Moim marzeniem jest:
pierwsze spotkanie - poznanie marzenia
2016-11-19
Pomimo późnej jesieni Fundacja Mam Marzenie funkcjonuje, a jej wolontariusze nie zamierzają wpadać w jesienną depresję. Po ponad godzinnej wyprawie na południe Wielkopolski dwoje wolontariuszy dotarło do domu Patryka. W drzwiach przywitała nas miła i uśmiechnięta mama nastolatka, nastolatka bo Patryk ma 17 lat i powoli wchodzi w dorosłe życie.
Bardzo "słodki" początek spotkania sprawił, że od razu przełamane zostały pierwsze lody i nieśmiałość. Pierwszym i głównym tematem spotkania była piłka nożna. Patryk to ekspert z dziedziny futbolu. Zaraz po rozpoczęciu tematu piłki mama Marzyciela poszła po wszystkie trofea i medale swojego syna. A było ich co nie miara. Mnóstwo kolorowych medali, statuetek i pucharów zajęło pół stołu. Potem prezentowane były wycinki z gazet, informacje o sukcesach Patryka i drużyn, w których występował.
Warto tutaj wspomnieć, że Patryk gra w piłkę od 6 roku życia. To właśnie wtedy poszedł na pierwszy trening i zaczął marzyć o byciu piłkarzem. Przez całą swoją piłkarską przygodę był wyróżniającym się zawodnikiem i już jako nastolatek został powołany do dorosłej drużyny. Nasz Marzyciel to bardzo dojrzały i spokojny chłopak. Od początku spotkania mówił że ma tylko jedno marzenie, ale o którym marzy przez całe życie. A jest ono związane z najlepszym klubem Hiszpanii FC Barceloną.
By narysować marzenie wybrałem się z Patrykiem do jego pokoju. W Patryka pokoju znajduje się telewizor, dzięki któremu mogliśmy obejrzeć mecz FC Barcelony z drużyną z Malagi. Podzielność uwagi nastolatka jest zadziwiająca. Oprócz tego, że oglądaliśmy mecz, a Patryk rysował swoje marzenie, to co chwilę rozmawialiśmy o piłkarzach Dumy Katalonii, historii klubu i zawodnikach. Ulubionym piłkarzem Patryka jest oczywiście Leo Messi. Pod koniec pierwszej połowy doszło do prezentacji marzenia nastolatka, którym jest wyjazd do Barcelony i zobaczenie meczu FC Barcelony na Camp Nou. Ku zaskoczeniu wszystkich stadion Camp Nou został "przyniesiony" przez mamę marzyciela z garażu! Niestety była to jego kartonowa replika, którą Patryk otrzymał jako prezent.
Tym wesołym akcentem zakończyło się nasze spotkanie z przemiłym nastolatkiem jakim jest Patryk. Jego wypowiedzi są bardzo zrównoważone, a wiedza na temat piłki nożnej ogromna. Pomimo młodego wieku Marzyciel jest człowiekiem, który ma niesamowicie duże pokłady samozaparcia i wiary. Wiary w to, że wszystkie przeciwności można pokonać. Dzięki Patrykowi mamy świadomość, że niemożliwe nie istnieje, a my przeniesiemy nawet góry żeby tylko zobaczyć radość Patryka ze strzelania goli piłkarzy Barcelony na prawdziwym Camp Nou.
spełnienie marzenia
2019-04-29
W końcu nadszedł wymarzony dzień, w którym poleciałem do Barcelony spełniać swoje największe marzenie. Piątek 26.04.2019r. był pięknym i słonecznym dniem, w którym ok. godziny 9 wyruszyłem wraz z tatą do Poznania na bus, który miał nas przewieźć do Berlina na lotnisko. Spotkałem tam wolontariusza Tomka oraz drugiego marzyciela Szymona, który również był z tatą. Od razu nawiązaliśmy super kontakt, omawialiśmy dużo tematu piłki nożnej itd. Podróż na lotnisko trwała ok. 2.5h.Tutaj także pogoda sprzyjała. Szybko przeszliśmy odprawę, poczekaliśmy ok.2h na nasz samolot i ok.16 wylecieliśmy do wymarzonej Barcelony. Lot był spokojny, niebo było czyste jak łza, a gdy zbliżaliśmy się już do Barcelony to pięknie było widać z góry panoramę miasta oraz pobliskie morze. Po wyjściu z lotniska, momentalnie poczułem tamtejszy klimat, który jest bardzo przyjemny. Czułem się jak w innym świecie. Tomek umówił się z Polskim kierowcą na miejscu, który nas przewiózł przez piękną Barcelonę, pod sam hotel. Drugiego dnia (27.04.19r) wyruszyliśmy z samego rana (ok.11) na zwiedzanie Camp Nou, jego muzeum oraz okolicy. Szliśmy