Moim marzeniem jest:
spotkanie - poznanie marzenia
2017-09-04
Początek naszej znajomości w Martą był dosyć zabawny. Przyszłyśmy do niej pewnego poniedziałkowego popołudnia. Najpierw poznałyśmy mamę Marzycielki, która zaprowadziła nas do jej pokoju, a sama znikła, aby przygotować herbatę. Powiedziałyśmy, jak się nazywamy, i niemal automatycznie zaczęłyśmy zachwycać się pokaźną kolekcją książek oraz kolorowych magnezów z różnych stron świata. Marta podjęła nasz entuzjazm i zaczęła opowiadać, skąd przywędrowały do niej te cuda. Mniej więcej dziesięć minut później spytałyśmy, czy wie, po co do niej przyszłyśmy. Wtedy okazało się, że Marzycielka nie ma zielonego pojęcia, kim jesteśmy. Owszem, mama mówiła, że będzie miała gości i że to będzie niespodzianka, ale nawet słowem nie wspomniała o fundacji. O dziwo Marta nie czuła się dziwnie, widząc dwie obce osoby, które bez skrępowania przemierzały jej pokój. Całe to zajście bardzo nas rozbawiło i w sposób naturalny przełamało pierwsze lody.
Kolejne półtorej godziny upłynęło nam na poznawaniu bardzo interesującej młodej osoby, która wie, czego chce, i krok po kroku do tego dąży, nierzadko pokonując własne słabości i przeciwności losu. Nieczęsto spotyka się nastolatkę, która już w wieku 14 lat myśli o swojej przyszłości, stawia sobie ambitne cele i jest przy bardzo dojrzała. A taka właśnie jest nasza nowa podopieczna.
Marta ma wiele zainteresowań. Uwielbia czytać książki, szczególnie te z zakresu fantastyki – jeśli fabuła jakiejś „wciągnie” ją w wyjątkowy sposób, potrafi przeczytać kilkadziesiąt stron w kilka godzin. Z pasją uczy się języków, co przychodzi jej z wielką łatwością, i czego niewątpliwie zazdrości jej wiele osób, w tym autorka niniejszej relacji. Kolejną pasją Marty są podróże, których dzięki rezolutnej mamie ma już na swoim koncie całkiem sporo. Niekoniecznie lubi się fotografować podczas tych babskich wypadów, uważając, że najważniejsze są przeżycia i emocje, które zostają w sercu. Największą pasją Marzycielki jest rysowanie, a szczególnie tworzenie w stylu manga. Kiedy udało się nam zdobyć jej zaufanie, pokazała nam swój magiczny zeszyt, w którym tworzy wyjątkowe postacie. Przerzucając kartki, wpadałyśmy w coraz większy zachwyt, tym bardziej, że Marta jest samoukiem, nie kopiuje niczego z Internetu, ale wymyśla każda postać, a potem jej wizerunek przenosi na papier. Dziewczynka jest perfekcjonistką – jedną postać potrafi malować kilka dni, dopieszczając każdy szczegół i idealnie dopracowując jej proporcję. Jak coś nie wyjdzie, nie poddaje się – zakleja mankament żółtą karteczką i rusza dalej.
Z tą wielką pasją związane jest marzenie Marty, która chciałaby dostać zestaw markerów Copic Ciao i kredek Polychromos, aby za pomocą tych profesjonalnych artykułów szkolić swój warsztat. Zależy jej na tym, bowiem właśnie z magną wiążę swoją przyszłość. Plan jest taki, że po skończeniu gimnazjum będzie uczyła się w liceum plastycznym, potem zostanie studentką uczelni artystycznej, a następnie wyjedzie do ukochanej Japonii, żeby tworzyć w kraju mangi. Żeby nie być gołosłowną, już dziś uczy się japońskiego, chce bowiem dogadać się z mieszkańcami Kraju Kwitnącej Wiśni w ich ojczystym języku. Czy to nie dostateczne powody, żeby pomóc nam w zrealizowaniu marzenia Marty i ułatwieniu jej realizacji życiowych planów?
