Moim marzeniem jest:
pierwsze spotkanie
2004-07-19
19 lipca 2004 r., godz. 18.00. Jedziemy z Tomkiem do Hostelu przy Klinice Hematologii i Onkologii Dziecięcej w Poznaniu na spotkanie z Adasiem Adamczakiem.
Nasz bohater ma 10 lat, piękne błękitne oczy i kręcone jasne włosy. Niczym amorek z reklam na odżywki dla dzieci. Wiemy, że interesuje się wyścigami na żużlu, motorami, samochodami. Lubi gry komputerowe, filmy na DVD i video. Wiemy też, że nie lubi malować ani rysować.
Po sympatycznym przywitaniu, z pełną premedytacją wręczamy mu blok rysunkowy z pisakami, prosząc o wykonanie paru rysunków. Pierwszy autoportret, trzy następne to marzenia. O dziwo Adaś zasiadł do pracy bez protestów. Efekt był zaskakujący. Powstały cztery prace. Bez wahania na pierwszym miejscu swoich licznych marzeń stawia laptop.
Praca tak bardzo pochłonęła naszego artystę, że ślady pisaków były wszędzie. Od rąk począwszy na brodzie skończywszy. Dobrze, że w zakamarkach naszych toreb mieliśmy dalszy ciąg ălodołamacza". Ale ostatecznie od malowania marzeń odciągnął Adasia dopiero motor na radio. To był ten efekt, o którym marzą wszyscy wolontariusze. Twarz naszego "amorka" rozpromieniła się, oczy rozbłysły błękitem nieba, ukazały się wszystkie ząbki w szerokim uśmiechu, a włoski zaczęły się skręcać od potu, który pojawił się niespodziewanie.
I tyle miałam z mojego partnera Tomka oraz Adasia. Obaj zniknęli na długim korytarzu Hostelu. My (mama Adasia i ja Ewa) z nieukrywaną radością przyglądałyśmy się radosnej zabawie obu "chłopców". I o to chyba chodziło! Z przekonaniem możemy się chyba pochwalić, że wizyta u Adasia Adamczaka udała się doskonale!!! Ja wcale nie jestem nieskromna! Odczytałam to z twarzy Adasia, jego mamy, Tomka no i podpowiedziało mi to moje serce.
inne
2004-08-02
Adaś Adamczak z Miechcina pierwszym jubileuszowym marzycielem Fundacji Mam Marzenie. 10-letni chłopiec otrzymał we wtorek swój wymarzony laptop. Na spełnienie swojego marzenia czekał zaledwie 14 dni.
Adaś od 6-ciu lat cierpi na neuroblastomę (nowotwór śródpiersia). Z tego powodu jest niestety częstym bywalcem na V Oddziale Hematologii i Onkologii Dziecięcej Szpitala Klinicznego w Poznaniu. Właśnie tam - dwa tygodnie temu - po raz pierwszy odwiedzili go wolontariusze FMM: Ewa Stolarska i Tomasz Moczerniuk.
Na spotkanie szli przygotowani. "Z rozmowy telefonicznej z matką Adasia dowiedzieliśmy się, że chłopiec interesuje się wyścigami na żużlu, motorami, samochodami." - mówi wolontariuszka Ewa - "Lubi też gry komputerowe, filmy na DVD i video." Zabrali więc ze sobą worek prezentów, które - za fundacyjną nomenklaturą - określają mianem "lodołamaczy". "Służą one do przełamania barier między dzieckiem a wolontariuszami, co z kolei znacznie pomaga w przeprowadzeniu wywiadu na temat marzenia." - wyjaśnia Tomek.
Adaś czekał na nich w przyszpitalnym pokoju hostelowym. Jego piękne błękitne oczy i kręcone, jasne włosy sprawiły, że bardziej przypominał amorka z reklam na odżywki dla dzieci niż małego pacjenta z trzecią wznową nowotworu. Lody zostały przełamane dosyć szybko. Otrzymane pisaki poszły w ruch i po chwili chłopiec wykonał trzy prace przedstawiające swoje marzenia. "Staramy się, aby dziecko opowiedziało nam o swoim głównym marzeniu oraz o tzw. marzeniach awaryjnych, na wypadek gdy marzenie główne z różnych względów nie będzie wykonalne." - wyjaśnia Tomek. Adaś na pierwszym miejscu umieścił laptop. Jego marzenia awaryjne to wyjazd na żużlowe Grand Prix w Polsce lub aparat cyfrowy.
W nagrodę za swoje wysiłki mały marzyciel otrzymał jeszcze jeden prezent: zdalnie sterowany motocykl, na widok którego twarz chłopca rozpromieniła się szerokim uśmiechem. "To był ten efekt, o którym marzą wszyscy wolontariusze." - wyznaje Ewa. Zabawa motocyklem tak pochłonęła Adasia, że wolontariuszom nie pozostało nic innego jak tylko się pożegnać. Adaś "jechał" na nimi aż do bramy szpitala.
Formalności związane ze spełnieniem marzenia zajęły kilka dni. Za fundacyjne pieniądze zakupiono laptop, joystick i optyczną mysz. Te dwa rekwizyty wraz z grami komputerowymi stanowiły tzw. "oprawę marzenia". "Wolontariusze wchodzący w skład grupy kontaktowej sami dokonują wyboru oprawy." - tłumaczy Tomek - "Chodzi o to, aby jeszcze bardziej upięknić marzenie i dodać coś od siebie." Pozostało tylko umówienie się z Adasiem na kolejną wizytę w szpitalu. Mama zaproponowała wtorek, 3 sierpnia.
Kulminacyjne spotkanie miało miejsce w gościnnej dyżurce u Dr. Dariusza Stencla. Ewa, Ala i Tomek schowali laptop pod biurkiem i przystroili pokój białymi balonikami z logiem Fundacji. "Baloniki są naszym nieodłącznym rekwizytem." - mówi Tomek - "Symbolizują one dziecięce marzenie, które jest tak ulotne i czasem wydaje się być nieosiągalne. My staramy się złapać to marzenie, sprowadzić na ziemię i wręczyć je dziecku. To także symbol nadziei."
Adaś wszedł do pokoju w towarzystwie mamy i stojaka z kroplówką. Był nieco zażenowany, ale rozluźnił się kiedy Ewa - żartobliwie obwieszczając że "kosmici wysłuchali Jego próśb" -wręczyła mu mysz i joystick-a. Potem Tomek - sterowany przez Adasia - "odszukał" laptop podczas gry w "zimno/ciepło". Adaś z podekscytowaniem, ale i z wielką wprawą wypakowywał sprzęt z pudełek i podłączał kable. Widać było, że nie mógł się doczekać kiedy po raz pierwszy wypróbuje wszystkie jego zalety. Natychmiast odpalił swoją ulubioną grę GTE Vice City, w której wcielił się w rolę ... łobuza ulicznego i pirata drogowego. Do końca wizyty piratował po wirtualnych ulicach Miami i nawet nie zauważył kiedy wolontariusze pożegnali się z matką i wyszli. Nic dziwnego - w tamtym wirtualnym świecie jest przecież zdrowy, silny i wszyscy mu schodzą z drogi. Tam zapomina o swojej jakże nieszczęśliwej rzeczywistości. Będąc w tamtym, wymarzonym świecie zawadiacki uśmiech nie schodził mu z twarzy.