Moim marzeniem jest:

Pojechać do Papieża Franciszka

Piotr, 15 lat

Kategoria: spotkać

Oddział: Kielce

Status marzenia: spełnione

pierwsze spotkanie - poznanie marzenia

2019-01-05

Każdy z nas w soboty, stara się robić to co kocha i spotykać tych, których spotkać bardzo pragnie. Właśnie dlatego my – ekipa uśmiechniętych wolontariuszy, wybraliśmy właśnie sobotnie popołudnie na spotkanie z Piotrusiem, naszym nowym marzycielem, którego miałam już ogromne szczęście znać i cieszyć się jego piękną, dziecięcą, bezinteresowną przyjaźnią. Uśmiechnięty i jak zawsze bardzo energiczny Piotruś wybiegł do nas na schody razem ze swoim bratem bliźniakiem - Pawłem. Wszystkim zaświeciły się świeczki wzruszenia w oczach, gdy wyściskał nas z całej swojej siły. Gdy weszliśmy już do salonu, chłopiec zaczął uczyć się imion tych wolontariuszy, których dziś widział po raz pierwszy. - Kasia? A nie! Roksana! No tak! A Ty Ola? Uff. Zgadłem! A Ty to Norbert! Ciebie już pamiętam! Mówił, mając przy tym niesamowitą frajdę (Piotruś uwielbia poznawać nowych ludzi). Potem pokazaliśmy mu lodołamacz, który mieliśmy dla niego ze sobą w postaci 1500 puzzli. Najpierw nasz Marzyciel stwierdził, że potrzebuje dwóch lat żeby to wszystko ułożyć, a potem zaproponował, że może on ułoży je jak najszybciej i wtedy w ramach nagrody spełni się jego, wielkie pragnienie?? Zapytaliśmy więc co jest tym jego największym marzeniem, które będziemy starać się spełnić niezależnie od efektów układania tego obrazu, a on bez chwili wątpliwości odpowiedział: „Chcę pojechać do papieża Franciszka”. To pragnienie bardzo nas wzruszyło, wiedzieliśmy jednak, że będzie to marzenie takiego kalibru. Piotrek bowiem bardzo długo wahał się czy zgłosić się do programu naszej fundacji twierdząc, że ważniejsze są dla niego marzenia innych chorych dzieci, a jego jeśli Bóg pozwoli spełnią się. Innym razem mówił, że jego marzeniem jest by inne dzieci były zdrowe i dlatego nawet jeśli się zgłosi do nas to nie będziemy mogli pomóc w realizacji tego pragnienia. Podkreślał również, że on nie chce żadnych materialnych rzeczy, w zupełności wystarcza mu to co już ma, a nawet tym co ma dzieli się z innymi. Dzięki tłumaczeniu, że nie musi czegoś chcieć, ale mamy też inne kategorie marzeń, jak: spotkać kogoś, zobaczyć coś lub być kimś, w końcu zdecydował, że zaufa nam i wyzna to co w jego serduszku tak głęboko tkwi. A w tym mocno religijnym i kochającym Boga sercu tkwiła właśnie chęć spotkania się z Głową Kościoła w Jego miejscu zamieszkania. W Watykanie. Gdy już usłyszeliśmy, że to właśnie takie marzenie i chwilę ochłonęliśmy, poczęliśmy dopytywać jak on sobie wyobraża tą wizytę. Okazało się, że fantazja chłopca jest niesamowicie piękna… - „No ogólnie to chciałbym go spotkać. Mam nadzieję, że uda się mieć z nim audiencję i zostać na Mszy Świętej, którą odprawi Papież Franciszek. Bardzo chciałbym mu zaśpiewać "Pieśń o Mistrzu Wincentym" oraz "Barkę". Już uczę się jej w języku hiszpańskim”. Właśnie! Nie poruszyłam jeszcze bardzo ważnej kwestii… Piotruś nie tylko jest bardzo religijny i empatyczny, ale również ogromnie utalentowany. Jego śpiew kruszy serca i sprawia, że łzy same płyną po policzkach… dał nam tego dnia odczuć to na własnej skórze, śpiewając kolędy podczas gdy jego brat wygrywał melodie na saksofonie! Chłopak na koniec, nieśmiało powiedział nam również, jak ważne dla niego byłoby mieć w podróży i podczas wizyty we Włoszech, duchowego przewodnika. Najlepiej gdyby to był jego ulubiony ksiądz – Marcin, którego poznał podczas leczenia i który jest jego ostoją w walce o fizyczne zdrowie, ale z pewnością pomógłby w tym świętym miejscu umocnić się duchowo. Podczas tej półtoragodzinnej wizyty doświadczyliśmy czegoś niesamowitego… to była chyba najpiękniejsza część mojego weekendu… pełna dobra i radości…  jestem pewna, że reszta wolontariuszy podpisze się pod tymi moimi odczuciami…  w jednej chwili wszystkie nasze smutki poszły w dal, a w naszych głowach i sercach pojawiło się tylko jedno pragnienie: aby jak najszybciej udało się spełnić marzenie tego niezwykłego chłopca!!!

spotkanie

2019-11-20

Spotkaliśmy się z Piotrusiem ponownie, bardzo nas cieszy bowiem fakt, że udało się uzbierać potrzebne na realizację tego, niezwykłego marzenia fundusze! Już dziś pragniemy serdecznie podziękować wszystkim za każdą złotóweczkę, dzięki której mamy zapewnioną możliwość sfinansowania marzenia o wyjeździe do Watykanu i spotkania z papieżem Franciszkiem.

