Moim marzeniem jest:

kolejka elektryczna i karetka na pilota

Dominik, 6 lat

Kategoria: dostać

Oddział: Olsztyn

Status marzenia: spełnione

pierwsze spotkanie

2016-05-01

     Początek majowego weekendu rozpoczęłam podróżą do kolejnego z olsztyńskich Marzycieli. Dominiś, bo o nim mowa, długi majowy weekend spędzał w szpitalu z powodu swojego stanu zdrowia. Choroba na tyle pogorszyła jego samopoczucie, ze musiał zregenerować siły w szpitalnej izolatce. Na szczęście Dominiś był na tyle silny, aby przyjąć gości. Spedziliśmy sporo czasu przy lodołamaczu, który bardzo odpowiadał zainteresowaniom chłopca. A był to zestaw klocków lego, w którego skład wchodziła terenówka ciągnąca skutery wodne. Lodołamacz jak znalazł dla Marzyciela z Mazur!

    Dominiś nie był zbyt rozmowny, raczej mocno skupiony na tym, by wiernie odwzorowywać pojazdy z instrukcji. Wspólna praca przy klockach na dobre nas wciągnęła. Gdy budowle były już skończone postanowiłam poruszyć z Dominikiem temat jego marzenia. Nasz Marzyciel, po krótkim namyśle odpowiedział, że bardzo chciałby dostać kolejkę i karetkę sterowaną pilotem. Jakże prawdziwe dziecięce marzenie! O tym , zeby rozłożyć na podłodze tory i w ruch puścić sznur wagoników. Mam nadzieję, ze to marzenie uda się nam szybko speónić, a radość płynąca z oczekiwania na spełnienie doda Dominikowi sił i pozwoli powrócić w progi własnego domu.

spełnienie marzenia

2016-05-29

     W ostatni weekend maja, poprzedzający najbardziej oczekiwany przez wszystkie dzieci dzień w roku, wybrałam się do Dominisia, aby spełnić jego marzenie. Chłopczyk czekał na mnie z niecierpliwością od samego rana, doskonale pamiętał na co się umówiliśmy na pierwszym spotkaniu. I tak do pokoju, w którym leżakował Dominik wjechały na początek kolejka elektryczna, a potem karetka na sygnale. Rozpakowaliśmy wspólnymi siłami ogromne kartony, a Dominik zajął się instalacją baterii. W złożenie trakcji, ustawienie lokomotywy zaangażowaliśmy całą rodzinkę, tata poratował nas potrzebnym śrybokrętem, rodzeństwo Dominika pomogło w ułożeniu torów, a mama chłopca dbała, aby przyjął wygodną pozycję w swoim łóżku. Gdy wszystko było gotowe, ustawione na właściwych miejscach, a Dominik trzymał już w rękach pilota, swiatła lokomotywy się zapaliły, z komina wydobył się gwizd i pociąg ruszył. Krążył po trakcji ku uciesze naszego Marzyciela. Dominiś zdejmował towary z wagonów, dokładał nowe, przewoził w wagonie nawet karetkę. Czas nam mijał miło i beztrosko, a gdy nasz Marzyciel nacieszył się trochę swoimi nowymi zabawkami podzielił się nimi ze swoim bratem i siostrą. Widać było, że jest jeszcze nadal nieco osłabiony, dlatego też postanowiłam nie przedłużać swojej wizyty. Zostawiłam Dominika i jego rodzinę w dobrych humorach, licząc, że pozytywne emocje pomogą naszemu Marzycielowi poczuć się lepiej i zapomnieć o trudach choroby.