Moim marzeniem jest:
pierwsze spotkanie - poznanie marzenia
2016-11-28
Chociaż w Lublinie spadł już pierwszy śnieg, nie zdołał on zasypać drogi do naszego Marzyciela. Z wizytą do Kuby udałam się w poniedziałkowe popołudnie. Tego dnia, chłopiec, wrócił wcześniej z zerówki, z niecierpliwością wyczekując spotkania.
Już w progu powitał mnie ciepłym uściskiem dłoni, nieśmiało się uśmiechając. Pierwsze lody przełamaliśmy tuż po tym, jak chłopiec rozpakował prezent, z którym do niego przyszłam. Pluszowy słoń z zadartą do góry trąbą szybko trafił na listę ulubionych zabawek Kubusia. Chłopiec także i mi zagwarantował powrót do dzieciństwa, próbując swoich sił w układance Domina. Przy okazji okazało się, że Kuba to specjalista od szachów, który ogrywa nawet własną babcię. (Nie wiem, jak babcia gra w szachy, ale wiem już, że robi przepyszne naleśniki!) Kuba często pomaga jej w kuchni, gotując różne przysmaki. Uwielbiają razem także słuchać muzyki operowej.
Kuba jest niezwykle dojrzałym chłopcem. Sam dba o swojego królika. Zna na pamięć wszystkie numery telefonów służb ratowniczych, takich jak karetka, czy straż pożarna. Ma specjalną dietę, której przestrzega także w szkole. Kompromisów nie uznaje nawet w największe święta i uroczystości: Niedawno, obchodząc swoje urodziny, zaniósł do szkoły tort. Koledzy mówili, że był pyszny, i na pewno tak było - sam niestety nie mógł go spróbować.
Jak sam mówi, siłę i radość daje mu sam św. Jan Paweł II. To jego „Anioł Stróż” i prawdziwy autorytet. Nie ustaje w modlitwach do niego, często słucha jego kazań na płytach, które wręczyła mu babcia.
Być może dlatego, największym marzeniem Kuby jest wyjazd w góry. Chłopiec chciałby odwiedzić Zakopane, nabrać w płuca trochę górskiego powietrza i popodziwiać szczyty Tatr.
Jeśli chcesz pomóc w realizacji marzenia Kuby, sprawiając by poczuł na swoich policzkach jak smaga go halny wiatr, skontaktuj się: aleksandra.dyjak@mammarzenie.org
Relacja:
Ola D.
spełnienie marzenia
2017-08-23
W przedostatnią sierpniową środę nadszedł długo wyczekiwany dzień dla naszego Marzyciela Kubusia. Tak, to wtedy rozpoczęło się spełnianie jego marzenia o wyjeździe w góry. Zgodnie z planem wyjechaliśmy kilka minut po godzinie ósmej rano z Lublina, aby móc spokojnie w godzinach popołudniowych dotrzeć do Zakopanego. Na początku wspólnej wycieczki Kubuś był troszkę zawstydzony, ale już po kilku godzinach lody zostały przełamane. Po dotarciu na miejsce okazało się, że czeka na nas przepiękna pogoda, dookoła roztacza przepiękny widok naszych polskich Tatr. Po zakwaterowaniu, odświeżeniu po podróży nie chcieliśmy tracić ani chwili, więc wybraliśmy się do centrum miasta – na ulicę Krupówki, tak Chłopiec mógł zrobić sobie zdjęcie z misiem, zobaczyć słynny mostek z widokiem na Giewont, bryczki konne, prawdziwych górali w ich tradycyjnych strojach, którzy rozmawiali używając ich specyficznej góralskiej gwary, po prostu Kuba mógł poczuć klimat tej miejscowości. Po spacerze doszliśmy do kolei linowej na Gubałówkę, aby móc wjechać mini „pociągiem” na ten szczyt, zobaczyć panoramę Tatr z innej perspektywy. Ta atrakcja okazała się strzałem w dziesiątkę – Kuba uwielbia pociągi, pewnie dlatego, że jego ulubioną bajką jest „Tomek i przyjaciele” opowiadające o losach różnych ciuchci i parowozów. Nie wiadomo kiedy dzień się zakończył, wróciliśmy na kwaterę aby następnego dnia w pełni wypoczęci móc udać się nad Morskie Oko.
