Moim marzeniem jest:
pierwsze spotkanie
0000-00-00
Na spotkanie z naszym kolejnym marzycielem udałyśmy się do Elbląga. Droga była długa ale warto było spotkać Tomka i jego miłą rodzinę! Tomek to 13-to letni młodzieniec o rzadko spotykanym uśmiechu. Choruje na zanik mięśni ale bardzo dzielnie zmaga się z chorobą. Jest wielkim fanem piłki nożnej ale pasjonują go również... tramwaje i pociągi! Stąd lodołamacz w postaci książki o historii lokomotyw pochłonął Tomka od pierwszej chwili. W miłej, rodzinnej atmosferze słuchałyśmy opowieści o meczach i poszczególnych zawodnikach drużyn futbolowych. Tomek ma w swoim pokoju mnóstwo gadżetów związanych z historią piłki nożnej. Od razu widać, że to prawdziwy fan. W międzyczasie wypełniałam dokumenty z przemiłą Mamą, w towarzystwie naprawdę znakomitej rodziny. Nadeszła chwila, na którą wszyscy czekaliśmy z niecierpliwością... Tomek powiedział nam o swoim marzeniu. Chciałby pojechać na mecz AC Milan lub FC Barcelona z Mamą, Tatą i siostrą Madzią! A gdyby był tam jeszcze Ronaldinio to marzenie Tomka byłoby naprawdę spełnione w 100%. Drugim, „zapasowym” marzeniem jest przejażdżka super szybkim pociągiem np. TGV. Przyjazna atmosfera jaką tworzyli wszyscy domownicy sprawiła, że niechętnie udałyśmy się w drogę powrotną do Olsztyna. Droga długa aczkolwiek okazała się pełna pomysłów na spełnienie marzenia Tomka. Zobaczyć uśmiech na jego twarzy...bezcenne!
inne
2008-10-29
Na poznańskim lotnisku pożegnał nas deszcz. Lotnisko w Gironie było skąpane w słońcu. Cała Hiszpania cieszyła się, że odwiedza ją Tomek i Czarek wraz z rodzinami. Nasi marzyciele czekali długo na obejrzenie na żywo meczu swoich idoli - piłkarzy FC Barcelona.
Wszyscy podekscytowani, niektórzy nieco przestraszeni pierwszym lotem samolotem, chłopcy niecierpliwie czekający wieczornego meczu. Na pokładzie okazało się, że Tomek - całkiem przypadkowo - kupił sobie żelki w kształcie. małych samolotów. Po drodze do Barcelony palmy, wysokie Pireneje, dobre drogi i niezwykła architektura. Tomek i Czarek dokładnie przyglądali się krajobrazowi za szybą autobusu.
Zakwaterowanie się w hotelu a potem krótka siesta - w końcu jesteśmy w Hiszpanii! O godz. 20, zwarci i gotowi, i - co najważniejsze - odpowiednio ubrani, ruszyliśmy na Camp Nou. Mimo iż do stadionu było ok. 400 metrów, obeszliśmy go i objechaliśmy całego. Runda honorowa dla specjalnych gości.
Spotkaliśmy się z Leilą Oulaby, przecudnej urody Hiszpanką, która wręczyła chłopcom bilety i upominki klubu FC Barcelona. Stadion oszołomił nas swoją wielkością i feerią kolorów. Dziesiątki tysięcy fanów, a wśród nich dwóch najważniejszych - Tomek i Czarek. Gdy piłkarze klubu z Katalonii wybiegli na murawę, oczy chłopców zaświeciły się nie mniejszym blaskiem niż stadionowe reflektory. Uśmiech na ich twarzach upewnił nas, że spełniamy ich największe marzenie.
Hymn klubu: po trzykroć Barca! Barca! Barca! Gwizdek! Start! A potem: Gol! Gol! I do przerwy 5:0! Nikt nie spodziewał się tylu bramek. Zakłady stawiane jeszcze na poznańskim lotnisku nie były tak optymistyczne. Samuel Eto'o, Thierry Henry i Diego Valdes specjalnie dla chłopców pokazali na co ich stać.
Szczęśliwi, uśmiechnięci i "głusi" od stadionowych okrzyków wracaliśmy do hotelu. Następnego dnia udało nam się dość niespodziewanie spełnić marzenie awaryjne Tomka - przejechaliśmy się szybkim, barcelońskim metrem.
Potem spędziliśmy jeszcze 3 dni w gościnnej Barcelonie, oglądając najpiękniejsze miejsca, spacerując i zwiedzając. To była niezapomniana wycieczka.