Moim marzeniem jest:
pierwsze spotkanie
2008-07-22
Nastało późne popołudnie, ale upał wciąż dawał się we znaki. Promienie lipcowego słońca przedzierały się przez korony drzew, by ostatecznie utonąć w tumanie kurzu za samochodem. Jednostajny dźwięk pracy silnika przerywany był co jakiś czas stęknięciem amortyzatorów na wybojach, w miarę jak pokonywaliśmy kolejne kilometry leśnego duktu. W samochodzie przed nami nasz pilot sprawnie pokonywał kolejne zakręt,y zostawiając nas nieco w tyle. W końcu wyjechaliśmy z lasu.
Początek powieści przygodowej? Niezupełnie. Jechaliśmy do naszego marzyciela Adasia, który mieszka w niewielkiej miejscowości pośród lasów. Niestety nasza orientacja w terenie przeminęła wraz z harcerską młodością i byliśmy zmuszeni zadzwonić po przewodnika w osobie taty Adasia. Na miejscu przyjęto nas bardzo ciepło, choć sam marzyciel był nieco nieufny i onieśmielony. Z wahaniem otwierał upominek, który mu przywieźliśmy, ale widok książki o motorach, którymi się bardzo interesuje, wyraźnie go poruszył. Jednak, jak na poważnego mężczyznę przystało, postanowił nie okazywać emocji i zachować pewien dystans. Tymczasem jego młodszy brat Patryk ochoczo zabrał się do zabawy balonami i otrzymanym od nas samochodzikiem. Nie zważając na nic, z ożywieniem odpowiadał na wszystkie pytania - zarówno skierowane do niego, jak i do Adasia.
Wreszcie wyciągnęliśmy kredki i blok, a nasz marzyciel zabrał się do dzieła. Choć początkowo twierdził, że nie potrafi rysować, wkrótce na kartce pojawiły się zgrabne rysunki. Na pierwszy ogień poszedł laptop, potem quad, a po dłuższej chwili dołączył do nich aparat cyfrowy. Okazało się też, że Adaś bardzo lubi gry komputerowe. Oczywiście, jak na fana motoryzacji przystało, przede wszystkim wyścigi samochodowe, ale również wszelkiego rodzaju gry obfitujące w pościgi za przestępcami i strzelaniny.
Na zakończenie porozmawialiśmy jeszcze chwilę i pożegnaliśmy się obiecując szybko wrócić. Pozostało tylko wypędzić stadko przerażonych kurczaków, które schroniły się przed upałem pod samochodem i ruszyliśmy w drogę powrotną już bez pilota.
spełnienie marzenia
2008-10-11
Komputerowe marzenie Adasia właśnie miało się spełnić, ale zupełnie niespodziewanie, na podwórze przed domem z impetem wjechały trzy quady i motocykl. Szeroko otwarte oczy Adasia i jego młodszego brata Patryka, wyrażały więcej niż zaskoczenie. To był podziw i bezgraniczne uwielbienie dla cudów motoryzacji. Właściciele pojazdów stali się nagle najważniejszymi gośćmi i świadkami spełnienia marzenia. Było jednak oczywiste, że zanim wręczymy Adasiowi upragniony laptop, trzeba wykorzystać okazję i dosiąść szalonych rumaków.
Adaś okazał się dużo bardziej ufny niż przy pierwszej wizycie. Z zaciekawieniem witał się ze wszystkimi, jednocześnie nie tracąc z pola widzenia maszyn pozostawionych przed domem. Propozycja przejażdżki padła tylko raz. Adam pobiegł się przygotować. Kąciki ust powędrowały nieśmiało do góry. Nasz marzyciel wsiadł na czterokołowy motocykl i chwycił mocno za kierownicę. Właściciel quada usiadł za Adamem i odpalił silnik. Zniknęli nam z oczu na dłuższą chwilę. Potem z relacji chłopca dowiedzieliśmy się, gdzie byli i jak było fajnie.
Emocje nieco opadły, Adam usiadł z boku, ale nadal był uśmiechnięty. Wiedział, że atrakcji jeszcze nie koniec, że przyszedł moment najważniejszy - spełnienie marzenia. Pięknie zapakowane, duże zielone paczki znalazły się w zasięgu wzroku. Nastąpiło wielkie, błyskawicznie rozpakowanie. Bardzo niecierpliwe i nieco chaotyczne, ale jak spokojnie pokonać ozdobne papiery, taśmy klejące, pudełka, folie, kiedy chce się mieć zawartość paczki w rękach już, a nie za chwilę?
Weszliśmy do domu, żeby wypróbować sprzęt. Adasiowi świeciły się oczy kiedy Łukasz pomagał w uruchomieniu "marzenia". Formą testowania były wyścigi samochodowe, których Adaś jest zdeklarowanym miłośnikiem. Rozmowy na tematy techniczne związane z "wszędołazami" zakończyły naszą wizytę u Adasia. Wspólne zdjęcie zachowamy na pamiątkę tych wspaniałych chwil. Wielkie podziękowania dla zmotoryzowanych gości, którzy zaczarowali nam marzyciela i wnieśli dużo humoru.