Moim marzeniem jest:

Spotkanie i błogosławieństwo papieża Franciszka

Dawid, 11 lat

Kategoria: spotkać

Oddział: Bydgoszcz

Status marzenia: spełnione

pierwsze spotkanie - poznanie marzenia

2016-02-08

"Muzyka to dusza wszechświata, skrzydła umysłu, lot wyobraźni i wszelkie życie". Te oto słowa znanego filozofa Platona doskonale odzwierciedlają naszego nowego marzyciela Dawidka. Dawid  to uroczy i wrażliwy dwunastoletni chłopiec. Muzyka trafia zarówno do jego umysłu jak i do serca. O tym fakcie mogło przekonać się czworo wspaniałych  wolontariuszy, którzy w poniedziałkowy wieczór wyruszyli w podróż do Muzycznego świata Dawidka.

Po dotarciu na miejsce nasi wolontariusze "duzi i mali" poznali najbliższych naszego małego bohatera. Co więcej, wręczyli im drobne podarunki: maskotki, przyborniki szkolne i oczywiście płyty polskich muzyków! Jak się okazało, był to strzał w dziesiątkę. Marzyciel od razu dał się porwać muzyce. Od tego momentu  nikt nie ma wątpliwości, ze jest to przyszła gwiazda polskiej estrady muzycznej!  Dawid swoją pasje dzieli z tatą. Nad jej rozwojem czuwa przemiła mama naszego marzyciela, z której pomocą dowiedzieliśmy się, jakie marzenie skrywa  jego serduszko. Jest to pragnienie wyjątkowe,  wiąże się z wielką wiarą w lepsze jutro. Otóż nasz marzyciel chce osobiście prosić o błogosławieństwo naszego  papieża Franciszka.

Jak widać Dawidek posiada w sobie nie tylko muzyczny talentm ale i wielką wiarę. Te cechy świadczą o wyjątkowości naszego marzyciela i jego pragnień. Mamy nadzieję, że będziemy mogli spełnić je jak najszybciej. Nie ma przecież  niczego piękniejszego niż miłość, wiara i pasja. 

spełnienie marzenia

2016-04-28

Dawid, 11-letni chłopiec z Torunia, od dłuższego czasu marzył o spotkaniu z papieżem Franciszkiem. Marzył o błogosławieństwie dla siebie i całej rodziny, by choć trochę ulżyć w cierpieniu oraz by poznać Go z bliska .

Po zgłoszeniu się do naszej fundacji i przedstawieniu swojego marzenia, niedługo potem zadzwoniłem do mamy Dawida z informacją, iż jedziemy na spotkanie z Franciszkiem. Mimo niedowierzania, że „to już?”, że „jak to możliwe?”, zaczęła pakować siebie, jak i Dawida. Oczywiście nie został poinformowany o tym, dokąd jedzie, aż do czasu wyjazdu. Dodatkowo na wyjazd zapisał się wujek oraz młodsza siostra, by móc całą rodziną otrzymać błogosławieństwo.

25 kwietnia przyjechałem po wskazany adres, by odebrać rodzinę i wspólnie pojechać na lotnisko. Dawid nie mógł wyjść z szoku, iż Jego marzenie właśnie zaczyna się realizować. Wieczorna godzina wylotu umożliwiła wyspanie się przed wyprawą i nabranie energii. 

Do samego Rzymu dotarliśmy tuż przed północą. Z lotniska odebrali Nas moi znajomi (oczywiście Rzymianie z krwi i kości), którzy zawieźli Nas na miejsce noclegu. Tuż przed snem zjedliśmy prawdziwą, włoską kolację.

Następnego dnia, po odespaniu podróży i zjedzeniu słodkiego, śródziemnomorskiego śniadania wyruszyliśmy „na miasto”, by móc z bliska zobaczyć rzymskie zabytki, takie jak Koloseum, czy Forum Romanum, które są starsze nawet od państwa polskiego.  Przeszliśmy się wąskimi, bocznymi uliczkami z urokliwymi kamienicami. Tam też zjedliśmy obiad. Nie mogło zabraknąć pizzy oraz lodów. Jak to bywa we Włoszech – po zjedzeniu odbyliśmy krótką siestę, która dała Nam siłę do dalszego zwiedzania. Pod koniec dnia wróciliśmy szczęśliwi do znajomych, by tam zjeść wspólną, domową kolację. Rozmawialiśmy do późna o sytuacjach, których byliśmy świadkami. Omówiliśmy również kulminacyjny moment wyjazdu, czyli spotkanie z papieżem, które miało odbyć się następnego dnia. Rodzice Dawida, jak i sam Dawid nie mogli już usiedzieć na miejscu. W końcu po to przyjechali do Rzymu. Byli bardzo podekscytowani faktem, iż już jutro będą mogli z bliska poznać Franciszka. Udaliśmy się więc z pośpiechem na spoczynek, gdyż tuż przed 8 musieliśmy być gotowi do wyjścia.

