Moim marzeniem jest:
pierwsze spotkanie
2005-05-16
16 maja odwiedziłyśmy wraz z Jolą Sielską ośmioletniego Adriana, który z powodu przewlekłej białaczki szpikowej leży w poznańskiej klinice onkologii. To była nasza pierwsza wizyta, ale Adrian jest tak fantastycznym facetem, że od samego początku spotkania nikt nie czuł dystansu. Zresztą nie było czasu na zbędne formalności, bo jak zobaczył piłkę nożną,piłkarskie ochraniacze na nogi, bramkarskie rękawice i... reszta nie miała znaczenia. Czarne, wielkie oczy błyszczały niczym węgielki. Rozpromieniony tata natychmiast zaczął pomagać przy przymiarce nowego sprzętu. Nie miałyśmy wątpliwości, że udało nam się sprawić przyjemność obu panom.
Po takim udanym początku spotkania, rozmowa potoczyła się sama. Od razu zorientowałyśmy się, że Adrian jest fanem piłki nożnej. Zapytany o swoje największe marzenie, bez wahania odpowiedział, że chciałby być bramkarzem. Był tak zadowolony i szczęśliwy, że nawet nie protestował, kiedy poprosiłyśmy go o namalowanie tego marzenia. W skupieniu malował najpierw bramkę, potem bramkarza, buty, getry, rękawice, piłkę... Nie zapomniał chyba o niczym. Jego bramkarz ma takie same czarne oczy, czarne włosy i uśmiechniętą buzię jak nasz marzyciel. Podpis pod rysunkiem nie pozostawia wątpliwości, czyje to marzenie.
Gdy zadałyśmy drugie pytanie, na które większość dzieci niechętnie odpowiada, bo dotyczy ono drugiego marzenia (awaryjnego) nasz Adrian nie zastanawiał się ani chwili. Odwrócił się w kierunku biurka i błyskawicznie narysował boisko piłkarskie z dwoma bramkarzami i trybunami dla kibiców. Jego drugim marzeniem, jak się okazało, jest udział w prawdziwym meczu piłkarskim, na prawdziwym stadionie, nawet jako kibic. Z trzecim marzeniem Adrian również nie miał żadnych problemów. Bez chwili wahania narysował jezioro, plażę i kąpiącego się czarnookiego, uśmiechniętego chłopca.
Rozmowa z naszym nowym marzycielem, to prawdziwa przyjemność. Adrian jest chłopcem, który dobrze wie czego chce, o czym marzy, z czego umie się cieszyć a z czym musi sobie radzić (o chorobie nawet nie wspomniał ). Po prostu SUPER FACET.
spełnienie marzenia
2005-06-01
Adrian - lat 8. Czarnooki, zawsze uśmiechnęty, wie czego chce. Na pierwszym spotkaniu bez namysłu odpowiedział na pytanie o największe marzenie: "chcę być bramkarzem".
Pierwszego czerwca stanął na prawdziwym meczu, w prawdziwej bramce, w prawdziwym stroju piłkarskim, przed prawdziwym królem strzelców. Cały stadion zamarł na moment, obok bramki stali wzruszeni rodzice Adriana, siostra Paulina i wujek. Za nimi tłoczyli się dziennikarze z kamerami i mikrofonami oraz bardzo przejęci wolontariusze FMM. To była wielka chwila nie tylko dla naszego marzyciela. Wszyscy byliśmy niezwykle przejęci. Takie marzenia nie zdarzają się często!
Piotr Reiss był uśmiechnięty, ale jego rola była tego dnia wyjątkowa. Jeszcze nigdy nie strzelał gola TAKIEMU bramkarzowi. Gwizdek, strzał i okrzyk całego stadionu: Adrian, Adrian. A nasz wspaniały bramkarz, w profesjonalny sposób obronił pierwszy rzut karny. Trybuny szalały. Na płycie w szaleńczym tańcu wiwatowali wolontariusze, rodzice Adriana nie kryli wzruszenia. Dziennikarze tłoczyli się przy bramce, każdy chciał mieć jak najlepsze ujęcie naszego mistrza. Adrian ze stoickim spokojem wyprostował się i był gotów do obrony następnego strzału. Tym razem piłka przeleciała minimalnie obok rąk dzielnego bramkarza. Myślę jednak, że to wina tłumu otaczającego bramkę, który rozproszył mistrza. Taka jest niestety cena sławy! Następny rzut... i znowu Adrian pokazał co potrafi.
Całe zdarzenie uważnie obserwował trener Lecha Poznań, wyraźnie zadowolony, że znalazł nowego zawodnika, który za paę lat będzie mógł stanąć w bramce i z powodzeniem bronić najtrudniejsze piłki. Stałam z boku i ze łzą w oku obserwowałam radość Adriana, wzruszenie jego rodziny. Byłam pewna, że w tym momencie nikt z nich nie myślał o chorobie,problemach, strachu. Cieszyli się tą chwilą wszyscy. Byli po prostu szcęśliwi! Nasz cel został osiągnięty. Spełniliśmy kolejne, wspaniałe marzenie!
Z zadumy wyrwał mnie wiwatujący tłum kibiców. Spojrzłam w kierunku trybun... Adrian na ramionach Piotra Reissa, obaj uśmiechnięci i szczęśliwi, pozdrawiali swoich fanów. Wreszcie przyszedł moment na gratulacje i nagrody. Nawet sam Jerzy Dudek, przebywający na zgrupowaniu kadry, przesłał swojemu nowemu koledze koszulkę ze swoim podpisem. Ten gest odebrał na moment mowę Adrianowi, ale musiał szybko dojść do siebie, bo lista prezentów i gratulacji była długa.
Firma LOTTO podarowała Adrianowi kompletny strój piłkarski, szalik Lecha oraz piłkę, na której natychmiast podpisali się wszyscy nowi koledzy z drużyny. Firma Deichmann podarowała nowe buty piłkarskie. Zjawił się nawet kierownik drużyny piłkarskiej ze Szkoły Sportowej nr.13 o profilu piłki nożnej z prezentami od drużyny i propozycją współpracy. Sam trener Lecha Czesław Michniewicz gratulował Adrianowi wspaniałego debiutu.
Wszyscy na moment zapomnieli o królu strzelców. A przecież Piotr Reiss jest nadal wspaniały. Trafił po prostu na fantastycznego, zdolnego przeciwnika. Myślę, że z godnoścą zniósł tę porażkę! Zasłużył chyba w nagrodę na tytuł Honorowego Wolontariusza FMM. Gratulujemy obu zawodnikom! Ale również gratulacje i podziękowania należą się wszystkim pozostałym zawodnikom Lecha Poznań, Warty Poznań, Mieszka Gniezno, trenerom tych drużyn, działaczom i wielu bezimiennym osobom, bez których marzenie Adriana nigdy by nie było zrealizowane w tak piękny sposób!