Moim marzeniem jest:
pierwsze spotkanie - poznanie marzenia
2016-05-17
Spotkanie z Magdą było przekładane wiele razy i z wielu różnych powodów, tak więc wszyscy się uciszyliśmy, gdy w końcu udało nam się spotkać. Było tyle radości, że nawet nam nie przeszkadzało, że za oknem było szaro i ponuro. Magda dostała od nas mały zestaw klocków Lego, który miał obowiązkowo zawierać jakiś samochodzik. Czyż to od razu nie świadczy o jej nietuzinkowej osobowości? Magda jest przeuroczą i pełną pasji osóbką, która dokładnie wie czego chce. Interesuje się sportem, uwielbia go uprawiać, lubi też spędzać czas z koleżankami, jest bardzo aktywna.
Magda spokojnie wysłuchała fundacyjnych kategorii marzeń, po czym po chwili namysłu, oświadczyła, że przez jakiś czas zastanawiała się nad telefonem. Jednak dostała już całkiem fajny pod koniec roku, więc musiała znaleźć jakieś inne wielkie marzenie. Po przemyśleniu doszła do wniosku, że marzy o wyjeździe do Disneylandu. Byłaby to fantastyczna przygoda i aktywny sposób na spędzenie kilku dni. Bardziej sceptycznie była nastawiona do lotu samolotem, ale stwierdziła, że może jeszcze jej się uda oswoić z tą myślą, bo ten środek lokomocji pozwala jednak oszczędzić sporo czasu, czasu, który można by spędzić w parkach, na karuzelach, z postaciami z różnych bajek i na odkrywaniu wszystkich ekscytujących i wyjątkowych atrakcji, które kryje w sobie Disneyland!
spełnienie marzenia
2016-09-18
Ilekroć jesteśmy świadkami reakcji dziecka na spełnienie marzenia, pojawiają się w nas wielkie emocje, wzruszenie, niesamowita radość i uczucie szczęścia. Tym razem odczułyśmy to po wielokroć, bowiem w jednym czasie przyszło nam spełnić marzenia trzynaściorga dzieci.
15 sierpnia spotkałyśmy się z nimi po raz pierwszy na warszawskim lotnisku Okęcie. Początkowe nieśmiałe spojrzenia i delikatne uśmiechy szybko przerodziły się w bardziej odważne relacje. Dla niektórych dzieci było to spotkanie z dawno niewidzialnymi kolegami i koleżankami, których poznały w szpitalu, dla innych szansa na nowe znajomości, które z czasem być może przerodzą się w przyjaźnie. Bo choć nasi podopieczni przyjechali z różnych stron kraju, łączył je wspólny cel – dotrzeć do EuroDisneylandu.
Kiedy dzień później w godzinach przedpołudniowych naszym oczom ukazała się brama do raju z napisem „Disneyland Paris welcome”, nasi Marzyciele dosłownie wyskoczyli z siedzeń, które zajmowali podczas jazdy autobusem. Nagle w stosunkowo cichym pojeździe zapanował niesamowity gwar, słychać było śmiechy i okrzyki „Hurra Disneyland!”, „Jesteśmy w Disneylandzie!”, „O rety, Disneyland!”.
Dwa dni, które tam spędziliśmy, były przepełnione radością, uśmiechem, fascynacją, okrzykami zachwytu, ale też wzruszeniem, którego głównie dostarczały nam mamy naszych Marzycieli, szczęśliwe, że oto urzeczywistniają się sny ich ukochanych pociech. Obserwując je, podziwiałyśmy, że mimo trudów życia same nie straciły dziecięcej spontaniczności i razem ze swoimi latoroślami korzystały ze wszystkich atrakcji, jakie na tacy podawał im podparyski park rozrywki. A było z czego wybierać. Jednych fascynowały te strefy, w których poziom adrenaliny znacznie wzrastał, spieszyli więc czym prędzej na rollercoastery i do miejsc, które kryją w sobie mroczne tajemnice i w których straszy niejeden duch. Inni woleli atrakcje, które aż tak bardzo nie przyspieszały bicia serca, beztrosko zasiadali więc na kierownicą samochodzików, albo wyruszali w szaloną podróż latającym dywanem czy kręcącą się filiżanką. Grupa młodszych dziewczynek odliczała minuty do spotkania z Anną i Elsą, czyli bohaterkami „Krainy lodu”, kilkuletni chłopcy czym prędzej chcieli spotkać się z Chudym z „Toy Story” u bohaterami bajki „Auta”. Wszyscy cierpliwie czekali w kolejkach, aby móc uściskać swoich ulubionych bajkowych bohaterów i zrobić sobie z nimi pamiątkowe zdjęcia – wśród tych najpopularniejszych były oczywiście Myszko Miki i Minnie. Niesamowitych wrażeń dostarczyła wszystkim wieczorna parada z udziałem najpopularniejszych bajkowych bohaterów, a także nocny pokaz multimedialny na fasadzie zamku, którego kulminacją był pokaz sztucznych ogni. Co zabawne, niektórzy wracali z niego, smacznie śpiąc w ramionach ukochanych mam.
Tak oto minęły nam dwa cudowne dni w Disneylandzie. Gdyby zliczyć, ile w sumie pokonaliśmy kilometrów, zrobiłby się z tego niezły maraton. Grunt, że wszyscy ukończyli go z uśmiechem na ustach i radością w sercu. My do dziś słyszymy zaś chóralne „tak”, wykrzyczane przez naszą wesołą grupkęw odpowiedzi na pytanie: „czy spełniło się wasze marzenie?”. Dziękujemy wszystkim, dzięki którym było to możliwe.