Moim marzeniem jest:
pierwsze spotkanie
2007-06-05
W słoneczne, wtorkowe południe na "pobycie dziennym" odwiedziliśmy nową Marzycielkę. Początkowo mieli do niej iść Gośka i Kamil K., ale skoro się nadarzyłem, to i ja się załapałem. I w ten sposób we troje poszliśmy poznać marzenie czternastoletniej Dagmary. Po wejściu na oddział musieliśmy chwilkę zaczekać, żeby nie przeszkadzać pani pielęgniarce w pracy, ale nie szkodzi - zdrowie jest ważniejsze! Mieliśmy dzięki temu czas na ostatnie przygotowania lodołamacza. Poza tym nie trwało to długo i już po chwili mogliśmy spotkać się z naszą Marzycielką. Byliśmy bardzo ciekawi jej marzenia, ponieważ Mama w rozmowie telefonicznej uprzedziła nas, że będzie ono trudne do spełnienia... Ale nie wyprzedzajmy wydarzeń. Dagmara jest bardzo sympatyczną i nieśmiałą dziewczyną, taką radosną i uśmiechniętą optymistką. A tu przyszło do niej dwóch chłopaków... Dobrze, że była Gośka - zrównoważyło to trochę "siły". Ale rozmawiało nam się bardzo fajnie. Już na wejściu Kamil Razem z Dagmarą nabijali się, że gdyby mnie odpowiednio uczesać wyglądałbym, jak chłopak z Tokyo Hotel, którego nasza Marzycielka jest fanką (chyba się cieszę, że nie znam tego zespołu...)
Dowiedzieliśmy się też między innymi, że pasją Dagmary jest fotografia - to tak jak moją, więc trochę sobie na ten temat pogadaliśmy : Ale zdjęcia to nie jedyna rzecz, jaką lubi nasza Marzycielka. Powiedziała nam, że uwielbia również psy i chciałaby mieć swojego własnego pieska, ale niestety lekarze nie pozwalają. A że z kolei Gośka ma małego spaniela, to teraz ona "przejęła pałeczkę". Nawet pokazała nam jak wyglądał jej psiak po kąpieli błotnej - uroczo : I tak z tematu na temat doszliśmy do sedna naszej rozmowy, czyli tego największego marzenia. Dagmara nie zastanawiała się długo, bardzo pewnym i zdecydowanym głosem stwierdziła, że będzie to aparat fotograficzny. Marzycielka chce rozwijać swoje zamiłowanie, a także robić zdjęcia rodzinie, w tym malutkiemu braciszkowi, albo siostrzyczce, które jest w drodze: Marzenie bardzo fajne i wcale nie wybitnie trudne do spełnienia.
Przed rozmową zgadywaliśmy, że może będzie to np. wyjazd na koncert TH, albo może sesja fotograficzna u boku znanego fotografa, co z resztą również dałoby się zorganizować - w końcu marzenia się spełniają... Ale jak aparat, to aparat. Już nie możemy się doczekać pierwszego rodzinnego portretu autorstwa Dagmary :)
Autor: Kamil K.