pięknymi ulicami miasta, aż w końcu dotarliśmy na wymarzony stadion Camp Nou. Od razu zrobił na mnie ogromne wrażenie. Zaczęliśmy od zwiedzania muzeum, które posiada kawał historii nie tylko klubu ale także samej dyscypliny. Było ono przepełnione gablotami z pucharami oraz historycznymi informacjami na temat klubu i ich piłkarzy. W końcu nadszedł moment, w którym weszliśmy na trybuny Camp Nou. Mimo że nie był wypełniony ludźmi to i tak wywierał ogromne wrażenie na nas wszystkich. Ja osobiście od razu dostałem gęsiej skórki. Usiedliśmy na trybunach i cały czas go podziwialiśmy. Potem zahaczyliśmy o oficjalny sklep FC Barcelony, który jest przeogromny. Posiada 3 piętra pełne wymarzonych pamiątek. Tomek pozwolił mi oraz Szymonowi wybrać po jednym upominku. Ja wybrałem sobie krótkie spodenki Barcy takie do codziennego użytku, w sam raz na lato, a Szymon wybrał koszulkę meczową Barcy z Messim na plecach. Po tym wszystkim wróciliśmy do hotelu na jedzenie, i po godzinnej drzemce ok. godziny 18 wyruszyliśmy na tak długo wyczekiwany mecz Barcy. Było widać pełno fanów na ulicach, którzy żyją samym futbolem. Miejsca mieliśmy fantastyczne. Były one na ukos od bramki, gdzie było widać praktycznie cały stadion przepełniony ludźmi. Barca tamtego dnia grała z Levante. Było wiadomo, że jak Barca wygra to będą mieli Mistrza Hiszpanii. Do przerwy skończyło się 0:0, jednak po przerwie wszedł z ławki oszczędzany na Ligę Mistrzów Król Futbolu Leo Messi. To on rozstrzygnął losy meczu strzelając bramkę na 1:0. Atmosfera była fantastyczna, po ostatnim gwizdku rozpoczęła się feta 90 tyś ludzi, którzy byli na stadionie. Leo Messi podniósł puchar, a my wpadliśmy w ogromną radość. Lepiej trafić nie mogłem, tego marzenia nie dało się spełnić lepiej. Gdy wracaliśmy do hotelu już po meczu, widzieliśmy pełno ludzi świętujących na ulicach, a my wśród nich. Było to coś niesamowitego. Po drodze do hotelu wstąpiliśmy wszyscy na małego ''fastfooda'' i po ekscytującym dniu położyliśmy się spać. Ja w sumie nie mogłem spać bo nadal żyłem tym wszystkim co zobaczyłem i przeżyłem. Uczucie nie do opisania. Trzeci dzień wyjazdu przeznaczyliśmy na zwiedzanie, ok. godz 11 poszliśmy na metro, którym pojechaliśmy zobaczyć historyczną Sagradę Familię. Jest to budowla niesamowita, a nieprawdopodobne jest to, że od ponad 100 lat jest nadal w budowie. Wokół placu było pełno ludzi, taneczne pokazy itd..Postanowiliśmy się wybrać trochę pod górkę do Parku Guell. Szliśmy praktycznie 2km pod górkę. Dla mnie i Szymona to nic takiego ale dla naszych ojców była to prawie misja niemożliwa, ale dali radę haha. Park jest niesamowity. Znajdują się tam różne historyczne ruiny oraz budynki, ale także co najlepsze widać z parku całą panoramę miasta. Widok był niesamowity. Po wszystkim udało nam się złapać autobus, który nas zawiózł praktycznie pod sam hotel. W końcu nadszedł ostatni dzień naszej przygody. Tomek załatwił nam Polskiego kierowcę, który w drodze na lotnisko powoził nas po samej Barcelonie. Zobaczyliśmy wiele pięknych miejsc takich jak La Rambla czy Plac Kataloński. Kierowca nas zaskoczył informacją, że wie gdzie znajduje się dom Leo Messiego. Na nasze szczęście pojechaliśmy tam i na własne oczy zobaczyliśmy dom najlepszego piłkarza w historii, który był przeogromny. Obok prawdopodobnie znajdował się dom jego przyjaciela z drużyny czyli Luisa Suareza. Byliśmy zaskoczeni, że nam to się udało. Udaliśmy się na lotnisko gdzie pożegnaliśmy się z kierowcą i poszliśmy na odprawę, która przebiegła sprawnie. Nadeszła nasza kolej na wylot i jak to się mówi, co dobre to szybko się kończy. Była to niesamowita przygoda, dzięki której udało mi się spełnić moje największe marzenie. Nie udało by się gdyby nie pomoc i organizacja wielu ludzi z Fundacji, którym z całego serca bardzo, bardzo dziękuję. Nigdy tego nie zapomnę.