Moim marzeniem jest:
pierwsze spotkanie - poznanie marzenia
2018-04-20
Marzenie Sebastiana poznałyśmy w ciepłe, kwietniowe popołudnie. Udałyśmy się w drogę do Witnicy, gdzie mieszka 17-letni Marzyciel pełne domysłów co do możliwych marzeń chłopca. Kilka dni wcześniej podczas rozmowy telefonicznej z rodzicami dowiedziałyśmy się, że Sebastian bardzo lubi sport, w tym oczywiście piłkę nożną, a inną jego ulubioną rozrywką jest czytanie. W prezencie „na przełamanie lodów” chłopiec dostał od nas mały pakiet książek – album piłkarski i powieść fantasy, a także szarego pluszowego misia. Nie chcąc sprawić nam przykrości, z uśmiechem podziękował za upominek, mówiąc, że „nigdy nie jest się za starym na misia”. Po krótkiej i przyjemnej rozmowie z Sebastianem i jego rodzicami, podczas której przedstawiłyśmy mu wszystkie rodzaje marzeń, jakie przyszły nam do głowy, Sebastian oznajmił, że nie potrzebuje już czasu do namysłu, ponieważ nad swoim marzeniem zastanawiał się dwa lata. Postanowił zgłosić się do nas, dopiero gdy był już absolutnie pewien swojej decyzji. Nasze domysły zdały się na nic: Marzyciel ujawnił nam, że jego największym marzeniem jest dobry sprzęt fotograficzny, który pozwoliłby mu na dobre rozpocząć naukę fotografowania. Tym razem pasja artystyczna przeważyła nad miłością do sportu, ale mamy wszelkie powody, by sądzić, że jest to najlepiej przemyślany wybór, z jakim się spotkałyśmy. Sebastian chciałby dostać aparat Nikon D7200 wraz z obiektywem i statywem.
Jeśli chciał(a)byś pomóc w spełnieniu marzenia chłopca, zachęcamy do kontaktu z Joanną Grzybiak - numer tel.: 515 199 630; e-mail: joanna.grzybiak@mammarzenie.org
spełnienie marzenia
2018-07-17
Wyposażone w ogromne pudło udałyśmy się w podróż do naszego marzyciela Sebastiana. Było to 19 lipca w ciepłe popołudnie. Nieco zasapane po wspinaczce na najwyższe piętro przywitałyśmy się z Sebastianem. W oczach dały się zauważyć wesołe iskierki i wyraźnie zdziwienie. Pewnie chodziło o wielkość pudła, bo Sebastian oczekiwał przecież aparatu o zdecydowanie mniejszych gabarytach. Wiedziony ciekawością, drżącymi rękami zaczął rozpakowywanie. Po otwarciu kartonu ukazała się najpierw torba, potem obiektyw i wreszcie sam aparat. A nie! Jeszcze statyw, który już samotnie spoczywał na dnie. Wrażenie było tak duże, że nawet na ustach nieśmiałego Sebastiana pojawił się szeroki uśmiech. A oczy... Oczy mówiły wszystko. Dało się zauważyć na przemian zachwyt, wdzięczność i radość. Tak wielką przyjemność mogłyśmy sprawić dzięki sponsorowi LIDL Sp. z o.o.
Ale to nie był koniec niespodzianek. Miałyśmy dla Sebastiana jeszcze coś ekstra, coś czego się nie spodziewał. Były to… lekcje fotografii. A pierwsza z nich miała się właśnie rozpocząć. Dzięki uprzejmości Krzysztofa Szmytkiewicza, wielkiego pasjonata tej dziedziny sztuki, mogłyśmy wnieść kolejny promyk w życie Sebastiana. Panowie natychmiast znaleźli wspólny język. Sebastian uważnie słuchał o formacie DX, przesłonach, naświetlaniu i innych terminach dla laika brzmiących jak język obcy. Nieśmiałość Sebastiana gdzieś wyparowała…i właściwie świat poza aparatem przestał się liczyć, ba, można powiedzieć, że przestał istnieć. Nasze wyjście pozostało niezauważone ☺
Serdecznie dziękujemy sponsorowi Lidl Sp. z o.o oraz Krzysztofowi Szmytkiewiczowi.