Moim marzeniem jest:
pierwsze spotkanie - poznanie marzenia
2016-11-06
W chłodne niedzielne przedpołudnie odwiedziłyśmy w domu kolejnego naszego Marzyciela – Kubę. W progu powitał nas Kuba z mamą i braćmi, zaś najmłodsza członkini rodziny – 9-miesięczna Malwinka ucinała sobie właśnie południową drzemkę.
Jako lodołamacz wręczyłyśmy Kubie grę planszową – "5 sekund". Na szczęście okazało się, że Marzyciel jeszcze takiej gry nie posiada, a rozmowa telefoniczna, którą przeprowadziłam z mamą następnego dnia potwierdziła, że gra była doskonałym pomysłem na popołudniową integrację rodziny i zapewniła wszystkim mnóstwo dobrej zabawy.
Ugoszczone domowym ciastem i kawą przystąpiłyśmy do zagadywania Kuby na tematy związane z jego zainteresowaniami i ewentualnymi marzeniami. A musicie wiedzieć, że 15-letni chłopcy nie są szczególnie skorzy do zwierzeń :) Powoli, powoli jednak udało nam się wykluczać kategorie marzeń, które Jakuba nie interesowały. W kręgu zainteresowań pozostała nam ostatecznie kategoria „dostać”. Marzyciel początkowo zastanawiał się nad większym telewizorem, do którego podłączyłby konsolę Xbox One, którą niedawno sprezentował mu wujek. Ale wtedy padło hasło – gry do Xboxa… I nagle, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, Kuba się ożywił. Z chłopca, z którego trzeba było trochę siłą wyciągać pomysły, Marzyciel zmienił się w kogoś, kto wie czego chce najbardziej na świecie. Z niedowierzaniem patrzyłyśmy jak Kuba z młodszym o rok bratem Maćkiem zrywa się z krzesła, pędzi na górę i przynosi nam po minucie gotową listę gier, którą – jak się okazało – chłopiec miał gotową już od dawna, tylko chyba nie sądził, że może nam pokazać.
Jesteśmy lekko zawiedzione brakiem zaufania w nasze możliwości Kubo ;) Zrobimy wszystko, by pokazać Ci, że nawet najskrytsze marzenia są w stanie się spełnić.
spełnienie marzenia
2016-12-21
21 grudnia 2016 roku spełniło się wielkie marzenie mojego syna Kuby. Kuba otrzymał pokaźny zestaw gier na konsolę Xbox one. Ktoś mógłby pomyśleć: nic wielkiego! Dla nas jednak było i jest to w dalszym ciągu wielkie wydarzenie, cudowne doświadczenie, wielki dar, za który jesteśmy niezwykle wdzięczni.
Kuba ma 15 lat i do lipca tego roku jego życie nie różniło się niczym od tego, jakie wiodą miliony nastolatków na świecie. Szkoła, czyli osławione w licznych opowieściach gimnazjum, koledzy, a przede wszystkim świat wirtualnej rzeczywistości, gry, osiągnięcia, dyskusje dotyczące tego, co jeszcze można na danym poziomie zrobić, kupić i udoskonalić. Trochę utyskiwał, ze sprzęt za stary: Xbox 360, komputer trup itd. Z końcem lipca pojawiły się bóle nóg, dotkliwe i nieustępujące. Potem osłabienie, wycieńczenie, bladość. Dopiero zaczęły się wakacje, a tu wizyta u lekarza, potem szybko skierowanie do szpitala. Najpierw szpital powiatowy, seria badań, mijające dni, potem karetka i kolejny szpital, szpital wojewódzki, badania, rozmowy, poszukiwania, dalej nic, minął kolejny tydzień. Następnie konsultacja telefoniczna z wrocławskim Przylądkiem Nadziei, podróż do Wrocławia, przyjęcie do szpitala, punkcja szpiku i bezwzględna diagnoza: ostra białaczka limfoblastyczna, połowa wakacji 28 lipca, ciepło, słonecznie i niesamowicie smutno.
