Moim marzeniem jest:
pierwsze spotkanie
2007-10-21
Z Grzesiem spotkaliśmy się dwa razy (21 i 28 października) a obydwa spotkania były szczególne i niesamowicie sympatyczne. Bo taki właśnie jest Grześ - przesympatyczny 6 latek, niezwykle kontaktowy, o pogodnym usposobieniu.
Szybko nawiązała się między nami nić porozumienia. Po przełamaniu pierwszych lodów zabraliśmy się za wspólną zabawę nowym traktorem Grzesia. Lodołamacz okazał się strzałem w dziesiątkę (oczywiście nie obeszło tu się bez pomocy mamy) gdyż chłopiec ma typowo rolnicze zamiłowania. Doskonale zna się na sprzęcie rolniczym, z przejęciem opowiadał nam również o swojej samodzielnej przejażdżce prawdziwym traktorem. Czas nam upływał bardzo miło, ale i szybko, a przecież przyszliśmy tu poznać największe marzenie chłopca... Nasza propozycja, żeby Grześ przedstawił marzenie na rysunku została przyjęta z niepewnością - czy sobie poradzi, ale już po chwili wszelkie wątpliwości prysły niczym bańka mydlana... Powoli, krok po kroku marzenie nabierało kształtów...W międzyczasie mama opowiadała o chorobie Grzesia, o trudnych chwilach dla całej rodziny, poszukiwaniu dawcy, czekającym przeszczepie i nadziei, która ich nie opuszcza... Tymczasem nasz Marzyciel zdążył narysować nie jedno lecz 2 marzenia! Pierwszym z nich był komputer, drugim rower. Grześ jednak nie był do końca pewien. Takim oto sposobem doszło do naszego drugiego spotkania. Tym razem nasz Marzyciel nie dał się długo prosić... rysunek powstał w mgnieniu oka, a przedstawiał: czerwony samochód. Grześ był zdecydowany, tym największym marzeniem jest posiadanie własnego auta na akumulator.
W tym momencie nie pozostaje nam nic innego jak poszukiwanie sponsora, który swoim darem sprawi, że chłopiec choć na chwilę zapomni o troskach dnia codziennego, o chorobie... a swoim radosnym uśmiechem złagodzi ból kochającej rodziny...
spełnienie marzenia
2007-12-23
W niedzielne przedświąteczne przedpołudnie nadszedł moment spełnienia marzenia Grzesia. Tego dnia otrzymał przepustkę ze szpitala na święta, więc musieliśmy się spieszyć, by przed jego odjazdem do rodzinnego domu wręczyć mu wymarzone autko.
Na szpitalnym korytarzu zapanował wielki gwar... okazało się, ze na spełnienie marzenia czeka nie tylko Grześ, ale i inne dzieciaki przebywające na oddziale onkologii. Kiedy czekaliśmy aż nasz marzyciel pozbędzie się kroplówki która, rzecz zrozumiała, utrudniłaby jazdę próbną, co chwila wpadało jakieś dziecko, które nie mogło się już doczekać by zobaczyć samochodzik Grzesia.
W końcu dotarł do nas nasz mały Marzyciel. Z pięknym uśmiechem przywitał się z nami i zabrał za... rozpakowywanie marzenia... Po krótkim instruktażu udał się na jazdę próbną szpitalnym korytarzem. Ech co to była za jazda... Grześ z uśmiechem na twarzy, dookoła piszczące dzieciaki, panie pielęgniarki chowające się pod ścianą przed kierowcą - rajdowcem. :) śmiechu było przy tym mnóstwo. A najwięcej frajdy sprawiła Grzesiowi jazda... do tyłu. Nastąpił przy tym niewielki wypadek i lewe tylne światło uległo uszkodzeniu... A wszystkiemu winne są szpitalne drzwi...:) Pożegnaliśmy się z naszym Marzycielem i zadowoleni wróciliśmy do przedświątecznej krzątaniny w swoich domach...:)
Grzesiu, spełnienie Twojego marzenia było dla nas prawdziwą przyjemnością. Życzymy Ci samych radosnych i szczęśliwych chwil w życiu.
Dziękujemy za ogromny dar serca Panu Grzegorzowi Kruszewskiemu.