Moim marzeniem jest:
pierwsze spotkanie
2016-07-26
Spotkałyśmy się z Anią na Placu Bankowym i razem ruszyłyśmy autobusem na spotkanie z naszą nową Marzycielką. Jechałyśmy aż na daleką Białołękę i obawiałyśmy, że nie trafimy na miejsce. Na szczęście Malwinka- nasza Marzycielka wraz z mamą przezornie wyszły po nas na przystanek. Już po drodze do domu nawiązałyśmy świetny kontakt. Malwina i jej mama okazały się bardzo wesołymi i sympatycznymi osobami. Przychodząc na spotkanie wzięłyśmy ze sobą tradycyjnie mały prezent i było nam bardzo miło, że Malwince przypadł on do gustu. Malwinka bardzo lubi pluszaki, a grę w kości opanowała niemal do perfekcji i ograła nas wszystkie. Kiedy Ania wraz z mamą zajęły się wypełnianiem dokumentów, ja spytałam Malwinkę o czym marzy. I okazało się, że jest wielką fanką klocków LEGO, zwłaszcza serii „Friends” i na horyzoncie pojawił się pomysł wyjazdu do Legolandu. Malwina zbiera gazetki LEGO Friends, ma imponującą kolekcję tych klocków i była nawet na wystawie klocków na Stadionie Narodowym. Oprócz tego Malwinka jest zafascynowana projektowaniem wnętrz, pokazywała nam swoje projekty domów, co nas bardzo zadziwiło, bo Nasza Marzycielka ma dopiero 13 lat. Lubi też projektować ubrania . Jest bardzo mądra, w tym roku uzyskała świadectwo z czerwonym paskiem. Ogólnie spotkanie było bardzo sympatyczne i naładowało nas wszystkie pozytywną energią. Malwinka, natchniona Książką Marzeń, obiecała zastanowić się nad swoim największym marzeniem i umówiłyśmy się, że spotkamy się raz jeszcze, żeby poznać jej ostateczne marzenie i... pograć w badmintona.
spotkanie - poznanie marzenia
2016-11-20
W zimną listopadową niedzielę pojechałyśmy na kolejne spotkanie z naszą marzycielką Malwiną, która poinformowała nas, że jest już gotowa wyjawić o czym tak naprawdę marzy. Jak zwykle mama Malwiny i Malwina serdecznie nas ugościły. Na stole stał dzbanek pysznej zimowej herbatą z domowym sokiem z malin i aromatycznymi przyprawami. Po paru łykach herbatki zaczęłyśmy rozmawiać co się wydarzyło od naszego ostatniego spotkania w lipcu. Okazało się, że w sierpniu Malwina z rodzicami pojechała do Zakopanego. Wyjazd był bardzo udany. Rodzina chodziła po górach. Malwina weszła nawet na Giewont! Obejrzałyśmy cały zbiór zapierających dech w piersiach zdjęć z gór. W końcu przyszedł czas na rozmowy o marzeniach. Malwina jest ogromną fanką lego, dlatego na początku zastanawiała się nad wyjazdem do Legolandu, jednak po głębszym zastanowieniu Malwina wyjawiła nam, że marzy o wyjeździe na egzotyczną wyspę Teneryfę, ponieważ spodobały jej się wędrówki po górach, a Teneryfa jest wyspą na której można cieszyć się nie tylko piękną plażą, oceanem i słońcem, ale jak się dowiedziałyśmy również górami. Najwyższy szczyt Teneryfy to Pico del Teide - wulkan znajdujący się w Parku Narodowym Teide, na którego szczyt można wjechać kolejką, jak na Kasprowy Wierch. Dla fanów górskich wycieczek na wyspie jest wąwóz Masca, porośnięty egzotyczną roślinnością, gdzie można spotkać najprawdziwszych piratów! Nie pozostaje nam nic innego jak spełnić to marzenie.
spełnienie marzenia
2018-10-04
Teneryfa – setki słonecznych dni, wulkaniczne plaże, rozległe, malownicze parki i wąwozy. Banany, delfiny, palmy – jednym słowem marzenie. Właśnie takie marzenie wyśniła sobie nasza Malwina, która razem z nami, rodzicami oraz biurem podróży Itaka ruszyła na odkrywanie nieznanej wyspy!
Nasza wielka przygoda zaczęła się wczesnym świtem, kiedy spotkaliśmy się na lotnisku w Warszawie. Twarze jeszcze zaspane, ale w sercu wielki entuzjazm i ciekawość. Już tylko parę godzin dzieli nas od tej nieznanej krainy. Uciekaliśmy od zaczynającej się powoli w Polsce jesieni prosto w objęcia słońca i delikatnego, ciepłego wiatru, który poczuliśmy od razu po wylądowaniu na lotnisku w Reina Sofía. Z pomocą naszego sponsora, biura podróży Itaka, szybko i bezproblemowo trafiliśmy do hotelu, który przywitał nas pięknym widokiem oraz panią… mówiącą w języku polskim. Mimo zmęczenia lotem, postanowiliśmy nie tracić czasu – w końcu Teneryfa czeka! Po krótkim odpoczynku ruszyliśmy na eksplorację okolicy. Okazało się, że Santa Ursula to niewielkie miasteczko na północy wyspy, pełne uroczych budynków w kanaryskim stylu. Podczas naszego spaceru stale towarzyszyły nam jaszczurki, które, jak już dziś wiemy, na stałe wpisały się w krajobraz Teneryfy. Pierwszego wieczorku podziwialiśmy widoki z hotelowego tarasu – przed nami rozciągała się piękna panorama. Z oddali błyszczał wzburzony już ocean, z góry „patrzył” na nas słynny wulkan Teide. Wiedzieliśmy, że Teneryfa skrywa wiele tajemnic, i Malwina nie mogła się doczekać, gdy je odkryje.