Fundację Mam marzenie poznaliśmy przez przypadek tego samego dnia. Weszłam właśnie na salę, w której leżał Kuba, byłam po rozmowie z panią docent, wiedziałam już jaka jest diagnoza. W pokoju przy łóżku stały dwie panie i rozmawiały z Kubą. Opowiadały o Fundacji i namawiały go, żeby zobaczył w Internecie, jak działa Fundacja, jakie marzenia mają dzieci, żeby pomyślał o czym marzy. Pamiętam, że struchlałam. Byłam zapłakana i przerażona, tym, co usłyszałam od pani docent, umówiłam się z nią, że następnego dnia będziemy wspólnie rozmawiać z Kubą na temat choroby, Kuba jest duży, widzi, co się dzieje wokół niego, potrafi wyciągać wnioski, trzeba z nim porozmawiać, ale jutro, najpierw my rodzice musimy choć trochę poukładać w głowie to, z czym przyszło się nam zmierzyć.
Panie z Fundacji nie wiedziały, że Kuba nie ma pojęcia, że cierpi na chorobę nowotworową, że dziś jest w Klinice po raz pierwszy i nie bardzo wie co się wokół niego dzieje. Panie zostawiły deklarację, którą ja szybko i skrzętnie schowałam na dno, przysługującej nam na sali szafki i ucięłam temat. Tak poznaliśmy Fundację Mam marzenie.
Do deklaracji wróciliśmy po jakimś czasie, trwały jeszcze wakacje. Nie wiem czy Kuba podążył za sugestią pań, które zjawiły się pierwszego dnia i zajrzał do Internetu, czy też nie, nie rozmawialiśmy o tym. Przyszedł jednak taki dzień, w którym wypełniliśmy deklarację i przekazaliśmy ją przez panią pielęgniarkę z oddziału. Lato trwało w najlepsze, Kuba brał kolejne chemie, dostał Xbox one od wujka, leżeliśmy w szpitalu. Gdzieś niepostrzeżenie przyszła jesień i pomyśleliśmy o naszej deklaracji z marzeniem. Skontaktowałam się z paniami z oddziału wrocławskiego Fundacji. Potem pojawił się pierwszy telefon od pani Joasi z oddziału w Gorzowie Wielkopolskim, potem kolejny i kolejny.
Pod koniec października udało nam się wyjść do domu, pani Joasia zapowiedziała się z wizytą, podczas której miało nastąpić odkrycie marzenia mojego Kuby. Długo rozmawialiśmy z Kubą na temat tego, co jest jego marzeniem. Trochę to szło jak po grudzie, bo Kuba nie bardzo wiedział co. Nadeszła zimna, mokra listopadowa niedziela. Pani Joasia i dwie inne panie zjawiły się przed naszą zabytkową furtką, która pomimo braku zamka stanowi nie lada przeszkodę do sforsowania. Wszyscy czekaliśmy, a było komu czekać, bo oprócz Kuby jest jeszcze troje naszych fantastycznych dzieci. Przy kawie i cieście panie niczym wytrawny detektyw, próbowały odkryć to jedyne i niepowtarzalne marzenie mojego syna. Nagle jak grom z jasnego nieba pojawiła się tajemna i jedyna w swoim rodzaju lista gier na Xbox one.
8 listopada wróciliśmy do Kliniki i jesteśmy aż do dziś. Kuba czekał na swoje marzenie. Były konsultacje telefoniczne co do gier, listy przesyłane na maila, informacje, na jakim etapie jest realizacja marzenia Kuby, we wszystko to, bardzo się angażował, widziałam, że bardzo mu zależy. Czekał i dopytywał: kiedy? A czy wszystkie gry? A może dostanie tylko niektóre? Pani Joasia powiedziała mi podczas jednej z wielu rozmów telefonicznych, że jest bardzo fajny odzew i marzenie Kuby może być zrealizowane dość szybko. Bardzo się ucieszyłam, a Kuba jeszcze bardziej. Odtąd nieustannie pytał: mamo czy dzwoniła pani Asia? Kiedy? A może już w tym tygodniu? No i stało się, przygotowania do realizacji marzenia zostały zakończone, tylko marzyciel niestety dalej był w szpitalu, bez perspektyw na wyjście. Uzgodniłyśmy z panią Joasią, jako że zbliżał się czas przedświąteczny, że paczka z marzeniem zostanie przesłana do Wrocławia i panie z oddziału wrocławskiego podarują ją Kubie.
