Moim marzeniem jest:
pierwsze spotkanie - poznanie marzenia
2015-12-04
W piątkowe popołudnie pojechałyśmy do naszej nowej Marzycielki Julki, aby Ją poznać i oczywiście dowiedzieć się, o czym marzy. W drzwiach mieszkania przywitała Nas Julka oraz Jej mama. Kiedy weszłyśmy do mieszkania, dziewczynka była trochę onieśmielona naszym przybyciem, ale w miarę upływu czasu, stawała się wobec Nas coraz bardziej otwarta, chętnie z Nami rozmawiała i się bawiła.
Zostałyśmy zaproszone do pokoju, w którym oprócz Julki, Jej mamy i Nas był ktoś jeszcze… to była kotka Fiona. Bajkowe imię dla kotki? Hmm… mogłyśmy się już domyślać, że nasza mała Marzycielka jest wielką miłośniczką świata bajek. Aby przełamać pierwsze lody, przywiozłyśmy Julce grę planszową typu memory z motywami zimowo-świątecznymi i jak się okazało, był to bardzo trafiony upominek. Gra bardzo się Julce spodobała i chętnie zgadywała, gdzie znajdują się pary takich samych symboli. Mimo tego, że dziewczynka ma dopiero 4 latka, to już świetnie potrafiła zapamiętać układ kartoników.
Po krótkim poznaniu dziewczynki, przeszłyśmy do najfajniejszej części spotkania – poznania marzenia! Kiedy zapytałyśmy naszą Marzycielkę, czy lubi rysować, powiedziała, że tak, ale chyba nie potrafi narysować swojego marzenia, ale już po chwili po małej podpowiedzi mamy, w jaki sposób może narysować swoje marzenie, na kartce wyłoniła się piękna złotowłosa księżniczka w różowej sukience – tak Julka była co do tego całkowicie pewna – jej księżniczka będzie miała różową sukienkę. Jak się dowiedziałyśmy ta księżniczka to Roszpunka, a marzeniem Julki jest Wyjazd do Disneylandu w Paryżu – fantastycznego bajkowego świata, gdzie można spotkać także inne bajkowe postacie. To idealne miejsce dla naszej małej księżniczki. Ciekawe, czy w Disneylandzie niedaleko Roszpunki mieszka Fiona? Na pewno Julka chciałaby to sprawdzić.
Tak więc, kiedy już rysunek księżniczki został dokończony, zapytałyśmy Marzycielkę, jakie jest Jej drugie marzenie? Julka położyła przed sobą nową kartkę, wzięła do ręki kredkę i zaczęła rysować… co tym razem? Na drugim rysunku zaczęły się pojawiać morskie fale, potem statek i słońce. Okazało się, że drugim marzeniem Julki jest wyjazd nad Morze Czarne. Dziewczynka chciałaby pojechać nad ciepłe morze i spacerować po plaży. Kiedy rysunek Marzycielki zawierał już wszystkie elementy, jakie wiążą się z wyjazdem nad Morze Czarne, Julka pobiegła do swojego pokoju i przyniosła mały globus po to, aby pokazać Nam na nim, gdzie znajduje się Morze Czarne. Widać, że dziewczynka pomimo tego, że ma dopiero kilka latek jest bardzo ciekawa świata.
Pomóżmy spełnić marzenie Julki, aby pewnego dnia mogła pojechać do Disneylandu – miejsca gdzie spełniają się dziecięce sny i marzenia i można poczuć się jak bajce!
spełnienie marzenia
2016-10-04
Relacja wolontariuszki Moniki.
W świecie bajek wszystko jest możliwe, a każde marzenie może się spełnić. Jest pełen kolorów i niezwykłości, a wyobraźnia i poczucie humoru wiodą prym w jego kreowaniu. Nic więc dziwnego, że dzieci chcą się w nim znaleźć. Disneyland jest miejscem, w którym realizować się mogą wszystkie dziecięce fantazje. O tym by poczuć magię bajkowego świata Disney'a marzyli: Frania, Julka i Jaś. Dzieci poznały się dopiero na lotnisku, ale już od pierwszych chwil było wiadomo, że to będzie magiczny wyjazd. Wszystkim przyświecał bowiem wspólny cel- spełnić największe marzenie. Frani towarzyszyła mama, siostra Anielka i pluszak Myszka Minne. Z Jasiem przybyła siostra Maja i mama. Towarzyszami Julki byli zaś jej rodzice. W takim wesołym składzie rozpoczęliśmy podróż do bajkowej krainy.
Francja przywitała nas piękną pogodą, a słońce i ciepło umilało nam cały pobyt. Uprzejmy Pan Taksówkarz zrobił nam ogromną przyjemność, ponieważ do Disneylandu zawiózł nas przez Paryż, abyśmy mogli podziwiać miasto, chociażby przejazdem. Największe atrakcje były jednak przed nami.
Kiedy dotarliśmy do hotelu dech zaparło nam w piersiach. Był to bowiem hotel sygnowany marką Disney. Brakuje słów by wyrazić jak magiczne jest to miejsce. Po wejściu do pokoi dzieci zobaczyły dedykowane dla nich listy przywitalne od Disney, a w uszach rozbrzmiewała włączająca się po otwarciu drzwi bajkowa muzyka. Po ochłonięciu z tych pozytywnych wrażeń wyruszyliśmy w poszukiwaniu kolejnych. Okazało się, że po drugiej stronie hotelu znajduje się piękny staw, z którego co jakiś czas odlatuje wielki balon. Odgłosy zachwytu nad tym widokiem można było słyszeć podczas całego spaceru. Było już jednak dosyć późno, a zmęczenie po całodniowej podróży dawało się we znaki (oczywiście bardziej dorosłym niż pełnym niekończącej się energii dzieciom). Po posiłku wróciliśmy więc do bajkowego hotelu.