Przed nami jednak teraz ogromne wyzwanie logistyczne, jakim jest realizacja marzenia od strony praktycznej. Trudnym zadaniem jest zorganizowanie wszystkiego dokładnie tak jak nasz Marzyciel sobie to wyobraża, ale bardzo pragniemy, aby wyglądało to dokładnie tak jak w jego snach… a może piękniej?? To z kolei nasze, wolontariuszy wielkie marzenie!!!

Działamy! Nie odpuszczamy, walczymy o jak najwierniejsze odwzorowanie marzeń w rzeczywistości. Mamy nadzieję, że już wkrótce nadejdzie ten wielki, piękny dzień!!

Z serca dziękujemy jeszcze raz za każdą złotówkę, bo dzięki Państwa pomocy mamy pieniążki na realizację! Oczywiście jeśli ktoś jest w stanie pomóc nam od strony praktycznej to również za taką formę pomocy będziemy bardzo wdzięczni! 

spełnienie marzenia

2021-08-25

Emocje już troszkę opadły, więc mogę na spokojnie zrelacjonować Państwu ten przepiękny, niespełna tydzień, który spędziliśmy z naszym Marzycielem Piotrusiem, jego Mamą, bratem bliźniakiem oraz księdzem Marcinem Boryniem we Włoszech, w Rzymie.

Jak doskonale wiecie marzenie Piotrka poznaliśmy prawie trzy lata temu, kiedy to chłopiec wyznał wolontariuszom fundacji, że najbardziej na świecie pragnie spotkać się z Głową Kościoła – papieżem Franciszkiem. Był bardzo zdecydowany i przekonany, że to właśnie jego największe pragnienie. Niestety pandemia utrudniła nam dość mocno możliwość realizacji tego marzenia wcześniej i dlatego chłopiec musiał uzbroić się w cierpliwość. Ta jednak została wynagrodzona i w poniedziałkowe, sierpniowe popołudnie ruszyliśmy w podróż do Włoch. Była to pierwsza podróż samolotem naszego Marzyciela i już to przysporzyło Piotrowi nie lada emocji. Nastolatek zachwycony był widokami, które mogliśmy podziwiać przez okienka samolotu. Gdy dotarliśmy już na miejsce – późnym wieczorem - znów było widać zachwyt w jego oczach, ale już najbardziej szczęśliwy tego wieczoru był w momencie gdy ksiądz Marcin dziarsko ruszył z hotelu w stronę placu Świętego Piotra. Piotr był zachwycony, że ma zaledwie pięć minut drogi do tego niezwykłego, wymarzonego miejsca i że może przyjść tutaj o każdej porze.

Najpiękniejsza jednak była dla nas jego reakcja gdy już po raz pierwszy ujrzał bazylikę. Najpierw uznał, że żartujemy i że to niemożliwe by do Stolicy Piotrowej było tak blisko. Gdy już zrozumiał, iż nie jest to żart zamarł, przyłożył dłonie do ust oraz napawając się widokiem, kontemplował. Nikt nie odważył się, by mu przeszkadzać. Zachwycaliśmy się jednak faktem, iż gdzieś w pobliżu bardzo głośno śpiewana jest ulubiona Pieśń Jana Pawła II – Barka. W języku polskim. Takim klimatem przywitał nas Watykan, a my przekonani byliśmy, że los właśnie tak chciał, że wszystko sprzyjało nam abyśmy byli tutaj… właśnie teraz. Podkreślić należy, że w pozostałe dni nie usłyszeliśmy już Barki po polsku, co jeszcze utwierdziło nas w przekonaniu, że marzenia mają ogromną moc, i że jeśli marzenie płynie prosto z serca to ziemia i niebo pragną aby zostało ono urzeczywistnione.