21 grudnia rano dostałam telefon od pań z Wrocławia, Kuba oczywiście już od kilku dni z niecierpliwością dopytywał kiedy i kiedy, ponieważ wiedział, że pani Joasia wysłała paczkę do Wrocławia, panie zapowiedziały się z wizytą i z marzeniem oczywiście, rzecz jasna. Ustaliłyśmy, że nie będę uprzedzać Kuby o ich wizycie, że to będzie niespodzianka. Panie przyszły około 11 i była niespodzianka!!! Kuba jest oszczędny w okazywaniu emocji, ale wiem jak wielka była jego radość. W jego ciemnych, zmęczonych chorobą oczach pojawiły się iskierki, widziałam jak z wielką przyjemnością otwiera olbrzymie pudło z grami, jak się im przygląda, jaki jest szczęśliwy. Ściągaliśmy wstążeczki z kolejnych zestawów gier, a on nie posiadał się z radości, a dodatkowo w pudle pojawiła się bluza z logo jego ukochanej gry Gears of War, w której chodził przez całe Święta! Oczy Kuby śmiały się przez cały czas, po kilku minutach siedział już jak na szpilkach, tak bardzo chciał już zacząć grać, wypróbować te wszystkie fantastyczne gry.
To był cudowny dzień dla Kuby, dawno nie widziałam w nim tyle radości i energii, tyle zainteresowania i pasji. Ale to był cudowny dzień przede wszystkim dla mnie i to z wielu różnych względów. Po pierwsze uszczęśliwili Państwo moje dziecko, dali mu wiarę w to, że marzenia się spełniają i że warto jest marzyć, nawet wtedy, gdy coś wydaje się mało realne. Po drugie, nie potrafię opisać, jakie to jest uczucie, gdy spełniają Państwo marzenie dziecka, traktując je wyjątkowo, szczególnie, jak jedyne w swoim rodzaju, jak kogoś, kto jest najważniejszy na świecie, pomimo tego, że jest to dziecko, którego nie znacie, dziecko, jakich wiele… Po trzecie spełnione marzenie daje siłę, nadzieję i wiarę, w to, że wszystko można osiągnąć, zdobyć, wystarczy tylko bardzo chcieć.
Jesteśmy bardzo wdzięczni, bardzo szczęśliwi, chcielibyśmy bardzo serdecznie i szczerze podziękować wszystkim tym, dzięki którym spełniło się marzenie Kuby. Dziękujemy z całego serca pani Joasi, która koordynowała to marzenie, wszystkim wolontariuszom, sponsorom, nowożeńcom Agacie i Waldkowi, paniom Marcie i Monice z oddziału Fundacji we Wrocławiu i wielu, wielu innym osobom, które przyczyniły się do realizacji marzenia Kuby, a których niestety nie znamy. Nie ma takich słów, które są w stanie wyrazić naszą wdzięczność, wierzymy w to, że dobro wraca, a Państwo zrobili dla nas rzecz nieprawdopodobną, więc to dobro powinno wrócić do Państwa z wielką mocą. Jeszcze raz dziękujemy za radość i siłę, która płynie ze spełnionego marzenia Kuby, myślimy bardzo ciepło o wszystkich darczyńcach, a ponieważ nadchodzi Nowy Rok życzymy wszystkim Państwu wszystkiego co najlepsze, niech spełniają się Państwa marzenia, proszę nigdy nie przestawać marzyć.
Ania i Kuba