Moim marzeniem jest:
pierwsze spotkanie - poznanie marzenia
2018-07-05
Emilka jest bardzo odważną i uśmiechniętą od ucha do ucha nastolatką. Kocha wakacje. To jej ulubiony czas w roku. Lubi wtedy wyjeżdżać ze swoją rodziną i cieszyć się odpoczynkiem od szkoły. W te wakacje była z rodzicami i bratem nad polskim morzem. Nie mieli jednak idealnej pogody, dlatego Emilka ma marzenie związane z podróżą. Chce pojechać nad ciepłe morze, ale takie naprawdę ciepłe. Jej pierwszym pomysłem był Egipt. Jednak po rozważeniu innych opcji nasza Marzycielka zaczęła zmieniać zdanie. Kolejnym pomysłem była Turcja, później Chorwacja, Bułgaria, Portugalia i inne kraje. Oglądając zdjęcia różnych części świata, Emilka nabrała dużych wątpliwości, jaki jest cel wymarzonej podróży. Nie ma w tym nic dziwnego, przecież ma to być jej największe marzenie! Po długich rozważaniach udało nam się znaleźć idealne miejsce. W trakcie poszukiwania pięknych miejsc natrafiliśmy na grecką wyspę Mykonos. Emilka zakochała się w tamtych plażach i widokach, które zapierają dech w piersiach. Małe, gustowne, białe domki o niebieskich drzwiach i okiennicach, położone wzdłuż wąskich uliczek trafiły w gust naszej Marzycielki. Daliśmy Emilce jeszcze trochę czasu, żeby zobaczyć, czy nic się w tej kwestii nie zmieni. Kto wie, może Emilka znajdzie jeszcze lepszy dla siebie cel podróży. Wiemy jedno – na pewno będziemy robić wszystko, żeby Emilka pojechała na wymarzone wakacje.
spełnienie marzenia
2019-09-30
Kiedy za oknem już szaro, pada deszcz i robi się coraz chłodniej najlepiej jest spakować walizkę i wyruszyć na wymarzone wakacje! Nie ma to jak przeżyć jeszcze tydzień lata jesienią i to w przepięknych okolicznościach przyrody. Emilka zabrała nas w fascynującą podróż na Fuerteventurę, wyjątkową Wyspę Kanaryjską.
Wspólna przygoda zaczęła się 30 września na lotnisku w Warszawie. Po ponad 5 godzinach lotu (dla Emilki pierwszego w życiu) wylądowaliśmy w miejscu, gdzie temperatura o jakieś 20 stopni przewyższała tę w Polsce. Z lotniska jechaliśmy busem na południe wyspy prawie cały czas widząc Atlantyk. Nie marnowaliśmy czasu i zaraz po rozpakowaniu rzeczy w hotelowych pokojach popędziliśmy na powitanie z oceanem. No może nie dosłownie pędziliśmy, bo zejście na plażę nie było takie proste – trzeba było pokonać wiele schodów w dół, aby znaleźć się na przepięknej plaży z
cieplutkim, złocistym piaskiem. Widok przepiękny, ocean łagodnie szumiał, woda cudowna.
Emilka bez dłuższego wahania sprawdziła temperaturę – idealna! Pierwszego dnia, na ile sił nam jeszcze starczało – pozwiedzaliśmy hotel i jego okolicę i po kolacji padliśmy w swoich pokojach ze zmęczenia. Przed nami był cały tydzień do rozplanowania i rozkoszowania się cudowną wyspą.
Na drugi dzień podjęliśmy decyzje, że wyruszymy na dwie większe wyprawy – jedną wokół wyspy, aby poznać co skrywa poza naszą okolicą oraz drugą – do Oasis Parku, wielkiego ogrodu zoologicznego. A poza tymi wyprawami będziemy raczyć się kąpielami w oceanie, a także w basenach. Nasz hotel położony był trochę na uboczu i do najbliższej miejscowości – Morro Jable – mieliśmy kilka kilometrów, decydowaliśmy się na podróże komunikacją autobusową.
Jesteście ciekawi, jaka temperatura jest na Fuercie na początku października? Wyobraźcie sobie, że to środek lata nad Bałtykiem i termometry pokazują… 34 stopnie Celsjusza na plusie! Ale tu wilgotność i przede wszystkim wiatr sprawiają, że tego aż tak bardzo się nie odczuwa. Podczas całodniowej wycieczki po Fuercie dowiedzieliśmy się wielu ciekawych informacji owyspie i jej mieszkańcach, zwiedziliśmy ją wzdłuż i wszerz. Byliśmy na plantacji aloesów i poznaliśmy jaką moc skrywa ta roślina. Opowieściami raczył nas pan Grzegorz, który już od wielu lat mieszka na Fuercie, zauroczony nią i ludźmi tu żyjącymi. Przejechaliśmy na północ wyspy, skąd prawie widać sąsiadującą wyspę Lanzarote, a na wyciągniecie ręki jest wyspa Lobos, pochodziliśmy po największej piaskownicy czyli olbrzymiej plaży Corralejo. Odwiedziliśmy farmę, gdzie oprócz tysięcy kóz spotkać można i inne zwierzęta (konia, świnie, a nawet wielbłąda). Karmiliśmy wiewiórki w miejscowości Ajuy, gdzie plaża jest czarna, a wiatr wieje tak silny i fale są tak groźne, że nie można wchodzić do wody. Pokonaliśmy wiele zakrętów górskich, czasami droga była tak wąska, że dwa samochody na pewno nie mogłyby się na niej minąć. To była cudowna wyprawa! Kolejne dni mijały nam na wylegiwaniu się przy basenie czy wyprawach do Morro Jable, gdzie raczyliśmy się nie tylko kąpielami w oceanie, ale także darmowym internetem! Wystarczyło kupić jakiś napój czy loda w kafejce, za co dostaliśmy dostęp do wifi, a że kafejka była praktycznie na plaży, to nasza baza była tuż obok niej.
W przedostatni dzień pobytu pojechaliśmy do Oasis Parku – ogromnego ogrodu zoologicznego. Jedną z atrakcji była audiencja u… lemurów! Mogliśmy wejść do ich wybiegu – one mogły na nas wskakiwać, my natomiast nie mogliśmy ich dotykać. To było spore wyzwanie, bo pokusa była wielka! Zaopatrzeni w karmę mogliśmy, a w zasadzie Emilka mogła karmić wielbłądy, kozy, owce. Obejrzeliśmy pokaz papug, występ fok i lwów morskich. Z bliska przyglądaliśmy się wężom i jaszczurom, te jakoś nie do końca przypadły wszystkim do gustu. Cóż, nie z każdym zwierzęciem da się zbudować silną więź emocjonalną.
I tak minął nam wyjątkowy czas – skradliśmy trochę dodatkowego lata tej jesieni za co z całego serca dziękujemy Emilce i jej cudownej rodzinie! O tym, jaka pogoda powitała nas po wylądowaniu w Warszawie, nie napiszemy. Przed oczami zachowamy przepiękne widoki, a na skórze chcemy jak najdłużej czuć ciepły wiatr i słońce.
Serdecznie dziękujemy za spełnienie marzenia Emilki firmie H&M oraz wszystkim, którzy przekazują 1% podatku na rzecz naszej Fundacji!