Moim marzeniem jest:
pierwsze spotkanie - poznanie marzenia
2016-12-17
Pewnego grudniowego wieczoru, korzystając z okazji, że Marzyciel przebywa w domu na krótkiej przerwie w leczeniu, wybrałyśmy się poznać 5-letniego Franka.
Uzbrojone w lodołamacz w postaci śmieciarki stanęłyśmy u drzwi chłopczyka. Wiedziałyśmy od mamy Marzyciela, że prezenty w postaci dużych wozów na pewno nie zostaną odrzucone, ale radość z jaką maluch powitał śmieciarkę (z prawdziwym koszem na śmieci) była rozbrajająca. Natychmiast poprosił mamę o stworzenie mini pakunku z prawdziwymi śmieciami, żeby śmieciarka nie stała bezczynnie i miała co wywozić.
Mimo, że Franek nie czuł się tego dnia najlepiej, bo trawiła go gorączka, żywo opowiadał nam o swoich ulubionych samochodach zbudowanych z klocków Lego, pokazywał kolekcję aut i wspominał, jak samodzielnie obsługiwał przyciski w prawdziwej, dużej śmieciarce. Początkowe onieśmielenie znikło bardzo szybko i w opowieściach Franka słychać było nutę prawdziwej pasji.
Nie chcąc przedłużać wizyty – wiedziałyśmy bowiem, że mama musi skontaktować się z lekarzem i Marzyciela czeka zapewne powrót do szczecińskiego szpitala – zapytałyśmy chłopca czy wie czym są marzenia i czy mógłby nam zdradzić choć jedno z nich. I nagle Franiu zrobił się znów nieśmiały, jakby wiedział, że te najskrytsze marzenia chowa się głęboko i nie wszystkim ujawnia ☺ Powiedział jedno mamie na ucho i poprosił ją, by nam przekazała. Od tej chwili już wiemy, że Franek bardzo, bardzo chce zobaczyć Legoland i wszystkie budowle, które się tam znajdują.
Mamy nadzieję, że uda nam się jak najszybciej spełnić to najbardziej skrywane marzenie słodkiego chłopczyka.
Jeżeli chcesz pomóc w spełnieniu tego marzenia, skontaktuj się z:
Agnieszką Gołaszewską
telefon: 608 233 487
email: aga_golaszewska@o2.pl
spełnienie marzenia
2017-09-22
Marzyć nie jest trudno, ale marzyć „z głową” to znaczy szukać pomocy i wsparcia w realizacji swoich marzeń. W niewielkim odstępie czasu odkryliśmy w gorzowskim oddziale dwa dziecięce marzenia. Ktoś postronny mógłby stwierdzić, że są one takie same - marzenie Wojtka o wycieczce samolotem do duńskiego Legolandu i marzenie Franka, by zobaczyć największy na świecie świat Lego. Dwa takie same marzenia okazują się z perspektywy wolontariusza tak naprawdę zupełnie inne, ale o tym zaraz…
Nasza przygoda zaczęła się w piątek o świcie. Busem dotarliśmy na lotnisko w Berlinie, skąd odlatywaliśmy do Danii. Dla Wojtka nie był to pierwszy w życiu lot, lecz był on równie podekscytowany jak Franek, który leciał samolotem po raz pierwszy. Dotarłszy do celu naszej podróży – miasteczka Billund, złapaliśmy autobus do Lalandii, gdzie mieliśmy zakwaterowanie. Do naszego domku dotarliśmy miejscową kolejką, która wywołała u chłopców niemałą ekscytację. Pierwszego dnia ośrodek, w którym się zatrzymaliśmy zaplanował dla nas różne atrakcje. Wojtkowi bardziej przypadł do gustu miejscowy aquapark, zaś Franek miał wielką frajdę z zabawy w lokalnym fikolandzie. I tak upłynął nam pierwszy dzień.
Drugiego dnia wstaliśmy skoro świt, by chłopcy przez cały dzień mogli cieszyć się główną atrakcją wycieczki – wizytą w Legolandzie. Atrakcje, atrakcje i jeszcze raz atrakcje, krótka przerwa na wspólny obiad i ruszaliśmy dalej. Drugi dzień minął nam w ferworze zdarzeń. Wojtek - miłośnik gwiezdnego świata Star Wars i tajemniczego świata Nonjago był zafrapowany tymi miejscami na naszej mapie, w międzyczasie starając się złapać uciekające mu zmotoryzowane pociągi z Lego. Franiu już na stracie zakochał się w każdej maszynie robotniczej w świecie miasteczek MiniLego. Od jego ukochanych koparek, dźwigów, żurawi budowlanych, wszelkich łodzi, aż po samoloty. Miłośnik wszystkiego co mechaniczne, świetnie odnajdujący się zarówno w świecie piratów, jak i w podwodnej krainie. Niestety z racji swojego wieku Franiu nie mógł skorzystać ze wszystkich atrakcji, np. rollercosterów.
Jeden dzień w Legolandzie okazał się jednak zdecydowanie zbyt krótki, więc następnego dnia znów z samego rana ruszyliśmy na podbój świata Lego, starając się zobaczyć jak najwięcej, a gdy już wydawało nam się, że osiągnęliśmy nasz limit, powtarzaliśmy najciekawsze atrakcje raz jeszcze ku radości chłopców. Nasz pobyt w tym bajkowym świecie oczywiście nie mógł nie skończyć się odwiedzinami w największym sklepie Lego, jaki kiedykolwiek widzieliśmy. Każdy z chłopców mógł wybrać sobie tam małą pamiątkę, która będzie im przypominała o tych niezapomnianych chwilach jak z bajki. Wojtek, co nie było żadnym zaskoczeniem, wybrał Lego będące świadectwem jego pasji do świata Star Wars. Franiu wybrał oczywiście swoją upragniona koparkę.
Podczas tego wyjazdu nie tylko spotkałam dwóch inteligentnych, małych pasjonatów Lego, ale także uświadomiłam sobie, jak ważne jest, aby mieć marzenia i mieć wsparcie w ich realizacji. Obie rodziny chłopców są idealnym przykładem tego, że wzajemna troska oraz wspólne siły pozwalają spełniać zarówno małe, jak i wielkie marzenia dzieci. I choć chłopcy to dwie zupełnie różne osobowości, to połączyła ich wspólna miłość do Lego.
Dziękujemy Społecznej Szkole Podstawowej i Gimnazjum Stowarzyszenia Edukacyjnego w Gorzowie Wielkopolskim za pomoc w realizacji marzenia Frania.