Nasz hotel kusił wprawdzie błogim, leniwym wypoczynkiem – wygodne, przestronne pokoje, spory taras z pięknym widokiem na ocean, ciepła woda w basenie. Marzeniem Malwiny nie był jednak tylko pobyt na Teneryfie, nasza Marzycielka chciała tę wsypę poznać, zwiedzić, odszukać w niej jak najwięcej ciekawostek. Dwa pierwsze dni spędziliśmy, odkrywając miasto Puerto de la Cruz – spacerowaliśmy po wąskich uliczkach, podziwialiśmy Stare Miasto, jedliśmy także lokalne przysmaki, jak chociażby banany, które okazały się zupełnie niedojrzałe i smakowały jak ziemniaki! Oczywiście wielką atrakcją samego Puerto była również kąpiel w oceanie oraz pobyt w kompleksie lokalnych basenów, w których woda okazała się zupełnie słona. Tak, Teneryfa jest pełna niespodzianek.
Jednym z głównych punktów naszej wycieczki była wyprawa do Parku Narodowego Teide – miejsca, które przenosi nas na inną planetę! Kratery, wulkany, zastygłe strumienie lawy – to wszystko tworzy krajobraz nie z tej ziemi! Pogoda sprzyjała realizacji największego marzenia Malwiny – udało nam się wjechać na wysokość 3555 m n.p.m., gdzie – będąc dosłownie ponad chmurami – mogliśmy podziwiać piękno i ogrom tego wytworu natury.
Tego dnia podziwialiśmy także klify Los Gigantes, odkryliśmy legendarne drzewo Drago, zjedliśmy obiad w tradycyjnej restauracji kanaryskiej. Teneryfa wydawała nam się coraz bliższa, coraz bardziej znana. Wiedzieliśmy jednak, że to nie koniec niespodzianek. Kolejny dzień i rejs katamaranem pozwolił nam zaprzyjaźnić się z delfinami i orkami, które widzieliśmy z odległości kilku metrów! Zwiedzaliśmy także sąsiadkę Teneryfy – wyspę La Gomera, która urzeka spokojem, zielenią oraz językiem gwizdanym, którym posługują się mieszkańcy.
Malwina odkrywała Teneryfę każdego dnia, chłonąc wiedzę przekazywaną przez przewodników, podziwiając nieziemskie widoki wyspy i uwieczniając je na zdjęciach. Zarówno nasza Marzycielka, jak i jej rodzice, to takie niespokojne duchy – lubią wypoczynek aktywny, ciągnie ich do lokalnych miejsc i przygód. Niestraszne były im kilometry przebyte na wycieczkach – w końcu to oni są głównymi piechurami w trakcie wypraw do Zakopanego, które stały się tradycją rodzinnych wakacji. Okazało się jednak, że kolejny żywioł przyciąga Malwinę – uwielbia ona pływać, a hotelowy basen stał się jednym z ulubionych miejsc na Teneryfie. Wprawdzie ze względu na chorobę niezbyt często może sobie na to pozwolić, ale przecież nie często spełnia się wielkie marzenie! Wolny czas spędzaliśmy więc także, pływając na basenie – Malwina nawet nurkując i skacząc do wody. Najbardziej spodobał nam się skok na tzw. foczkę. Spełniło się nawet małe marzenie Malwiny o kąpieli w basenie nocą!
Każdego dna towarzyszyły nam także pyszne smaki – Malwinie najbardziej smakował sok ze świeżego mango serwowany w lokalnej knajpce w Puerto de La Cruz. Zaskoczyła także zimna zupa z mango. Codziennie pozwalaliśmy sobie na owocowe i słodkie desery oraz długie celebrowanie kolacji.
Malwina udowadnia, że można. Że pomimo choroby, problemów z płucami, dalej można podróżować, trenować, odkrywać świat. Na Teneryfie, która tak kusi bezczynnym wypoczynkiem w słońcu, z którego ochoczo korzystają jej rówieśnicy, ona wybrała zwiedzanie i sport. Malwina, dziękuję, że udowadniasz, że można! Dziękuję, że mogłam towarzyszyć Ci i Twojej wspaniałej rodzinie w tym cudownym odkrywaniu nieznanej wysypy!
Serdeczne podziękowania składamy naszemu sponsorowi – biuru podróży Itaka (https://www.itaka.pl/) – za to, że mogliśmy razem z Wami poznać Teneryfę! Nigdy tego nie zapomnimy!