Moim marzeniem jest:
XVII LO w Poznaniu
pierwsze spotkanie
2008-02-24
W niedzielę 24 lutego, mknęliśmy już z rana do naszego marzyciela. Powitała nas mama Patryka, a Patryk z uśmiechem wziął "ciocię" Anetę za rękę i dziarsko zaprowadził do pokoju gościnnego. Tam poznaliśmy jego babcię, tatę i starszego brata.
- Jaki macie dla mnie prezent? - zapytał Patryk.
- A skąd wiesz, że mamy ?? - z uśmiechem odparował Piotr.
Patryk zmieszał się, odrobinę spochmurniał, ale już po chwili rozpromienił się, kiedy dostał swój "lodołamacz" - zestaw samochodzików doskonale nadających się do zabawy w małego budowniczego. Motoryzacja i to w dodatku specjalistyczna nie bywa pasją kobiet, ale Aneta wspaniale zaangażowała się w rozpoznanie wszystkich modeli aut i aranżacje działań, których szefem oczywiście był Patryk. Aneta i Patryk tak dobrze się rozumieli i tak świetnie bawili, że nie wiadomo kiedy, przy akompaniamencie muzyki zaczęły się wspólne tańce. Po prostu domowa edycja programu "Taniec z gwiazdami". Tylko kto w tej parze był gwiazdą? Mieliśmy wrażenie, że Aneta, ale patrząc na Patryka można powiedzieć, że doskonale dotrzymywał jej kroku. Taki mały gwiazdorski duet. Taki fundacyjno-marzycielski gwiazdozbiór.
Następnym punktem programu była jazda na rowerze. Z radością oglądaliśmy popisy Patryka jeżdżącego fantazyjnie z szerokim uśmiechem na twarzy. Atmosfera była przyjemna, wszelkie lody ustąpiły, ciocia Aneta była już jakby w rodzinie, więc przyszła właściwa pora na rozmowy o marzeniach i ... właściwie nie było żadnych rozmów. Mogliśmy się tego spodziewać, gdy Patryk pokazywał nam pedały gazu, hamulca i sprzęgła w samochodzie swojego taty, gdy uruchamiał radio i trąbił klaksonem dla fasonu. Tak, pasja samochodowa była bardzo wyraźna, więc marzenie Patryka nie pozostawiało wątpliwości. Było autentyczne i przemyślane. Autko na akumulator! Marzenia "awaryjne"? Nie, autko na akumulator i już.
Kiedy misję pierwszego spotkania z marzycielem uznaliśmy za spełnioną, Patryk pożegnał się ze wszystkimi, nieco mocniej uściskał Anetę i ruszyliśmy w drogę. Widzieliśmy, dopóki nie zniknęliśmy za zakrętem, całą rodzinę machającą nam na pożegnanie rękoma. Jechaliśmy z nadzieją, że do spełnienia marzenia Patryka poprowadzi nas szybka i prosta droga. Że zamiast wybojów i serpentyn, staną na niej z daleka widoczne drogowskazy - sponsorzy, którzy pomogą spełnić marzenie Patryka.
spełnienie marzenia
2008-05-07
5 kwietnia wraz z osobami działającymi w Fundacji Mam Marzenie pojechałam do Leszna, aby spełnić marzenia 6 letniego Patryka. Czerwony samochód, o którym śnił, był już złożony, radio zaopatrzone w baterie, wszystko świetnie zorganizowane, zapięte na ostatni guzik. Patryk szybko poczuł się właścicielem auta, odbył kilka jazd próbnych, przeprowadził przegląd, na koniec zaparkował w garażu.
Widząc radość chłopca pomyślałam, jak dobrze, że wpadliśmy na pomysł zbiórki pieniędzy. Nie ma nic przyjemniejszego niż wiedzieć, że nasz trud się opłacił, oczywiście nie w materialnym wymiarze tego słowa, ale duchowym. Jak dobrze jest widzieć, że pomogliśmy konkretnej osobie, małemu chłopcu, którego oczy jaśniały radością na widok autka. Świadomość, że choć na chwilę zapomniał o ciężkiej chorobie sprawiła, że zyskaliśmy energię do podejmowania kolejnych wyzwań na drodze pomocy innym.
Spotkanie z Patrykiem uświadomiło mi, że wystarczy pomysł, dobra wola i chęci, aby uszczęśliwić drugiego człowieka, że odpowiedzialność za drugiego człowieka, tworzy nowe międzyludzkie więzi, które decydują o istocie życia jednostki i zbiorowości. Nie mam wątpliwości, że zaangażowanie w spełnienie marzenia Patryka nadało naszemu życiu nowy wymiar. Istniejemy nie tylko dla siebie, a świat potrzebuje wolontariuszy gotowych z poświęceniem przywracać uśmiech, radość i nadzieję. Potrzeb jest wiele, więc obudźmy naszą wrażliwość i wyjdźmy naprzeciw drugiemu człowiekowi, szczególnie temu małemu, choremu, bezradnemu.