Moim marzeniem jest:
pierwsze spotkanie - poznanie marzenia
2016-01-31
Zaraz po powitaniach i wręczeniu dzieciom drobnych prezentów, nasza wizyta nabiera tempa. Oskar od razu siada do stołu, rozpakowuje i składa koparkę z oprzyrządowaniem. Pomagamy Mu wszyscy, ale tylko ociupinkę. W tym samym czasie mama wypełnia papiery i szykuje drobny poczęstunek.
Oskar ma dwie siostry: szesnastoletnią Roksanę, łagodną, pogodną, bardzo opiekuńczą w stosunku do młodszego rodzeństwa i dziewięcioletnią Oliwię, żywą, wesołą, wszędobylską. To młodsza z sióstr dzieli pokój z naszym Marzycielem i jest Jego towarzyszką zabaw.
Po zakończeniu składania koparki Oskar zaraz rysuje swoje marzenie. To Konsola do gier i koniecznie do niej telewizor, bo nie ma w Jego pokoju. Opowiada o swoim ostatnim pobycie w szpitalu i koledze, który go tam „zaraził” grą na swoim sprzęcie. Od tego czasu Oskar bardzo, ale naprawdę bardzo, chciałby mieć swój zestaw i grać, oczywiście razem z Oliwią. Nawet nie chciał rysować innych marzeń, za to zaprosił Nas na piętro do sypialni i razem z Oliwią pokazywał, gdzie będą siedzieć podczas gier i gdzie będzie się znajdował telewizor. Miejsce dla telewizora było na ścianie, nad jednym końcem dwupiętrowego tapczanu, właściwie jedyne w tym niedużym pokoiku, ale ich półleżącą pozycję chyba zweryfikuje życie. Tak można było półsiedzieć niedługo.
Rozmowa z nami, składanie klocków, rysowanie i opowiadanie o marzeniu bardzo zmęczyły Oskara. Męczył go też gorset, w którym musi chodzić. Położył się na tapczanie, odpoczywał i już nie brał udziału w naszych rozmowach. Pożegnałyśmy się życząc Mu lepszego samopoczucia, spełnienia marzenia, dużo dobrego.
spełnienie marzenia
2016-04-21
Niektóre dzieci muszą być bardzo cierpliwe. Tak było w przypadku Oskara. Ciągłe i nagłe pobyty w szpitalu długo nie pozwalały nam się spotkać z chłopcem i porozmawiać o marzeniu. Kiedy w końcu było to możliwe i poznałyśmy marzenie, to jego realizacja okazała się kwestią czasu potrzebnego na dostarczenie sprzętu i umówienie spotkania z chłopcem. Sponsorem marzenia uczyniłyśmy nasz piękny, grudniowy koncert - Wielką Galę Charytatywną 2015. Wydarzenie to już od kilkunastu lat jest trwałym elementem kulturalnego kalendarza Poznania i oprócz wyjątkowych doznań artystycznych, zapewnia nam także środki finansowe na spełnianie dziecięcych marzeń.
Nasz przyjazd był niespodzianką dla chłopca. Przywitał nas razem z Mamą i starszą siostrą Roksaną. Radosny początkowo uśmiech na twarzy Oskara szybko zmienił się w niedowierzanie i rozczarowanie - zobaczył, że ręce mamy zajęte wyłącznie zielonymi balonami… A czekał przecież na dużo większe paczki i kartony! Autentycznie zasmucony milcząco wysłuchał naszej informacji, że wpadłyśmy na krótko, na kawę. Nie mogłyśmy dłużej przeciągać i pogłębiać minorowego nastroju Oskara. Szybko zaproponowałyśmy, żeby w poszukiwania niespodzianki włączyć ulubioną maskotkę chłopca - małego brązowego pieska. Pieski potrafią przecież wszystko wytropić! Oskarowy piesek znakomicie spisał się w roli tropiciela i zaprowadził nas przed dom, prosto do samochodu. Bezbłędnie wskazał na bagażnik, w którym pięknie „zieleniały” kartony. Buzia Oskara zalśniła wielkim szczęściem. Dobrze wiedział, co kryją ogromne paczki. Wymarzoną konsolę do gier i telewizor.
Sprawnie przeniosłyśmy kartony do domu i chłopiec natychmiast je rozpakował! Był rozpromieniony i uśmiechnięty, po prostu szczęśliwy. Teraz tylko należało przenieść sprzęt do pokoju Oskara, połączyć rozpakowane elementy i rozpocząć zabawę. „Tylko” - łatwo powiedzieć. Samo przeniesienie trwało dosłownie sekundy, natomiast konfiguracja sprzętu wymagała już fachowych umiejętności. Należało ustalić, które kable połączyć, które rozłączyć i co w pokoju odsunąć bądź przesunąć. Co z czym oraz jak zestawić w parę. Dołączyła już do nas młodsza siostra chłopca - żywiołowa, roztańczona Oliwka. Ma wspólny pokój z Oskarem i czuła się współodpowiedzialna za uruchomienie konsoli. Po licznych próbach, wielu telefonach, kilkunastu przeszukanych stronach internetowych, kiedy stany euforii mieszały się ze stanami zwątpienia, wreszcie udało się! Wszyscy odetchnęliśmy z wielką ulgą, najtrudniejsze kłopoty techniczne były za nami, pozostały już tylko przyjemne czynności skanowania graczy, ustalania imion i wyboru gry.
W międzyczasie zrobił się późny wieczór, a jeszcze nie została sfinalizowana do końca instalacja konsoli. Oskar dopiero się „rozgrzewał” i przygotowywał do gry, a Oliwka go w tym dzielnie dopingowała. Stoicki spokój i zdrowy rozsądek zachowywały jedynie Mama z Roksaną. Przecież następnego dnia trzeba iść do szkoły! Konsola jest, wszystko działa, zabawę można przenieść jutrzejszy dzień. Doskonale rozumiałyśmy emocje dzieci. Wiemy, że dla nich najbardziej obce słowa to :”jutro”, „później”, „trzeba poczekać”. Był już naprawdę późny wieczór, kiedy żegnałyśmy się z Oskarem, Jego siostrami i Mamą. Chłopiec miał jeszcze rezerwy cierpliwości i z zainteresowaniem odebrał od nas Dyplom Spełnionego Marzenia. A my, ściskając Mamę, przed odjazdem szepnęłyśmy, że możne jutro zrobić Dzień Dziecka? Radosne okrzyki i piski, które dochodziły z dziecięcego pokoju sugerowały, że w domu naszego małego Marzyciela Dzień Dziecka właśnie się rozpoczął! Mamie Oskara dziękujemy za cudowną gościnność, Roksanie za prześliczne bransoletki, Oliwce za taneczną energię.
Oskar! Nigdy nie przestawaj marzyć! I pamiętaj - warto być cierpliwym, co potwierdza Twoja spontaniczna radość, piękny uśmiech i buziaki, którymi nas obdarzałeś w pewien kwietniowy wieczór! :-)