Rano przywitało nas bezchmurne niebo, po śniadaniu i zabawie z pieskiem właścicieli willi, w której mieszkaliśmy wybraliśmy się na zaplanowaną wyprawę. Pomimo przeciwności jakimi okazały się korki i trud dotarcia na szlak udało nam się! Bryczką konną dojechaliśmy prawie pod samo schronisko nad Morskim Okiem. Krystalicznie czysta woda, majestatyczne, otaczające nas góry nie pozwalały oderwać od siebie wzroku. Po chwili podziwiania widoków wybraliśmy się do schroniska, aby tam móc wbić na pamiątkę pieczątkę w specjalnie przygotowane miejsce na mapce szlaków turystycznych Tatr, którą Kubuś dostał poprzedniego dnia. W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się na chwilę na poboczu, aby pobawić się w „szyszkę” – gra polegała na wbiciu szyszki do bramki przeciwnika przy użyciu patyka. :) Śmiechu było co nie miara. Po kilku godzinach pełnych wrażeń również bryczką zjechaliśmy do parkingu, a stamtąd na naszą kwaterę. Wieczorem graliśmy we troje – razem z Kubusiem i jego Mamą w gry planszowe np. Piotrusia. Jak łatwo się domyślić najczęściej wygrywał nasz mały Marzyciel.
Trzeciego dnia wspólnego odkrywania gór czekała nas szczególna atrakcja – wjazd kolejką na Kasprowy Wierch, czyli tak jak chciał Kubuś „bycie na samym szczycie”. Do Kuźnic, skąd odjeżdża kolejka przyszliśmy specjalnie trochę za wcześnie, co jak się okazało było bardzo dobrym pomysłem. Chłopiec od razu zaczął wchodzić na kamienie, pozować do zdjęć, zamoczył ręce w wodzie rzeki przepływającej nieopodal. Gdy nadszedł czas wjazdu podekscytowani weszliśmy do wagonika, z przyjemnością podziwialiśmy z góry widoki i słuchaliśmy puszczonych z głośników opowieści i legend na temat Kasprowego. Na szczycie okazało się być bardzo ciepło, widoki były naprawdę cudowne. Postanowiłam właśnie tam wręczyć Kubusiowi dyplom Marzyciela. Mogliśmy spędzić w tym miejscu dwie godziny. Oczywiście i tutaj wybraliśmy się do schroniska aby „zebrać” do kolekcji kolejną pieczątkę. Jak się okazało czas na górze minął bardzo szybko, zjechaliśmy więc kolejką w dół. Następnie znów bawiliśmy się przy rzece na kamieniach, znów graliśmy w „szyszkę”. Zwieńczeniem dnia było wybranie się na lody, wieczorna zabawa z ulubienicą Kuby – suczką Pusią i granie w gry planszowe.
W sobotę postanowiliśmy się wybrać znów na Gubałówkę, ale tym razem wyciągiem krzesełkowym. Kubie bardzo spodobał się ten wjazd. Później na szczycie poszliśmy na zjeżdżalnię grawitacyjną, co znów okazało się super zajęciem. W dół znów zjeżdżaliśmy wyciągiem krzesełkowym – okazało się, że jest to jeszcze fajniejsze od wjazdu, ponieważ można obserwować całą panoramę Tatr, a pod nami pasły się owce, których pilnował pies pasterski. Chciałoby się wtedy powiedzieć „chwilo trwaj”. :) Po tak pięknym poranku nadszedł czas na odwiedzenie wesołego miasteczka. Kubuś skakał na różnych dmuchańcach, później w innym miejscu jeździł na samochodzikach i quadach. Na koniec postanowiliśmy wybrać pamiątki – Kubuś dostał ciupagę, a później kapelusz góralski, można powiedzieć, że teraz jest naszym małym góralem. Ten dzień również zakończyliśmy na zabawie z pieskiem, skakaniu na trampolinie obok kwatery i graniem w gry planszowe.
Niestety nadszedł ostatni dzień naszej wspólnej przygody z Tatrami. Z samego rana wybraliśmy się na Krzeptówki – sanktuarium Maryjne w Zakopanem, zwiedziliśmy je ze wszystkich stron, oglądaliśmy ołtarz ułożony na dwóch stalowych baranach, zrobiliśmy sobie zdjęcia przy pomniku papieża Jana Pawła II, który jest bardzo ważną postacią związaną z tym miejscem. Gdy nadszedł czas zapakowaliśmy wszystkie swoje rzeczy i ostatni raz na tym wyjeździe patrząc na góry wyjechaliśmy w drogę powrotną do domów.
Dziękujemy wszystkim sponsorom - Paweł Pardała, Grzegorz Błachuta, Izabela Bilińska, Piotr Jamiński, Jan Ulicki, Janusz Krzeszowski, Jarek Pawlak, Jeremiasz Gądek, Karol Nienartowicz, Krzysztof Baraniak, Kuba Witos, Marcin Jagiellicz, Marcin Kęsek, Marek Marszałek, Natalia Zborowska, Paweł Uchorczak, Piotr Skrzypiec, Przemek Czaja, Wiesia Leal za wielką pomoc okazaną przy spełnieniu tego marzenia!
Drogi Kubusiu! Dziękujemy Ci za tak piękne marzenie, życzymy żeby w Twoich mapkach zapełniły się kiedyś wszystkie miejsca na pieczątki, nigdy nie przestawaj marzyć!
Relacja:
Kasia D.