Moim marzeniem jest:
spełnienie marzenia
2005-06-24
24 czerwiec 2005 roku. Dla wielu dzieci dzień niezwykły, dzień zakończenia szkoły. Koniec obowiązków, nauki, ograniczeń. Początek wakacji. Dla czternastoletniej Kasi z Gniezna to dzień szczególny, jeszcze bardziej niezwykły niż dla jej rówieśników. Po roku izolacji spowodowanej chorobą, dzisiejsze wyniki umożliwiły jej wizytę w szkole, spotkanie z koleżankami i kolegami, osobiste odebranie świadectwa z czerwonym paskiem. To wielki sukces Kasi, bo przecież choroba w ostatnim roku jej nie oszczędzała. Najpierw diagnoza - białaczka szpikowa, potem ciągłe pogarszanie stanu zdrowia, długie pobyty w szpitalu, wyczerpująca chemioterapia. Mimo wszystko, dziś mogła stanąć obok swoich rówieśników i z podniesioną głową odebrać piękne świadectwo. Nie miała jednak czasu na długie świętowanie, gdyż już o 13.00 musiała zameldować się.... nie w szpitalu. Tym razem w pięknych wnętrzach Browarów Poznańskich, gdzie czekała na nią wielka niespodzianka. Miało się spełnić jej największe marzenie. Kasia przyjechała na sesję fotomodelki.
Kiedy spotkałam ją w kawiarence, w asyście mamy, taty, brata - Tomka i przyjaciółki Karolinki, wyglądała jak lalka ze sklepu z porcelaną. Była piękna, drobniutka, cichutka, nieśmiało uśmiechnięta, bardzo przestraszona. Okazało się, że odbiór świadectwa i wizyty w szpitalu nie wywoływały takich emocji, jak oczekiwanie na spełnienie marzenia.
Postanowiłyśmy nie zwlekać. Najpierw pojechaliśmy całą ekipą na drugie piętro do sklepu "Artmania", gdzie Kasia mogła wybrać dowolną ilość rzeczy, które jej się podobały, i w których chciałaby wystąpić podczas sesji fotograficznej. Okazało się, że to wcale nie było takie łatwe, szczególnie dla taty i Tomka, którzy już po pół godzinie okazywali oznaki znudzenia, a po kolejnej godzinie już zdecydowanie mieli dość! Kasia natomiast wykazywała oznaki coraz większego zainteresowania. Twarz jej nabrała rumieńców, oczy błyszczały radośnie, rozbiegane między licznymi ciuszkami. Widać było, że jest w swoim żywiole. Nawet na moment przestała mówić, że boi się tej sesji.
Po wyborze, bagatela, 21 rzeczy w różnych seriach kolorystycznych, udałyśmy się, ruchomymi schodami, ponownie na parter, tym razem do Perfumerii Douglas, gdzie Kasię przejęła w swoje ręce pani kosmetyczka, żeby wykonać profesjonalny makijaż. Wydawało mi się to zbędne, gdyż Kasia z natury jest tak piękna, że nie bardzo wiedziałam, co miałaby przy niej robić kosmetyczka. /Tato i Tomek chyba też na to liczyli!/. Okazało się jednak, że jak profesjonalizm, to na całego. Po ponad godzinnej sesji oczom naszym ukazała się... tu trudno mi znależć określenie./ Pierwsze propozycje już padły, żeby reklamowała firmy produkujące tusze do rzęs./ Kiedy Kasia zatrzepotała radośnie swoimi długimi rzęsami, byłam już pewna, że jest szczęśliwa, a przecież to najważniejsze było jeszcze przed nią. W czasie malowania, dołączył do nas pan Igor Drozdowski, znany fotografik, który uważnie przyglądał się swojej modelce, z trudem ukrywając zachwyt. Kolejnym etapem była wizyta w studio fotograficznym pana Igora i prawdziwa sesja fotograficzna.
Kasia od razu ustawiła swoją świtę w szeregu. Dostaliśmy zakaz wstępu do sali zdjęciowej, nasza rola ograniczała się do pomocy w kolejnych, bardzo licznych zmianach ciuchów i ewentualnych, drobnych korektach błyszczyku na ustach. Każde kolejne pojawienie się Kasi rozpromieniało pokój, w którym oczekiwaliśmy na naszą Gwiazdę. Kasia wyrażnie promieniała! Strach, skrępowanie, niepokój, zostały gdzieś na dole starej kamienicy, w której mieści się studio pana Igora. Wydawało się, że nic nie jest w stanie zmęczyć naszej modelki. Była rozpromieniona, rozlużniona, po prostu szczęsliwa. W jej ślicznej główce nie było miejsca na smutki i troski. Co pewien czas w pokoju pojawiał się sam mistrz Igor z uśmiechem na twarzy i zapewnieniem, że zdjęcia będą wspaniałe!
Jedyną osobą, która nie okazywała oznak zmęczenia była Kasia. Jej radosna twarz dodawała nam sił do kolejnych zmian kolekcji. Nic nie było ważniejsze od tego pięknego, szczerego uśmiechu, który przecież ostatnio rzadko pojawiał się na jej bużce.
Było SUPER!!!!! W sobotę, 25 czerwca, w Gazecie Poznańskiej, pojawi się pierwsza relacja ze spełnienia marzenia Kasi. Potem chwila oczekiwania na telefon pana Igora i.....ciąg dalszy nastąpi.