Moim marzeniem jest:

Przejazd po torze rajdowym z Leszkiem Kuzajem jego samochodem

Marek, 17 lat

Kategoria: być

Oddział: Poznań

Status marzenia: spełnione

pierwsze spotkanie

2007-10-17

Piękna złota jesień niesie ze sobą nie tylko złociste słońce, kolorowe liście i skarby w postaci kasztanów i żołędzi, ale także pełne marzeń, magiczne dni. W jednym z takich dni wybrałam się wraz z Piotrem odwiedzić Marka - 17-letniego fana motoryzacji.

Nasz Marzyciel przebywał akurat w szpitalu. Kiedy weszliśmy na oddział, poprosiliśmy panią pielęgniarkę, o przyprowadzenie go do nas. Pragnęliśmy zrobić mu jak największą niespodziankę. Element zaskoczenia udał się w 100%. Marek, choć powiadomiony wcześniej o naszej wizycie, z chwilą ujrzenia pielęgniarki na sali, pomyślał, że zostaje wzięty na kolejne badania. Co ciekawe nawet w takiej chwili uśmiech nie schodził mu z twarzy.

Kiedy wraz z Markiem i jego tatą zasiedliśmy w dyżurce pań pielęgniarek, nadszedł czas na wręczenie lodołamacza. Dużo rozpakowywania nie było - wystarczyło rozwiązać zieloną wstążkę. Więcej problemu sprawiło Markowi obejrzenie prezentu. Plecak, bowiem, który dostał, w każdej kieszeni miał ukryty jakiś drobny upominek. Wszystkie te rzeczy wiązało jedno - nazwy marek samochodów. Po pierwszych uśmiechach nadszedł czas na kolejne związane z marzeniami Marka. Zadaliśmy więc pytanie: "Jakie jest twoje największe marzenie?" Nasz marzyciel miał już przygotowaną odpowiedź: "Chciałbym się przejechać po torze rajdowym z Leszkiem Kuzajem jego samochodem". Juuuuuuuuupi! Ekstra marzenie! Piotrowi aż zaświeciły się oczy. Zasady są jednak znane: marzenie wypowiedziane musi być narysowane. Hihi, Marek trochę się zakłopotał, no bo jak narysować Leszka Kuzaja? Wtedy, ponieważ mam miękkie serce, postanowiłam przyjść mu z pomocą i podałam kartkę, na której widniała wydrukowana postać znanego rajdowca. Skąd wiedziałam? To już moja tajemnica...

Do pełni rysunku wystarczyło narysować samochód. Marek bardzo starannie rysował aż po dobrych 20 minutach dzieło było skończone. Z następnymi dwoma marzeniami miał trochę problemu. Kilka minut myślał i w końcu zadecydował. Jego drugim marzeniem jest samochód spalinowy zdalnie sterowany, a trzecim udział w Targach Motoryzacyjnych na terenie Niemiec.
Niestety wszystko co dobre szybko się kończy - tak jak nasze spotkanie. Dlatego niechętnie pożegnaliśmy Marzyciela i jego tatę, mając jednak nadzieję, że wkrótce znów się spotkamy. Marek odszedł do swojej sali, a ja z Piotrem do samochodu. Jednak już do końca dnia nasze myśli zajęte były marzeniem Marka i rodzącymi się pomysłami na jego realizację. Mamy nadzieję, że nam się uda. Mocno trzymajcie kciuki!

inne

2008-05-10

W czwartkowe słoneczne popołudnie zaczęła się Wielka Przygoda Marka. Marek czekał na nas przed domem, gotowy ruszyć w drogę. Zapakowaliśmy bagaże do samochodu, pożegnaliśmy rodzinę Marzyciela i pojechaliśmy.

Droga nikomu się nie dłużyła. Każdy z nas zastanawiał się, co wydarzy się następnego dnia. Jednak najbardziej podekscytowany był Marek. No cóż, w końcu czekała go przejażdżka (a właściwie ostra jazda) z samym Leszkiem Kuzajem i to podczas odbywającego się w okolicach Świdnicy Rajdu Elmot!

Na miejsce noclegu dotarliśmy późnym wieczorem. Po kolacji usiedliśmy przy herbacie i zaczęliśmy planować następny dzień. Byliśmy dobrze przygotowani. Mieliśmy mapy mającego odbyć się rajdu oraz program całej imprezy. W końcu postanowiliśmy: pobudka o 8.00, śniadanie i start do Walima na spotkanie z rajdowcami.
Wszystko poszło zgodnie z planem i na umówionym miejscu byliśmy punktualnie. Ekipę Subaru łatwo było znaleźć. Ich wielkie niebieskie samochody widać z daleka. Przywitała nas pani Basia Sztyk, asystentka Leszka Kuzaja. Ponieważ Mistrz sprawdzał przygotowanie samochodu na trasie, zaproponowała nam rozejrzenie się po ich miejscu serwisowym. Marek z zainteresowaniem oglądał pracę mechaników, zajrzał do samochodu serwisowego pełnego opon i narzędzi, a przede wszystkim robił mnóstwo zdjęć. Po chwili podszedł do nas koordynator, pan Tomasz Borysławski, który wręczył Markowi kask i kombinezon ognioodporny. Po kilku minutach Marek wyglądał jak profesjonalny kierowca. Ach, jak wszyscy mu zazdrościliśmy.

