego pierwszego marzyciela. Drzwi otwiera pan Jan, tata Pawla. W głębi korytarza stoi całkiem wysoki, dobrze zbudowany, rudowłosy 15-latek, w krótkich spodenkach wygląda jakby dopiero co wrócił z boiska. Trudno uwierzyć, że cierpi na niewydolność nerek i każdego dnia 14 godzin spędza na dializie. Walczy z choroba od 8 lat.
Czas przełamać lody. Na szczęście rodzice okazują się przemiłymi ludźmi, a 6-letnia siostra Jagódka z ciekawością ogląda z nami prezenty. Samemu Marzycielowi nie pozwalamy długo czekać. "Musisz narysować nam swoje trzy marzenia!" - komenderujemy. Paweł trochę się ociąga, zastanawia w końcu wręcza nam kartki i mówi, że my też koniecznie musimy coś narysować. Wspólnie poszło o wiele łatwiej. Po godzinie wytężonej pracy i równie wytężonych śmiechów zadanie zostaje ukończone, wszyscy w napięciu czekamy aż Paweł zaprezentuje nam swoje rysunki.
Marzenie nr 1: LAPTOP uśmiechamy się do siebie porozumiewawczo (na razie jednak nic nie zdradzam). Na następnej kartce widnieje podobizna Pawła, brak natomiast marzenia (przynajmniej tak nam sie wydawało). "Niech pani spojrzy na identyfikator" tajemniczo zwraca sie do Ewy. Rzeczywiście, na piersi ludzik ma przypięta plakietkę z napisem, którego nikt nie mógł niestety odczytać. "To jest taka sama, jaką wy macie. Chciałbym zostać wolontariuszem Fundacji Mam Marzenie". Naszych wytrzeszczonych oczu nie muszę chyba opisywać. W Fundacji stykamy się z najróżniejszymi pomysłami, ale na taki nie wpadł chyba jeszcze nikt. Trzecim marzeniem okazał się rower "żebym mógł dołączyć do Marzycieli". Tego Marzyciela zapamiętamy jeszcze na dlugo i to wcale nie dlatego, że był tym pierwszym.
Postanowiłiśmy zachować się bardzo nieprzepisowo i uczynić Pawła wolontariuszem poza programem. Szybko zbiegłyśmy do samochodu po koszulkę przypiełyśmy własne identyfikatory, ale w bagażniku było coś jeszcze...
spełnienie marzenia
2005-07-11
Oprócz obiecanej koszulki na Pawła czekała jeszcze całkiem spora paczka. Migiem wracamy do mieszkania i bardzo przekonująco ogłaszamy: "Do koszulki dołączamy jeszcze... proszek do prania". Mimo naszej profesjonalnej konspiracji cała rodzina domyśla się chyba, co się święci. Paweł rozdziera papier, otwiera paczkę... o żadnym proszku już mowy nie ma! Z kartonu wyłania się najprawdziwszy LAPTOP! I to nie byle jaki, jeden z tych z górnej pólki! Paweł promienieje, mama nawet nie próbuje ukryć wzruszenia - na ten moment czekałyśmy od początku.
Przy pierwszej rozmowie telefonicznej Ewa dowiedziała się, że prawdopodobnie marzeniem bedzie właśnie laptop. W tym samym czasie pewna firma informatyczna ofiarowała się przekazać takowy sprzęt Fundacji. Składamy OGROMNE podziękowania wspomnianej firmie, bez której tego marzenia nie udałoby nam się zrealizować w tak wyjątkowy sposób. Nie było innego wyjścia tylko postawić wszystko na jedna kartę i przygotować marzenie zanim jeszcze zostało wypowiedziane.
Tak oto Paweł został najszybszym Marzycielem w Polsce. Nikt chyba nie zaprzeczy, że swoją niesamowitą postawę w pełni na to zasłużył!!! Pawle, wszyscy wolontariusze czekają na Ciebie z otwartymi ramionami!