Moim marzeniem jest:
inne
2005-03-10
"Krystianek jest dziś bardzo smutny i prawie cały dzień płacze" - takimi słowami przywitała nas Kasia, pani doktor o wielkim sercu z oddziału, na którym przebywał Krystian. Ale czy dziecko na zdjęciach obok przypomina smutnego, zapłakanego, nieszczęśliwego chłopca??? Pewnie, że nie!!! A to wszystko za sprawą wolontariuszy spełniających największe marzenie Krystianka...
Z Mariuszem umowiłam się o 16.00 przed bramą szpitala. Podchodząc do jego malutkiego, ale jak pakownego samochodu nie mogłam wyjść z podziwu jak te wielkie, pięknie zapakowane prezenty mogły się w nim zmieścić... no coż... cuda się zdarzają! Obładowani kartonami podążyliśmy w kierunku szpitala.
Na oddziale czekał już na nas Krystian, któremu dobry humor i usmiech odmówiły dziś posłuszeństwa. Fakt ten nie zniechęcił nas ani odrobinę. Pełni energii wkroczyliśmy do sali, gdzie Krystian na nasz widok po prostu rozpromieniał uśmiechem. Marzeniem Krystiana był traktor. Od nas dostał dwa: i taki zdalnie sterowany i taki, do którego poruszania niezbędne są nogi... jeden zielony, drugi czerwony.... jeden mniejszy, drugi większy.... oba cudowne. W dyżurce lekarskiej rozpoczęło się "ceremonialne" darcie papierów na prezentach i moment, który ja uwielbiam najbardziej... uśmiech dziecka na widok czegoś, co do niedawna bylo marzeniem! Uśmiech powalający, zniewalający, najpiękniejszy, najszczerszy, niekontrolowany, spontaniczny... jedyny! Uśmiech, dla którego warto zrobić wszystko!!!
Pierwszy uśmiech pojawił się na widok tego mniejszego, zielonego traktora. Krystianek z ogromnym zapałem przystąpił do pokonywania nim oddziałowych korytarzy nie zważając wcale na nogi pielęgniarek, rodziców czy wolontariuszy... robił z nich przeszkody, które za wszelka cenę trzeba było pokonać. W tym czasie gdy Krystianek wpatrzony w swój ciągnik oddawał się zabawie męska część wolontariuszy zajęła się składaniem drugiej, duuużżżej zabawki. Pomimo, iż mężczyźni, wydawałoby się, mają majsterkowanie we krwi zajęcie to okazało się wcale nie takie proste ;-) Z pomocą przyszła doktor Kasia, przynosząc wszystkie dostępne przedmioty (łącznie ze sprzętem medycznym), które choć w części przypominały narzędzia majsterkowicza ;-) Po chwili Krystianek siedział już na czerwonym traktorze! Przyczepił sobie do niego balonik fundacyjny, mniejszy zielony ciagnik zapakował na przyczepę i pomknął... i tyle go widzieliśmy!
Nikt nie miał odwagi i sumienia przeszkodzić Krystiankowi w radosnej zabawie z marzeniami... nikt nie chciał tego zrobić... widok uśmiechniętej buźki chłopca rozpalał też nasze serca!