Nagle usłyszeliśmy warkot sportowego samochodu. To Leszek Kuzaj przyjechał swoim Subaru. Markowi z radości zaświeciły się oczy. Mechanicy unieśli Subaru i rozpoczęli prace serwisowe. Wtedy też do Marka podszedł pilot Robert Hundla i wręczył mu swoje notatki nawigacyjne. Teraz nasz Marzyciel mógł godnie zająć jego miejsce. Gdy wszystko było gotowe Marek wsiadł do auta. Trudno było przedostać się przez tzw. klatkę, ale w końcu się udało. Nasz Marzyciel stwierdził krótko: "Twardo tu". Założył balaklawę i nasunął kask. Dociągnięto pasy bezpieczeństwa, podłączono Marka do interkomu i dano znak do odjazdu. Leszek Kuzaj odpalił Subaru i ruszyli. Marzenie Marka właśnie się spełniało!

Co się działo w trakcie jazdy? Marek relacjonował, że nawet nie wie z jaką prędkością jechali, gdyż po przekroczeniu 60 km/h przestał zwracać uwagę na licznik. W samochodzie strasznie trzęsło i czuł każdy kamyczek, po którym przejechali. Mimo tych niewygód Marek wrócił szczęśliwy i rozradowany. Opowiadał o tym, jak wspaniale przejeżdżało się ostre zakręty i jakie wrażenie robią stojący na trasie kibice, widziani zza szyby pędzącego na "łeb na szyję" auta, kierowanego na szczęście wprawną ręką mistrza. To wszystko mogliśmy sobie tylko wyobrazić.

Przed pożegnaniem z Leszkiem Kuzajem i wspólnych zdjęciach ruszyliśmy dalej. Czasu do rozpoczęcia rajdu zostało jeszcze sporo, więc wykorzystaliśmy go zwiedzając sztolnię w Walimiu. Przypadkowo spotkany, sympatyczny fan rajdów samochodowych pokazał nam na mapie, na którym odcinku trasy stanąć najlepiej. Posłuchaliśmy jego rady i znaleźliśmy ciekawe miejsce na odcinku Bukartów - Świdnica. Wrażenia były niezapomniane. Świecące słońce, szybkie samochody i wspaniałe widoki dookoła. Do szczęścia nie potrzebowaliśmy niczego innego. Dzień zakończyliśmy wizytą w Parku Serwisowym. Mogliśmy rozejrzeć się po całym stanowisku Teamu Subaru, a nawet skorzystać z okazji i zjeść kolację w firmowym namiocie.

Drugi dzień pobytu rozpoczęliśmy od wczesnej pobudki. Tym razem znaleźliśmy ciekawe miejsce na odcinku Rościszów - "Sztolnie Walimskie" i z zapartym tchem oglądaliśmy wyczyny rajdowców, którzy sprawnie wymijali ustawioną szykanę (a może to była ostroga?). Stamtąd też obserwowaliśmy dziesiąty OS ("oes"- odcinek specjalny).

Po kolejnej dawce wrażeń niechętnie zaczęliśmy myśleć o powrocie do domu. Postanowiliśmy odwiedzić jeszcze raz park serwisowy. Z przyjemnością oglądaliśmy jak mechanicy dokręcają śruby, zmieniają opony, dwoją się i troją, by w 20 minut doprowadzić Subaru do stanu idealnego. Udało nam się wymienić pożegnalny uścisk ręki z zabieganym Leszkiem Kuzajem i ostatni raz zobaczyć odjeżdżające Subaru na kolejny odcinek specjalny.

Nie zapomnimy wspaniałych chwil w gronie Subaru Poland Rally Team, w sercu pozostanie nam piękne wspomnienie, a w oczach obraz szczęśliwego Marka wysiadający z Subaru po jeździe z Leszkiem Kuzajem.

Dziękujemy bardzo panu Leszkowi Kuzajowi, jego współpracownikom pani Basi Sztyk, panu Tomaszowi Borysławskiemu, panu Robertowi Hundlowi oraz całej ekipie Subaru Poland Rally Team za okazaną pomoc, serdeczność i serce oraz w to, że tak jak my uwierzyli w magiczną moc marzeń!

Sponsorzy: