Moim marzeniem jest:
Przyjaciel opolskiego oddziału FMM
pierwsze spotkanie
2008-01-24
Czwartkowym, mroźnym popołudniem wybrałyśmy się do naszego kolejnego marzyciela. Po pokonaniu małych przeszkód związanych z odnalezieniem właściwego adresu zapukałyśmy do domu 15-letniego Miłosza chorującego na dystrofię mięśniową. Na wstępie przywitał nas radosny i pogodny chłopak wraz z swoimi rodzicami.
Tuż po wejściu do pokoju chłopca zaparło nam dech w piersiach, gdyż robił imponujące wrażenie. W pomieszczeniu tym znajdowało się wiele interesujących modeli samochodów, motorów oraz czołgów, które ilustrowały nam jego zainteresowania. Miłosz otrzymał od nas w prezencie książkę o czołgach II wojny światowej i gry strategiczno-wojenne. Lodołamacz okazał się strzałem w dziesiątkę gdyż chłopiec od wielu lat interesuje się militariami a tą jakże fascynującą pasję zaszczepił w nim wujek.
Miłosz już jak dziecko zamiast bawić się klockami, wolał przeglądać militarne gazety. Oprócz tego ten nastolatek bardzo lubi czytać. Właśnie kończy Quo vadis oraz z niecierpliwością wyczekuje nowego wydania Harrego Pottera.
Rozmowa o pasjach i zainteresowaniach chłopca pozwoliła nam poznać go na tyle, iż nikt z nas nie był zaskoczony jego odpowiedzią na pytanie o marzenie. A mianowicie marzy on o podróży z mamą i wujkiem do Paryża, by móc przede wszystkim zobaczyć Palais de la Decouverte, czyli muzeum techniki, a oprócz tego również Luwr, Łuk Triumfalny oraz popularną Wieżę Eiffla.
Z żalem żegnałyśmy się z naszym sympatycznym marzycielem oraz jego przemiłymi rodzicami a teraz zabieramy się do pracy, by jak najszybciej spełnić to piękne marzenie.
spełnienie marzenia
2008-04-28
Mówią, że Paryż to miasto zakochanych.. A może.. to miasto spełnionych marzeń? Na pewno, a wszystko zaczęło się pewnego kwietniowego poranka.. Lotnisko, odprawa i już samolot odrywał się od ziemi. Wspaniała perspektywa, bezchmurne niebo i w niedługim czasie Paryż- całe 3 dni nasz. Pierwszy lot, spokojny. Nie zdążyliśmy rozgościć się na dobre w fotelach a już usłyszeliśmy komunikat, że lądujemy. Beauvais Tille, szybka identyfikacja bagaży i.. jak się okazało później, droga do kwatery nie była wcale taka prosta i krótka, ba, trwała prawie tyle samo czasu ile trwał przelot. Ale co nas nie zdmuchnie, to nas wzmocni:) Na lotnisku czeka jeszcze jedna niespodzianka- Gosia, studentka i od tej chwili nasza prawa, niezastąpiona ręka. Nieco zmęczeni, ale szczęśliwi i żądni wrażeń docieramy na miejsce- do Sióstr Szarytek. Czekały na nas przytulne pokoje, piękny ogród i choć to mniej spotykane w tak zatłoczonym mieście.. urocza cisza. To tutaj właśnie spędził swe ostatnie lata życia i zmarł Cyprian Kamil Norwid. Sobotni poranek.. Paryż budzi się skąpany w słońcu. Otwierają się oczy i od razu pojawia się uśmiech na twarzy. Piękny dzień i najważniejsze główny punkt marzenia Miłosza- Muzeum Lotnictwa. Szybki rzut oka na mapy, określenie kierunku i rodzaju komunikacji (tym razem uda nam się przechytrzyć korki!:)) Jak wiadomo, im większe miasto tym bardziej docenia się urok metra szybko i wygodnie. I tak w krótką chwilę znajdujemy się już po drugiej stronie miasta. Cud? Ależ i owszem, cud techniki. A wszystko dla człowieka. Żeby nie było.. w Muzeum czeka kolejna niespodzianka- przewodnik. Nasze oczy nie mogą skupić się na jednym punkcie, bo wszystko z każdej strony zachwyca i przyciąga uwagę. Przewodnik, wraz z Miłoszem- bo trzeba koniecznie zauważyć, że nasz marzyciel posiada ogromną wiedzę na temat lotnictwa- oprowadzają nas po tajnikach historii przestworzy i setkach maszyn, od tych najstarszych, po te współczesne. Czas rzeczywiście szybko mijał, ale za to w jakiej atmosferze! Wszyscy byliśmy pod ogromnym wrażeniem, zwłaszcza Miłosz, z którego twarzy nie schodził uśmiech. To nie koniec przygód na ten dzień.. pyszny obiad na wzmocnienie sił i w drogę. Równie szybko znaleźliśmy się znów w centrum miasta, by zobaczyć.. ano właśnie, Katedrę Notre Dame. Piękna! I piękne zdjęcia. I jeszcze.. urocze Ogrody Luksemburskie. Niedziela. Kolejny ciepły, słoneczny dzień. Jak się dowiedzieliśmy, to pierwszy tak ciepły weekend w Paryżu. A więc.. wraz z marzeniami świeci i słońce:). I tego dnia postanowiliśmy nie tracić czasu. Na to popołudnie przewidziany był Luwr i Muzeum oraz Wieża Eiffla. Luwr zatopiony w słońcu, piramida, fontanny.. w środku ekspozycja egipska, którą mogliśmy się pozachwycać (a było czym!). A później spacer pod Wieżę, który okazał się nieco dłuższy niż wskazywała na to odległość.. ale czas w miłym towarzystwie zawsze przyjemnie mija, zwłaszcza podczas spaceru wzdłuż Sekwany. Nie udało nam się zobaczyć panoramy Paryża z Eiffla, nieco odstraszyły nas ogromne kolejki. W zamian za to mogliśmy chwilę odetchnąć i nacieszyć się widokami dokoła i sobą. To co dobre szybko się kończy.. W sercu snują się wciąż wspomnienia tamtych dni, obrazy tamtych miejsc. To był wyjątkowy weekend; weekend wielkich przygód, ale i czegoś więcej.. Paryż nie jest już tylko miastem zakochanych, ale miastem spełnionych marzeń. Kto wie, może spełni się jeszcze jedno..? Dziękuję Wam, zwłaszcza Tobie Miłoszu, za cały ogrom ciepła i radości, dobrego humoru i sił, za to że dane było nam się spotkać i przeżyć coś tak wspaniałego. Pamiętaj.. warto walczyć i warto wierzyć w marzenia!
Serdecznie dziękujemy Gosi, która okazała nam mnóstwo serca. Nie tylko zaplanowała całą wycieczkę ale również podjęła się roli przewodnika, tłumaczki i opiekunki... Gosiu nie poradzilibyśmy sobie bez Ciebie...