Następnego dnia zwiedzaliśmy Bazylikę od środka. Tutaj również byliśmy świadkami ogromnych emocji Piotrka przede wszystkim w momencie, gdy zobaczył on grób papieża Polaka – Jana Pawła II. Od razu upadł na kolana i wznosząc oczy ku niebu modlił się żarliwie. Być może dziękował za to, że się tu znalazł? Być może modlił się o zdrowie dla swoich przyjaciół, którzy toczą ciężką walkę o zdrowie? W końcu gdy go poznaliśmy mówił, że to właśnie chce uczynić. Uznaliśmy jednak, że to co miał wtedy w sercu niech pozostanie między nim, a świętym Janem Pawłem II, do którego kierował swoją modlitwę. Zwiedzając, Piotr zadawał ogrom pytań naszemu przewodnikowi – księdzu Marcinowi. Pragnął wiedzieć wszystko i o wszystko pytał. Chłonął wiedzę, którą duchowny chętnie i cierpliwie mu przekazywał. Oczywiście tego dnia sporo zwiedzaliśmy i jedliśmy pyszne, włoskie dania. Do hotelu trzeba było jednak wrócić odpowiednio wcześnie, aby następnego dnia wstać wypoczętym na audiencję, podczas której spełni się to, czego nasz Marzyciel pragnął najbardziej.

W środę, czyli w ten wielki dla Piotra dzień daliśmy mu jeszcze troszkę pospać, a we trójkę (jego brat – Paweł, ks. Marcin i ja) wstaliśmy bardzo wcześnie, bo o godz. 5:30 i wybraliśmy się pod Aulę Św. Pawła, gdzie odbyć się miała audiencja. Zdecydowaliśmy się na tak wczesną pobudkę, aby zapewnić Piotrkowi miejsce jak najbliżej. Nie byliśmy przekonani co do tego czy papież do niego podejdzie, ale chcieliśmy, aby chociaż widział go z jak najbliższej odległości. Po drodze spotykaliśmy polskich pielgrzymów, wszyscy byli urzeczeni powodem naszej podróży i zostawiali nas z ciepłym słowem i życzeniami. Na placu „ratowaliśmy się” kawą, ponieważ czekanie było dość długie, ale dzięki temu gdy Piotruś przyszedł mógł usiąść całkiem blisko. Zajęliśmy miejsca w trzecim rzędzie! Dla mnie to już było bardzo dużo! Jednak dzięki polskiej siostrze posługującej w Watykanie cała rodzina przeniosła się do jeszcze innego sektora, w którym bardziej prawdopodobne było, iż papież podejdzie i pobłogosławi osoby tam zgromadzone.

Podczas audiencji papież Franciszek mówił o hipokryzji oraz prawdzie, powołując się na List do Galatów. Obrazował nam postać św. Pawła, który miał wiele wad, ale był uczciwy. Przedstawiał także obraz ludzi, którzy udają zamiast być sobą co właśnie nazwać można obłudą/hipokryzją.

Po wygłoszeniu owych słów papież Franciszek zszedł do zgromadzonych ludzi, aby udzielić choć części indywidualnego błogosławieństwa. Nie wiem co wtedy myślał i czuł Piotrek, ale ja modliłam się o jedno: aby papież podszedł właśnie do niego. Po udzieleniu błogosławieństwa w sektorze dla osób niepełnosprawnych podszedł do grupy ludzi, w której był nasz Marzyciel razem ze swoją Mamą i bratem. Niezmiernie się cieszyłam, gdy ujrzałam, że stoi, a może nawet rozmawia z nimi dłuższą chwilę. Poczułam, że stanęliśmy na wysokości zadania, co oczywiście nie udałoby się bez księdza Marcina i wspomnianej siostry zakonnej. Potem okazało się, że papież nie tylko podszedł i pobłogosławił, ale przede wszystkim pozwolił niezmiernie uradowanemu chłopcu przytulić się i sam odpowiedział objęciem Piotrusia. Gdy otrzymałam filmik i zobaczyłam jak to wyglądało byłam niezmiernie wzruszona (szczerze mówiąc nadal jestem). Łez nie kryła również mama naszego Marzyciela, a także osoby, które były świadkami tej niezwykłej sytuacji. Cała rodzina otrzymała od Papieża różańce, którymi Piotrek cieszył się do końca wyjazdu i zapewne cieszy się nadal. Jestem pewna, że każdego dnia będą mu one przypominać o tym niezwykłym dniu. Nawet księdzu i mnie udało się uzyskać papieskie błogosławieństwo i dotknąć jego dłoni.

Rozemocjonowany Piotr do końca wyjazdu wspominał audiencję i chwilę, podczas której mógł przytulić się do Głowy Kościoła. Wyznał, że nie zapomni tego momentu do końca życia.

Reszta wyjazdu upłynęła nam na zwiedzaniu rzymskich, pięknych zakątków, tj.: Schodów Hiszpańskich, Koloseum czy Fontanny di Trevi. Opalaliśmy się także nad włoskim morzem.

Ostatniego wieczoru przed powrotem do Polski dopełniliśmy dzieła poprzez zaśpiewanie na placu Św. Piotra hymnu Światowych Dni Młodzieży z 2016 roku oraz Barki. W końcu Barką zostaliśmy przez Watykan przywitani więc teraz my Barką Watykan pożegnaliśmy.