Wreszcie nadszedł wymarzony dzień. Przekraczając bramy Disneylandu po raz kolejny oniemieliśmy z wrażenia. Przed nami rozpościerał się świat o jakim mogliśmy dotąd tylko śnić. Pierwsze godziny spędzaliśmy na atrakcjach, których ilość, ale i jakość wywoływała kolejne "ochy i achy". W związku z tym, że nasi podopieczni objęci byli specjalnym programem Disney, miejsca dziecięcych uciech były dla nas dostępne bez oczekiwania w długich kolejkach. Kolejnym punktem dnia były spotkania z ulubionymi bohaterami. Frania miała okazję pobawić się w chowanego z Anną i Elzą (tak - tymi najbardziej wielbionymi przez dzieci bohaterkami z Krainy Lodu!). Julka sprawdziła, czy włosy Roszpunki są prawdziwe - nie będziemy jednak zdradzać jakie są wyniki tego eksperymentu :) Jaś mógł zaś przybić piątkę Myszce Miki. Spotkania z postaciami bajek były tak pieczołowicie przygotowane przez Disney, że nawet dorośli dali się ponieść bajkowej atmosferze. Na twarzach pojawiały się rumieńce wrażeń, a po ciele przechodził dreszcz. Doświadczaliśmy czegoś tak magicznego, co ciężko ubrać w odpowiednie słowa.
Po tych magicznych spotkaniach oddaliśmy się ponownie w wir zabaw. Postanowiliśmy skorzystać z jak największej ilości atrakcji. Wśród nich znalazła się wielka parada, którą opisać mogą słowa: rozmach, kolory i zabawa. Nasyceni pozytywnymi emocjami zakończyliśmy dzień oglądając pokaz sztucznych ogni.
Kolejny dzień był już dniem powrotu do Polski. Nie mogliśmy jednak wrócić do kraju bez pamiątek, które będą przypominać tak wspaniałą przygodę. Ostatnie godziny spędzaliśmy więc w sklepach z zabawkami i akcesoriami Disney. Dzięki temu na twarzach dzieci po raz kolejny pojawiały się błogie uśmiechy i wrzawy zadowolenia.
Powrót zbliżał się jednak nieubłaganie. I chociaż Polska przywitała nas zimnem i ulewą nic nie było w stanie ostudzić emocji. Spełniły się przecież piękne marzenia, a pamięć o pobycie w Disneylandzie będzie ogrzewać nasze serca jeszcze przez długi czas.
Ogromne podziękowania składamy Disney i jego oddziałowi w Polsce. Program spełniania marzeń naszych podopiecznych przerósł nasze najśmielsze oczekiwania. Szczególnie dziękujemy Pani Marcie oraz Pani Patrycji, które kreowały tą niezapomnianą przygodę!
Dziękujemy firmie przewozowej Lukas Expres za marzycielską zniżkę oraz pokazanie nam nadprogramowo Paryża.
I oczywiście dziękujemy Wam Kochane Dzieci: Franiu, Jasiu, Julko- jesteście fantastycznymi Marzycielami. Ufamy, że uwierzyliście dzięki temu wyjazdowi w moc i magię marzeń, i że przenigdy w nie nie zwątpicie!
Relacja Julki z wyjazdu.
Cały poniedziałek jechałam, potem leciałam i znowu jechałam do Disneylandu. W samolocie zatykały mi się uszy, nie cierpię latać samolotem. Poznałam Franię, Anielkę, Jaśka i Maję. Wieczorem dojechaliśmy do fajnego hotelu. W recepcji była fajna Pani i dała mi takie coś na szyję, żebym mogła wejść do Disneylandu. Dostaliśmy pokój aż na 6 piętrze i jechaliśmy szybką windą. Potem poszliśmy na kolację do McDonalda, szliśmy dookoła jeziorka razem z Franią i spotkałam krokodyla. Na początku się przestraszyłam, a potem nie chciałam od niego odejść. We wtorek rano po śniadaniu pojechaliśmy autobusem do parku Disneyland, a tam: kręciłam się na filiżankach, na karuzeli, gdzie były konie, jeździłam samochodzikami. Byłam u prawdziwego smoka w zamku Bellu, tzn. nie wiem czy był prawdziwy, ale wydaje mi się że tak. Spotkałam się z Roszpunką, dotykałam jej długich włosów i grałam na fortepianie w jej komnacie. Zaprosiłam ją na swoje następne urodziny. Byłam w domu Tarzana, ale nie wiem , czy to był jego prawdziwy dom. Latałam statkiem u Piotrusia Pana i było tak ciemno i świeciły gwiazdy, był kapitan Hak i walczył z Piotrusiem Panem. Latałam na latających słoniach, płynęłam łódkami, jechałam bardzo szybką ciuchcią i Jasiek nie chciał wysiadać z niej i pojechaliśmy drugi raz. Robiłam sobie zdjęcia z różnymi postaciami: Guffi, Śnieżką, kotkiem, Daisy, z piratem. Oglądałam paradę i machałam wszystkim. Wieczorem był pokaz fajerwerków i cienie na zamku. W środę poszliśmy na śniadanie, a potem mogłam kupić sobie pamiątki. Wybrałam śliczną Arielkę, pozytywkę z Roszpunką i pantofelki Elsy. I niestety musieliśmy już wracać do domu. Ale było naprawdę super. Chciałabym jeszcze raz tam pojechać...
My, wolontariusze, dziękujemy sponsorom: dzieciom i rodzicom z Przedszkola nr 64 w Poznaniu, uczniom i ich opiekunom Szkoły Podstawowej nr 38 w Poznaniu, gościom Balu Walentynkowego w Urzędzie Miasta.