Moim marzeniem jest:
WELMAX
pierwsze spotkanie
2008-07-23
W ciepłe, letnie, środowe popołudnie, wybieramy się do Kamila, 10 letniego młodzieńca interesującego się grami komputerowymi i szybkimi samochodami. Przybywamy i już na progu domu Kamil czeka na nas wraz z rodzicami i... swymi ulubionymi psami. Kiedy o nich opowiada, kiedy się z nimi bawi, a mógłby się bawić godzinami, uśmiech nie schodzi z jego twarzy. Widać, że to są jego prawdziwi przyjaciele.
Wręczamy Kamilowi kredki i prosimy o narysowanie marzeń. W małej główce kłębią się myśli, wiele pomysłów i... na kartce pojawia się wymarzony quad. Innych marzeń Kamil nie ma. Nie chce rozmawiać o innych marzeniach. Próbujemy pomóc, ale Kamil zamyka się w sobie. Umawiamy się na następne spotkanie, chcemy dać mu czas, aby mógł się zastanowić. Wychodzimy na podwórko, a tam jego psy. Na twarz Kamila wraca uśmiech i chęć do zabawy. Rozstajemy się po przyjacielsku i czekamy na kolejne spotkanie.
Spotykaliśmy się na oddziale szpitalnym. Kamil był nieco markotny, cóż, powrót do szpitala nie jest przyjemnym przeżyciem, ale obiecał nam narysować swoje marzenie. Dostał bogaty wybór kredek, kartki papieru i zabrał się do pracy. Początkowo myśleliśmy, że założony na prawej ręce venflon będzie mu utrudniał rysowanie; na szczęście mama uspokoiła nas. Kamil jest leworęczny.
Ucięliśmy sobie pogawędkę o psach, grach komputerowych i . obowiązku czytania lektur szkolnych, a tymczasem na kartce zaczęło się pojawiać morze, klify i plaża. Kamil uznał dzieło za wystarczająco dobre, ale po chwili pojawiła się w morzu cała rodzina Kamila. Później obrazek rozświetliło słońce, na niebie zagościły chmurki, a ptaki dopełniły całość radosnym śpiewem. Próbowaliśmy stać się inspiracją do dalszego rysowania. Podsunęliśmy propozycję uzupełnienia rysunku o kocyk, leżak i parasol. Baaaaaaardzo wymowne spojrzenie Kamila ostudziło nasze zapędy. Skończone. Tak właśnie powstał wymarzony obraz greckiej wyspy z ciepłym morzem.
Teraz my z pomocą naszych sponsorów, a może z pomocą czarodziejskiej różdżki(?), spróbujemy przenieść Kamila na grecką wyspę. Postaramy się zapewnić mu także kocyk, leżak i parasol przeciwsłoneczny, chociaż nie wysłuchał naszych podpowiedzi. Spróbujemy zrobić wszystko co możliwe, bo zależy nam na tym, żeby spełnienie marzenia Kamila było jak najpiękniejsze.
inne
2009-07-26
Kalimera – dzień dobry po grecku
Każdy dzień był dobry i zaskakujący, obfitujący w liczne atrakcje i niespodzianki. Był to długo oczekiwany tydzień, kiedy Kamil, wspólnie z mamą i tatą, mógł rozkoszować się cudownymi widokami wybrzeża, słońcem, które pięknie świeciło i to od samego rana oraz kąpać się do woli w ciepłych wodach morza lub w basenie.
Tuż po wschodzie słońca wsiedliśmy do samolotu i wystartowaliśmy do Grecji. Był to pierwszy w życiu Kamila lot, więc każda minuta była ekscytująca. Dzięki temu, że do hotelu dotarliśmy dość wcześnie, mogliśmy zaraz po zakwaterowaniu wskoczyć do basenu i opalać się (oczywiście z umiarem), leżąc beztrosko pod okalającymi basen palmami. Raj na ziemi!! Wieczorem przywitaliśmy się z morzem i podziwialiśmy Olimp, który dumnie wznosił się po drugiej stronie zatoki. Po tylu atrakcjach zasnęliśmy jak małe dzieci. Co drugi dzień naszego pobytu wyruszaliśmy na wspaniałe wyprawy, a między nimi odpoczywaliśmy przy basenie albo na plaży. Niesamowite uczucie!!!
Nasze wyprawy
Pierwsza najkrótsza to wypad do odległej o 10 km od Siviri miejscowości Kallithea, która znajduje się po drugiej stronie półwyspu. Spacerowaliśmy po plaży zbierając pamiątkowe kamienie, obfotografowaliśmy chyba każdy metr wybrzeża, aby uwiecznić niepowtarzalny kolor morza. Gdziekolwiek się skierowaliśmy, byliśmy zaskoczeni miłym przyjęciem ze strony Greków – zdarzało się też, że z paroma osobami mogliśmy swobodnie rozmawiać po polsku!
Meteory
Na wyprawę do Meteorów wyruszyliśmy bardzo wcześnie rano, gdyż dojazd w to niezwykłe miejsce trwał ponad 5 godzin! Po drodze mogliśmy lepiej przyjrzeć się Olimpowi, choć akurat wówczas rezydujący tam Zeus zasłonił się chmurami. W końcu dotarliśmy do miejscowości Kalampaka i ujrzeliśmy niesamowity widok – na szczytach skał znajdują się monastyry (prawosławne klasztory), które wyglądają jak „zawieszone” między niebem a ziemią. Nic dziwnego, że zostały wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa Kulturalnego i Przyrodniczego UNESCO. Zwiedzaliśmy dwa spośród sześciu czynnych monastyrów. Cały czas zastanawialiśmy się, w jaki sposób można było wybudować coś tak okazałego, na samych wierzchołkach skał! Tak na marginesie - Meteory były nawet scenerią dla jednego z filmów o przygodach Jamesa Bonda pt."Tylko dla twoich oczu". Po takiej eskapadzie kolejny dzień przeznaczyliśmy na regenerację sił na basenie. I wtedy stała się rzecz niebywała – Kamil nauczył się pływać!!!
Nauka pływania w trzech odsłonach
Na początku Kamil próbował uczyć się metodą „klasyczną”, ale coś mu nie wychodziło. Gdy dostał okulary, nagle przełamał jakiś wewnętrzny opór i już nie dotykając nóżką dna, po prostu zaczął płynąć. Genialnym rozwiązaniem okazała się maska i rurka! W takim sprzęcie był w stanie przepłynąć kilka szerokości basenu i to za jednym zanurzeniem!! Stojąc na brzegu basenu nie mogłam uwierzyć, w jakim tempie robi postępy.
Rejs
Dzień przed wyjazdem postanowiliśmy spędzić na morzu – wyruszyliśmy w rejs statkiem pirackim wokół góry Athos, położonej na trzecim palcu półwyspu Chalkidiki. Co przeżyliśmy podczas tej wyprawy? Spotkanie twarzą w twarz z piratem, zwiedzanie osady rybackiej (która zamieniła się w turystyczne, przeurocze miasteczko), a w drodze powrotnej - zostaliśmy „porwani” do wspólnego tańca w rytm greckiej muzyki. Było cudownie!
Wszystko co dobre szybko się kończy. Po tylu słonecznych dniach wylądowaliśmy w szarej, zapłakanej deszczem Warszawie... Na szczęście pozostały w pamięci piękne wspomnienia!!!
W imieniu Kamila, jego rodziny i swoim składam serdeczne podziękowania za pomoc w spełnieniu marzenia firmie WELMAX oraz biuru podróży ECCO Holiday.