spełnienie marzenia
2007-06-19
Dagmara miała szczęście i nie czekała długo na swoje marzenie. Przyjechaliśmy po nią do DSK w Lublinie równo dwa tygodnie po pierwszej wizycie. Nasza Marzycielka była akurat na kontroli na pobycie dziennym. Był piękny dzień, słońce otulało ziemię ciepłymi promieniami, wymarzona pogoda na spełnienie marzenia :. Niestety ten sielski nastrój zburzyła wiadomość, że coś niedobrego dzieje się z wynikami Dagmary i że będziemy musieli poczekać na dalszy bieg wydarzeń. Zmartwiliśmy Się z Gośką, bo marzenie może poczekać, ale najważniejsze, żeby z Dagmarą wszystko było w porządku. Przyjechaliśmy więc później i kamień nam spadł z serca, kiedy dowiedzieliśmy się, że jednak wszystko jest w porządku i możemy wywołać uśmiech na kolejnej już twarzy : Gdy tylko nasza Marzycielka przeszła przez próg szpitala, "porwaliśmy" ja i zawieźliśmy w tajemnicze miejsce, o którym nikt nic nie wiedział... Oczywiście oprócz mnie i Gośki. Przeprowadziliśmy Dagmarę razem z rodzicami przez wysoką bramę na nieduże podwórze, nieopodal miejsca zebrań naszego oddziału( w zasadzie pod nim...). Otworzyliśmy wielkie, blaszane drzwi. Dagmara trochę niepewnie w nie weszła, spoglądając kątem oka na Mamę i Tatę czy aby na pewno idą za nią, a za tymi drzwiami jej oczom ukazało się profesjonalne studio fotograficzne "Małachowski Studio"! Z progu przywitał nas pan Piotr Pakuła - doświadczony fotograf. Dagmara była naprawdę zaskoczona, zaczęła rozglądać się po całym pomieszczeniu, oglądać sprzęt, oświetlenie, rekwizyty. Nie przeszkadzało jej nawet, że na sekundkę poprosiłem ją i rodziców na podwórze, bo przyjechaliśmy dwie minuty za wcześnie i pan Piotr kończył jeszcze przygotowania studia : Ale nie trwało to długo i już po chwili Marzycielka mogła dobrać się do swojego marzenia. Co prawda pakunków było sporo, ale Dagmara bez problemów poradziła sobie ze wszystkimi : Najważniejsze zostało na koniec - jako ostatni rozpakowany został aparat. "Jest super, właśnie o takim marzyłam!" powiedziała i zaraz zabrała się za jego uruchomienie. Jednak nie obyło się tutaj bez fachowej pomocy pana Piotra, który cały czas czuwał nad prawidłową obsługą nowego sprzętu i chętnie służył poradą. Ale skąd mogliśmy wiedzieć, że aparat musi mieć baterie, żeby działać ;) Cóż, pod wpływem takich emocji każdemu może się zapomnieć, prawda? Udało się i aparat działał! Ustawiliśmy datę, godzinę i wszystkie inne wymagane przy "rozruchu" parametry i Dagmara mogła zrobić pierwsze zdjęcie : Na pierwszy ogień poszła Mama, choć zawzięcie się broniła Oczywiście bez skutku, hehe. "Ten aparat ma tyle funkcji"- mówiła Dagmara. Radości nie było końca, cieszyła się nie tylko nasza Marzycielka, ale równie mocno rodzice i oczywiście my razem z panem Piotrem. W takich momentach wiemy po co działamy - to jest cała esencja naszej pracy, po prostu coś niesamowitego.
Ale wróćmy do opowieści. Po wstępnym zapoznaniu się z aparatem przedstawiliśmy Dagmarze drugą część marzenia - taki suplement od nas. Pan Piotr zaprosił naszą Marzycialkę do profesjonalnego aparatu i do prawdziwej sesji zdjęciowej! Dziewczynie aż oczy zabłysły jeszcze jaśniejszym blaskiem. Z początku trochę się obawiała dotknąć aparat z obawy przed jego uszkodzeniem. Ale nasz fachowiec szybko rozwiał te obawy, pozwalając Dagmarze samodzielnie ustawić wszystkie parametry. Musiał tylko pokazać co się czym robi.
