Moim marzeniem jest:

Wyjazd do Hiszpanii do Salou i odwiedzenie parku Aventura

Piotr, 12 lat

Kategoria: zobaczyć

Oddział: Warszawa

Status marzenia: spełnione

Marzenie zostało spełnione dzięki pomocy

  • Połowinkowy bal charytatywny studentów Prawa i Administracji UW

pierwsze spotkanie

2018-12-28

W grudniowy piątkowy wieczór poznaliśmy Piotrka – radosnego 9-latka, który w towarzystwie swojej mamy oczekiwał nas w szpitalnej sali. Już na pierwszy rzut oka wydał nam się osobą ambitną, z głową pełną pomysłów, pomimo początkowej niewielkiej nieśmiałości. „Lodołamacz” w postaci klocków okazał się strzałem w dziesiątkę. Piotrek od razu rzucił się w wir pracy, konstruując pojazd strażacki. Co więcej, zrobił to w pełni samodzielnie – pomoc, o którą poprosił, była związana jedynie z otwarciem zestawu.

Nasz nowy podopieczny to osoba, która nie rozumie słowa „nuda”, a co więcej, po prostu nie ma go w swoim słowniku. Cały czas musi coś robić, kończy jedną rzecz i od razu przechodzi do drugiej. Z rozmowy z mamą wynikało, że nawet podczas wycieczki po Warszawie chciał odwiedzić wszystkie miejsca w ciągu jednego dnia, dla niego przecież wszystko jest możliwe!

W trakcie układania klocków i rozmowy zapytaliśmy go, o czym tak naprawdę marzy. Nie uzyskaliśmy od razu jednoznacznej odpowiedzi, ale wymieniając poszczególne kategorie marzeń, zauważyliśmy, że Piotrek to urodzony podróżnik. Okazało się, że bardzo lubi zwiedzać miasta, poznawać przyrodę, chciałby bawić się w parkach rozrywki, aquaparkach, a oczywiście najlepiej, żeby wszystko było razem! Dowiedzieliśmy się, że koniecznie to miejsce musi być za granicą, ponieważ nasz nowy podopieczny nigdy tam jeszcze nie był. W trakcie spotkania wyszło, że chłopiec nie może przestać myśleć o nowych miejscach do odkrycia. Teraz zostaje tylko do ustalenia, które z nich jest dla Piotrka tym wymarzonym – ważne, żeby było tam dużo atrakcji, bo nasz Marzyciel nie zamierza się nudzić podczas swojej pierwszej, wielkiej podróży. Dlatego też szybko przystępujemy do działania i przygotowujemy Piotrkowi kilka propozycji z różnych regionów Europy – tym sposobem sprawdzimy, która z nich będzie tą wymarzoną!

spotkanie - poznanie marzenia

2019-02-02

To już druga wizyta u naszego pełnego energii Marzyciela. W jedna ze słonecznych lutowych niedziel pojawiliśmy się u Piotrka.

Piotrek nie mógł się doczekać spotkania z nami. Gdy weszliśmy do sali, na której leżał nasz podopieczny od razu zrozumieliśmy, że nasze pierwsze wrażenie dotyczące tego, że jest to osoba nieznająca nudy, nie było mylne. Piotrka było słychać w całej sali, cały czas opowiadał nam o tym co się u niego działo i że już wie gdzie chce jechać. Ze wszystkich zaproponowanych przez nas propozycji wyjazdowych Piotrek wybrał odpoczynek w gorącej, malowniczej Hiszpanii wraz z wizytą w pełnym ekstremalnych wrażeń parku rozrywki Port Aventura, który będzie spełnieniem jego marzeń o dniach przepełnionych radością, zabawą, ale i okraszonych adrenaliną, którą tak uwielbia nasz Marzyciel. Staraliśmy upewnić się, że to jest rzeczywiście to, ale patrząc na jego reakcję podczas oglądania video promującego ten region Europy – nie mieliśmy już żadnych wątpliwości.

Podczas naszej wizyty Piotrek opowiadał nam, że ma już plan na wyjazd i wszystko wie, że weźmie ze sobą mamę i brata i oczywiście konsole, którą już zaplanował, że dostanie na komunię! Cały Piotrek planuje, działa i stara się nigdy nie nudzić. Zawsze ma masę pomysłów, a ich ilość zaskakuje zarówno jego mamę jak i wszystkich dookoła, także nas wolontariuszy.

 

Po spotkaniu z chłopcem wszystko już wiemy i przystępujemy do działania. Pomóżmy Piotrkowi wspólnymi siłami spełnić jego najskrytsze marzenie w gorącej Hiszpanii na kolejkach górskich i zjeżdżalniach wodnych, tak aby ten cudowny chłopiec mógł wykorzystać swoją energię na cudownej zabawie, odpoczywając od szarej, szpitalnej rzeczywistości, która otacza go w ostatnich miesiącach!

 

 

spełnienie marzenia

2022-09-04

W związku z pandemią Covid-19 Piotrek na realizację marzenia musiał trochę poczekać, dlatego gdy w sobotę pojechałam na dworzec kolejowy odebrać Marzyciela, jego brata i mamę zupełnie nie dziwiłam się atmosferze podekscytowania, którą dało się wyczuć od pierwszych sekund spotkania. Pół dnia spędziliśmy na rozmowach o tym jak będzie na wyjeździe, jak to jest latać samolotem, jakie atrakcje czekają na nas w parkach rozrywki, czy plaża i morze będą ładne oraz co dobrego będziemy mogli zjeść w Hiszpanii. Po kolacji odprowadziłam rodzinę do hotelu. Mama chłopców zastanawiała się jak się wyśpią, skoro ekscytacja rosła z minuty na minutę, a wylot mieliśmy w niedzielę nad ranem.