spełnienie marzenia
2017-12-10
Gdy Marta weszła do klubu podróżniczego Południk Zero, była nieco zdezorientowana. Od dwóch tygodni wiedziała od mamy, że 10 grudnia będzie miała niespodziankę, nie znała jednak szczegółów. Nie wiemy też, czy – widząc znajome twarze – pomyślała, że oto nadszedł dzień spełnienia jej marzenia. Nie wnikałyśmy w to. Powiedziałyśmy jej, że zaprosiłyśmy ją na spotkanie, aby mogli ją poznać Marta i Sławek, którzy wśród swoich kolegów zrobią zbiórkę na upragnione przez nią przybory do malowania mangi. Jakoś trzeba było w końcu wytłumaczyć obecność dwóch obcych osób, w dodatku ubranych w mundury. Był z nami również Michał, który przez dwa lata mieszkał i studiował w Korei, i zgodził się opowiedzieć o tym Marcie. Jeśli czujecie się państwo w tej chwili nieco zdezorientowani, gdyż w relacji z pierwszego spotkania z naszą bohaterką wyraźnie wynika, że pasjonuje się ona Japonią, wyjaśniamy, iż oczywiście nadal tak jest, z tym że do azjatyckich fascynacji Marty doszła Korea i z miejsca została motywem przewodnim naszego spotkania. Usprawiedliwiając całe zamieszanie, dodałyśmy, że chciałyśmy nieco „osłodzić” oczekiwanie Marty na godzinę zero, czyli spełnienie jej marzenia. Marzycielka przyjęła wszystko do wiadomości i z radością na ustach zamieniła się w słuch.
Opowieści Michała o Korei i pokaz przygotowanych przez niego zdjęć słuchaliśmy i oglądaliśmy z wypiekami na twarzy, marząc, żeby móc zrobić sobie przerwę od życia, i choć kilka miesięcy zamieszkać w tym egzotycznym kraju. Nasza „wycieczka” trwała godzinę. Podczas niej poznaliśmy krajobrazy, smaki, zwyczaje i obyczaje mieszkańców Kraju Kwitnącej Wiśni. Tak, tak, w międzyczasie okazało się, że to kojarzone z Japonią określenie wywodzi się tak naprawdę z Korei. Marta słuchała wszystkiego z wypiekami na twarzy, dopytywała o różne rzeczy, ale też często coś dopowiadała, okazało się bowiem, że bardzo dużo wie na rzeczony temat. Choć nie miała okazji być jeszcze w żadnym z azjatyckich krajów, wiele o nich czyta. Szybko można było się zorientować, że jest to jej prawdziwa pasja. Spotkanie umilał nam słodki poczęstunek przygotowany przez firmę e-torty. Śmietanowy tort na biszkopcie ozdobiony kwiatami został wykonany specjalnie dla Marty, zgodnie ze wskazówkami na temat jej kulinarnych preferencji, które wcześniej przekazała nam mama Marzycielki.
Kiedy „wróciliśmy” z Korei, poruszyliśmy temat marzenia Marty, prosząc ją, aby dokładnie wytłumaczyła parze policjantów, o jakich dokładnie przyborach do malowania marzy. I kiedy opowiadała z pasją o markerach Copic Ciao i kredkach Polychomos, pokazując przy tym rysunki własnego autorstwa (notabene na nas wszystkich zrobiły one niesamowite wrażenie), Sławek wyciągnął zza pleców dwa prezenty, prosząc Martę, aby je otworzyła. Może w tym właśnie momencie w jej głowie zaświtała myśl, czemu miała służyć ta cała mistyfikacja? A może jednak nie, bo mina Marty, kiedy jej oczom ukazało się pudełko 120 kredek, a potem 72 markerów była bezcenna. Można w niej było wyczytać kompletne zaskoczenie, ale też ogromną radość. Autorka niniejszej relacji poczuła w tym momencie przeszywające jej ciało dreszcze i jest pewna, że to samo odczuwali pozostali uczestniczy niezwykłej chwili, jaką była realizacja tego marzenia.
Na koniec przyszedł czas na jeszcze jeden prezent – wyjątkowy, bo dotarł do Marty aż z Norwegii, gdzie mieszkająca tam pewna wyjątkowa Polka zrobiła naszej bohaterce zakupy w japońskim sklepie. Nie możemy zapomnieć też o oryginalnym koreańskim banknocie, który na „dzień dobry” podarował Marcie Michał. Wszystkie podarunki dopełniły tę wyjątkową chwilę i sprawiły naszej podopiecznej mnóstwo radości.
Kończąc tę opowieść, w imieniu Marty i jej mamy dziękuję wszystkim, którzy przyczynili się do spełnienia tego niezwykłego, wynikającego z wielkiej pasji marzenia, oraz tym, dzięki którym moment ten miał szczególną oprawę.
Dziękujemy:
– firmie e-torty.pl za osłodzenie realizacji marzenia Marty.
– Kindze Plisko za norweską przesyłkę z koreańskimi cudami.
– pracownikom i policjantom KRP Warszawa IV oraz ich przyjaciołom, a także Joannie Wojanowskiej za spełnienia Marty
– Michałowi Wierzchowskiemu za wycieczkę do Korei
– właścicielowi i pracowniom klubu Południk Zero za udostępnienie nam wnętrza i miłe przyjęcie
Marto, życzymy ci mnóstwa radości z malowania. Mamy nadzieję, że otrzymane od nas przybory pomogą ci w doskonaleniu warsztatu i pasji. Nie możemy doczekać się wystawy twoich prac.