Moim marzeniem jest:
pierwsze spotkanie
2008-09-15
Nareszcie sms w sprawie... FUNDACYJNEJ! Mam jechać na pierwsze spotkanie do Marzyciela i to już za dwa dni, hurraaa! W Fundacji jestem od sierpnia i oto mam pierwszego Marzyciela.
Drzwi otworzył nam uśmiechnięty Łukasz. Powitał nas serdecznie, zaprosił do środka i ledwie weszliśmy do pokoju, zaproponował nam kawę i herbatę. Dżentelmen w każdym calu.
Usiedliśmy wśród różnych pudeł i kartonów, bo okazało się, że Łukasz wraz z rodziną właśnie wprowadził się do nowego domku. Emocje związane z przeprowadzką nie przeszkodziły mu wcale w rozpakowaniu prezentów, które mu przywieźliśmy. Cieszył się bardzo z ulubionych samochodzików oraz toru "Hot Wheels", ale i z książki, która, według określenia Moniki, była "o różnych dziwnych rzeczach". Atmosfera była gorąca, ale nic dziwnego. Składało się na nią ogólne podekscytowanie, ogień w kominku i odczuwalne od pierwszej chwili, nawet przez nas - obcych, ciepło rodzinne.
Łukasz widocznie nas polubił, bo po jakimś czasie zapytał, czy chcielibyśmy zobaczyć jego skarb. Oczywiście chcieliśmy i zobaczyliśmy okazałą łuskę od pocisku artyleryjskiego, którą tata znalazł w pobliskim lesie. Chyba każdy chłopiec w wieku Łukasza chciałby mieć taki skarb...
Nadszedł czas na rozmowy o marzeniach. Łukasz tradycyjnie miał nam je przedstawić w postaci rysunków. Zaczął od rysowania laptopa. Obiektywnie mówiąc, szło to dość mozolnie. Łukasz twierdzi, że lubi rysować, ale chyba ten rodzaj twórczości zarezerwowany jest dla bardziej utalentowanych, ponieważ jego rysunki nie są zachwycające.
Mimo wszystko laptop wreszcie pojawił się na kartce. Ma mieć Internet, a stroną domową ma być "Wirtualna Polska". Na tym właśnie portalu Łukasz ma swoją skrzynkę mailową. Po dłuższym zastanowieniu obok laptopa znalazł się piesek - labrador, a po nim piłka, która symbolizowała spotkanie z wybitnymi piłkarzami z polskiej reprezentacji. Numerem "1" okazał się jednak laptop.
Spotkanie z Łukaszem sprawiło nam wiele radości. Zapamiętamy jego szczery uśmiech, który będzie nas mobilizował do jak najszybszego spełnienia "laptopowego" marzenia.
spełnienie marzenia
2008-09-27
Nadeszła wyczekiwana przez nas wszystkich sobota, wielki dzień dla Łukasza, a równocześnie dzień, w którym obchodzono 350. rocznicę wyprawy wojsk Rzeczpospolitej pod dowództwem hetmana Stefana Czarnieckiego na pomoc Królestwu Duńskiemu podczas potopu szwedzkiego. W związku z tym zorganizowano piknik wojskowo - militarny, był to idealny moment dla nas, ponieważ Łukasz bardzo interesuje się wojskiem i wszystkim co jest z nim związane. Na pikniku przybliżono technikę wojskową dawniej i dziś, można było obejrzeć uzbrojenie z czasów Stefana Czarnieckiego, pokaz elementów współczesnego szkolenia oraz wiele innych, ciekawych atrakcji.
W pewnym momencie mikrofon przejął nasz zaprzyjaźniony major Szulejko. Ogłosił, że jest dziś z nami wyjątkowy gość - Łukasz - podopieczny Fundacji Mam Marzenie. Dodał, że Łukasz marzy o tym, by mieć własnego laptopa i dzisiaj na terenie Centrum Szkolenia Wojsk Lądowych to marzenie zostanie spełnione. Podeszliśmy z Łukaszkiem do majora, gdzie Monia dokonała spełnienia marzenia. Szkoda, że nie było Wam dane zobaczyć tych błyszczących ze szczęścia oczków i tego malującego się na twarzy Łukaszka uśmiechu - emocje były ogromne!!! Nasza Ewcia wygłosiła piękne podziękowania, a zasłużonym wręczyła fundacyjne dyplomy. Łukasz został zaproszony na trybunę główną, stamtąd mógł swobodnie obserwować defilady żołnierzy, orkiestr, pojazdów militarnych, i nie tylko, oraz niesamowite pokazy przygotowane przez wojsko. Zaraz po skończonym pokazie dzieciaki ruszyły na plac manewrowy w pogoni za łuskami, na czele oczywiście był nasz Marzyciel - a jakże!!! Nazbierał sobie ich pełne kieszenie, na szczęście przewidzieliśmy to i przygotowaliśmy specjalną skrzyneczkę na pamiątkowe zbiory.
Tu nie kończy się nasza przygoda z Łukaszem. Wszyscy zdążyliśmy już zgłodnieć, udaliśmy się więc w kierunku dłuuuuugaśnej kolejki, która prowadziła do kotła z wojskową grochówą. Po drodze dokarmiano nas pajdami chleba z przepysznym smalcem - mniam, mniam, aż mi ślinka poleciała. Na terenie pikniku było mnóstwo rzeczy do zwiedzania, można było spróbować własnych sił w turnieju strzeleckim, Łukasz skorzystał chyba ze wszystkiego, siedział nawet w czołgu!!! Najczęściej zadawanym pytaniem było - "Gdzie jest Łukasz?" :) A on w tym czasie świetnie bawił się w towarzystwie młodzianów. Na koniec zaserwowano nam jeszcze pokaz ułanów, ziemia drżała pod końskim kopytami, a ułani jak to ułani - dali z siebie wszystko i było po prostu pięknie, do teraz w uszach mi brzmi "przybyli ułani pod okienko".
Niestety nadszedł czas pożegnania, odprowadziliśmy Łukaszka wraz z mamą do auta i pojechali z wolontariuszami do domku testować laptopa - oby jak najdłużej sprawnie służył i sprawiał wiele radości Łukaszowi!!! Dzięki Bogu Monia i Artur uwiecznili wszystko w postaci filmu i zdjęć - będzie do czego wracać.