W niedzielę, 4 września skoro świt przybyłam pod hotel, w którym przebywała rodzina, aby zabrać ich na przygodę marzeń. Wszyscy ziewaliśmy, ale w dobrych nastrojach wsiedliśmy w taksówkę, następnie w samolot, aby około 10 rano wylądować w Barcelonie. U Marzyciela i jego rodziny stres wywołany pierwszym w życiu lotem samolotem oraz zmęczenie od razu gdzieś zniknęło, a wróciła ekscytacja i pobudzenie. Odpoczęliśmy trochę w hotelu, zostawiliśmy rzeczy i ruszyliśmy na spacer połączony z obiadem. Dzień upłynął nam spokojnie, bo zmęczenie związane z podróżą i niewyspaniem zaczęło brać górę.

Następnego dnia po śniadaniu rodzina udała się na hotelowy basen, a ja poszłam do parku rozrywki zasięgnąć języka i sprawdzić, którędy najlepiej będzie nam się dostać do Port Aventura. Mając już wszystkie niezbędne informacje wróciłam do hotelu, aby przez resztę dnia patrzeć na chłopców, którzy nie mogli doczekać się atrakcji, które mieliśmy zaplanowane na kolejny dzień. 

We wtorek po śniadaniu ruszyliśmy ku marzeniom. Plan mieliśmy taki, żeby zacząć od Ferrari Landu tak, żeby PortAventura został wisienką na torcie, ale okazało się, że w tygodniu, w którym przebywaliśmy w Salou zmienili godziny otwarcia parków i Ferrari Land był otwarty w godzinach popołudniowych, a nie porannych, jak to zwykle bywało, dlatego też naszą przygodę zaczęliśmy w największym parku. Krótki spacer pełen zachwytów nad atrakcjami, które na nas czekały i od razu zabrałam chłopców na głęboką wodę pod postacią Tutuki Splash, czyli zjazdu łódką po ogromnej zjeżdżalni wodnej. Piotrek bał się odrobinę, ale jego młodszy brat Patryk szybko okiełznał nerwy. Cali mokrzy, ale uśmiechnięci od ucha do ucha zeszliśmy z atrakcji do mamy chłopców, która nie przełamała strachu i nie weszła z nami. Następnie przespacerowaliśmy się po PortAventura, i zobaczyliśmy jakie atrakcje będą czekały na nas w piątek. Na niektóre z nich weszliśmy, na inne Piotrek tylko patrzył i mówił: „nie ma mowy, tu nie wchodzę”, po czym za namową Patryka zasiadaliśmy we trójkę na kolejce górskiej, krzycząc wniebogłosy albo śmiejąc się do rozpuku. Gdy wybiła godzina otwarcia FerrariLandu, przenieśliśmy się do świata samochodów. Żadne z nas nie miało odwagi wejść na gigantyczną kolejkę pośrodku parku, ale pozostałe atrakcje przypadły nam do gustu. Około godziny 19 opuściliśmy park, aby udać się do hotelu na kolację i odpocząć po dniu pełnym wrażeń.

Następny dzień spędziliśmy nad morzem, zaś w czwartek przyszedł czas na Caribe Aquatic Park. Szaleństwo wodne trwało cały dzień. Okazało się, że zjeżdżalnie wodne niezależnie od tego, jak były duże, przerażały Marzyciela mniej niż kolejki górskie i razem wchodziliśmy na większość atrakcji. Zabawa była tak wspaniała, że nie mieliśmy nawet czasu na robienie zdjęć, dlatego za te zabraliśmy się dopiero, gdy zamykano już park. Po kolacji od razu poszliśmy do łóżek, bo cały kolejny dzień mieliśmy spędzić w PortAventura, a wiedzieliśmy już, że park jest ogromny i ma wiele atrakcji, które na nas czekają, więc musieliśmy być wypoczęci.

Piątek upłynął nam na świetnej zabawie – jeździliśmy na kolejkach górskich, spływaliśmy w beczce rwącą rzeką, wygłupialiśmy się w strefie ulicy Sezamkowej, zderzaliśmy się samochodzikami, a nawet odwiedziliśmy ruiny azteckiego miasteczka, gdzie pływaliśmy na tratwach. Dzień upłynął nam niestety zbyt szybko, bo wszystko, co dobre, szybko się kończy, ale żeby wejść jeszcze raz na atrakcje, które nam najbardziej przypadły do gustu postanowiliśmy nie iść na kolację do hotelu, a zjeść ją na mieście. Był to świetny wybór, ponieważ obejrzeliśmy paradę i show na wodzie oraz fajerwerki na zamknięcie parku. Po dniu pełnym wrażeń udaliśmy się na ulubioną potrawę Piotrka, czyli na pizzę. Po kliku dniach przepełnionych wrażeniami ostatni dzień pobytu w Salou spędziliśmy na plażowaniu. Wieczorem wręczyłam uśmiechniętemu od ucha do ucha Piotrkowi dyplom spełnionego marzenia. W niedzielę rano wszyscy w świetnych nastrojach udaliśmy się na lotnisko i wróciliśmy do Polski cały czas rozmawiając o innych parkach rozrywki w Europie i przyszłych podróżach do nich.

Z tego miejsca chciałabym serdecznie podziękować studentom Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego za zorganizowanie połowinkowego balu charytatywnego na rzecz tego marzenia. Dziękuję również Tobie Piotrku za tak wspaniałe marzenie i cudownie spędzony czas z Tobą oraz Twoją rodziną. I pamiętaj – nigdy nie przestawaj marzyć!