Przyszła pora na pierwsze zdjęcia. Jako że był problem z ochotnikiem na pierwszego modela, drogą castingu wybrana została Gośka : Nasza bardzo poważna (jasne ;)) pani koordynator szybko wskoczyła w pomarańczową peruczkę i usiadła na wyznaczonym miejscu - w stylowym fotelu. Dagmara nieśmiało zaczęła pstrykać, a pan fotograf uświadomił ją, że w pracy z modelami najlepsze jest to, że to ona tu rządzi i może rozkazywać wszystkim kto ma się jak ruszyć, jak ustawić, kiedy mrugnąć itp. Ta perspektywa bardzo się młodej adeptce sztuki fotograficznej spodobała. Z resztą każdemu by się chyba spodobało, że może trochę porozkazywać innym : Migające flesze, zmiana pozycji, kątów, ustawień modelki - Dagmara była w swoim żywiole! Gośka podpierała się łokciem, spoglądała zamyślona w sufit, a nawet przygryzała okulary. Czego się nie robi dla sztuki i dla Marzycieli :
Nadszedł czas na zmianę - teraz rodzice. Najpierw wspólny portret, następnie zdjęcia osobne. I kolejne nowe wiadomości, kolejne "sztuczki" przekazywane przez pana Piotra. Dagmara coraz bardziej się rozkręcała - robiła coraz więcej zdjęć, coraz sprawniej posługiwała się aparatem, nabierała coraz więcej obycia - słychać było tylko dźwięk seryjnie przeskakujących klatek w aparacie i migające flesze : Rodzice przyjmowali coraz to nowe pozy, rekwizyty, kostiumy. Mama tylko trochę znowu się opierała, ale jakoś się przełamała i efekt był fantastyczny. "To może teraz kolega?" - zaproponował nauczyciel. I rad nie rad mnie też dosięgnęło... Na nic zdały się moje zapewnienia, że jestem niefotogeniczny, że szkoda aparatu i tak dalej. Kobieta jak się uprze, to zawsze dopnie swego ;) Ale po kilku zdjęciach aparat odmówił posłuszeństwa. "A nie mówiłem", hehe. Nawet sam pan Piotr nie wiedział za bardzo co się stało i nawet zmiana aparatu też nie pomogła. Tak to jest, jak się mnie nie słucha... Ale po chwili udało się dojść do przyczyny i sesja została wznowiona. Dostałem trąbkę jako rekwizyt i w trakcie, kiedy Dagmara robiła zdjęcia ja próbowałem wydobyć dźwięk z rekwizytu. I po dłuższej walce udało mi się coś brzęknąć, ale myślałem, że zaraz za dźwiękiem przez trąbkę wylecą mi płuca ;)
Kiedy już wszyscy zostali sfotografowani, bo pan Piotr nie dał się namówić, nadszedł czas na zakończenie tego wspaniałego popołudnia. Pan Piotr pokazał Dagmarze jeszcze prace, wykonane na warsztatach fotograficznych organizowanych przez "Małachowski Studio", opowiadając jak autorzy poszczególnych zdjęć osiągnęli konkretne efekty. To też zajęło dłuższą chwilę, bo album był naprawdę imponujący, a prace prawdziwie fantastyczne. No, ale jednak jak to zwykle bywa nadszedł czas zakończyć to spotkanie. Wręczyliśmy podziękowanie dla studia panu Piotrowi i podarowaliśmy Dagmarze Dyplom Marzyciela, który przyjęła z szerokim uśmiechem na twarzy. Na zakończenie jeszcze pan Piotr zgodził się zrobić nam pamiątkowe zdjęcia. Po zakończeniu sesji pożegnaliśmy się z "Małachowski Studio" i odprowadziliśmy Dagmarę wraz z rodziną do samochodu. Marzycielka nie przestawała się uśmiechać, co pokazywało, jak bardzo była zadowolona ze spełnienia jej prawdziwego marzenia : A dla nas ten uśmiech znaczy więcej, niż tysiąc słów...
Ciekawe kiedy Dagmara zaprosi nas na swoją pierwszą wystawę - będziemy czekać z niecierpliwością :
Pragniemy serdecznie podziękować:
- Studiu fotograficznemu "Małachowski Studio" w Lublinie http://www.malachowski-studio.home.pl/studio.htm i panu Piotrowi Pakule za nieocenioną pomoc i niezapomniane wrażenia z sesji zdjęciowej
Sponsorom:
- Przedszkolu nr 48 przy ul. Leonarda 15 w Lublinie, które zorganizowało wielkanocny kiermasz z przeznaczeniem na spełnienie marzenia.
- Gimnazjum nr 19 przy ul Szkolnej w Lublinie, które uzbierało sporą górę grosików
- Szkole Podstawowej nr 34 na Czechowie, która czwarty raz w tym roku szkolnym odpowiedziała na nasz apel i zasłużyła na tytuł Przyjaciela Fundacji Mam Marzenie! http://www.sp34lublin.pl
Tak naprawdę to właśnie dzięki Wam marzenie Dagmary zostało spełnione.
Autor: Kamil K.