Noc minęła niezwykle szybko. Rano pośpiesznie zjedliśmy śniadanie, ubraliśmy się odświętnie i stawiliśmy się przed 8:00 zwarci i gotowi. Zostaliśmy odwiezieni pod samą bazylikę Św. Piotra. Przechodząc do wyznaczonych miejsc, zasalutowała Nam nawet Gwardia Szwajcarska. Dawid wraz z siostrą i rodzicami siedzieli w pierwszym rzędzie, 20 metrów od papieża, ja natomiast usiadłem w sektorze zlokalizowanym po boku papieskiego ołtarza, również 20 metrów od niego. Chwilę potem zaczęła się papieska audiencja. Z początku Franciszek objeżdżał swoim Papa Mobile po placu Św. Piotra, by błogosławić przybyłych. Następnie rozpoczęła się część oficjalna, podczas której rozważane było Słowo Boże, tłumaczone na kilka języków, w tym na j. polski. Gdy i ta część dobiegła końca, Papież pobłogosławił wszystkich kapłanów obecnych podczas audiencji (każdego z osobna), następnie obecnych oficjalnych gości. Pod koniec podszedł do rodzin, które, podobnie jak Dawid, przybyli uściskać go. Na Dawida też przyszedł czas. Ten tak długo wyczekiwany. Podczas spotkania wyściskali się czule. Papież wycałował Dawida i pobłogosławił Go i rodziców. Następnie przekazali Franciszkowi Toruńskie Pierniczki oraz list. Franciszek natomiast przekazał papieskie różance. Nie obyło się od wspólnych zdjęć. Marzyciel był wniebowzięty. Oby ta chwila trwała w nieskończoność.  

Tuż po spotkaniu Nasz już wspólny znajomy, dzięki któremu można było zrealizować marzenie, gdy zobaczył zdjęcia ze spotkania, mimo iż widuje się z papieżem na co dzień, popłakał się ze wzruszenia. Po opadnięciu pierwszych (oczywiście pozytywnych) emocji oprowadził nas po bazylice. Mieliśmy możliwość pomodlenia się przy grobie św. Jana Pawła II. Zeszliśmy również do podziemi, gdzie znajdują się grobowce papieskie. Weszliśmy do kapliczki Jana Pawła II, gdzie znajduje się kopia obrazu Matki Bożej, Królowej Polski (taki sam znajduje się na Jasnej Górze). Po krótkiej, lecz szczerej modlitwie, udaliśmy się również do muzeum watykańskiego. W między czasie dołączyła do Nas przyjaciółka rodziny, która już od 19 lat mieszka w Rzymie. Miała szansę zobaczyć z Nami kopułę bazyliki, na którą trzeba było się wdrapać. Była ona kulminacyjnym punktem, z którego rozciągał się niezwykły widok na piękniejszą część Rzymu. Aż nie chciało się z niej schodzić. Można było tam przebywać cały czas. Szkoda tylko, że mama Dawida miała lęk wysokości. Dawid jednak z zaciekawieniem wyglądał przed siebie.

Po tak ekscytujących wydarzeniach człowiek staje się niezwykle głodny. Carlo (tak na imię miał nasz już wspólny znajomy) pożegnał się z Nami (ale tylko do wieczora), a my przebraliśmy się i poszliśmy na długi spacer przez plac św. Piotra, a następnie na zasłużony obiad na jednej z bocznych uliczek, gdzie nie było aż tylu turystów. Tam podczas wypoczynku mogliśmy wymienić się swoimi wrażeniami. Podziwialiśmy wolno przechodzących turystów, przemijające samochody i, typowe dla Rzymu, skutery. Jednakże zmęczenie brało górę. Postanowiliśmy powrócić do miejsca noclegowego, by wypocząć przed pożegnalną kolacją.

Na kolację przyszli liczni znajomi, których poznałem podczas mojego pierwszego pobytu w Rzymie. Chcieli bowiem poznać rodzinę Dawida. Mieliśmy okazję poznać się jeszcze bliżej, gdyż czasu było sporo. Gry i zabawy polsko-włoskie rozweselały atmosferę i były najlepszą formą odpoczynku pomiędzy kolejnymi daniami.

Wszystko dobre, co szybko się kończy. My poszliśmy późno w nocy spać, gdyż wcześniej nie opłacało się od nich wychodzić. Wylot był w godzinach popołudniowych, więc mieliśmy czas na porządne wyspanie się i spokojne spakowanie. Nie martwiliśmy się zbytnio o transport na lotnisko, gdyż, jak to mają w gestii Włosi, swoimi gośćmi zajmują się do samego końca. Nie chciało się wracać. Pobyt tam mógłby trwać i trwać.

Powrót do Polski, to powrót do rzeczywistości, jednakże z bagażem wspomnień, szczególnie u Dawida i Jego rodziców, oraz pamiątek (zdjęcie z papieżem i Jego różańce stoją na czele). Dzięki krótkiemu, lecz niezwykle ekscytującemu pobytowi w Rzymie i Watykanie Dawid nabrał siły do dalszego leczenia. Mógł zapomnieć o tym co przeżył i co go czeka (pewnie jeszcze nie pamięta), śmiać się od ucha do ucha, a to jest przecież najważniejsze w spełnianiu marzeń.