Moim marzeniem jest:
pierwsze spotkanie - poznanie marzenia
2015-10-08
„Kiedy się czegoś pragnie, wtedy cały wszechświat sprzysięga się, byśmy mogli spełnić nasze marzenie.”
Z początkiem października rozpoczął się kolejny rok akademicki. Myśl o spotkaniu nowego marzyciela i poznanie jego marzenia zawsze motywowała mnie, by rano wstać na zajęcia.
I tym razem z radością poszedłem na zajęcia, bo zaraz po nich wraz z Darią i Markiem wybraliśmy się do Mateusza, który aktualnie znajduje się w szpitalu. Mateusz jest 14 letnim młodzieńcem, który, gdy był jeszcze zdrowy, aktywnie spędzał czas. Po szkole pomagał rodzicom w gospodarstwie, a gdy ten czas miał dla siebie, wyjeżdżał na przejażdżki rowerem po okolicy. Warunki szpitalne są dla Niego udręką, jednak przede wszystkim marzy o szybkim powrocie do zdrowia, by znów aktywnie uczestniczyć w życiu rodzinnym i towarzyskim.
Gdy zapytaliśmy, o czym marzy, nie było zaskoczeniem fakt, iż chciałby dostać rower miejski z prawdziwego zdarzenia na dalsze wyprawy, gdyż ten, który aktualnie posiada, stał się przymałym (mimo wieku wzrostem przewyższa nawet najwyższego wśród nas Marka).
Nowy rower zmotywowałby Mateusza do dalszej walki. Obiecałem Mu, że jak wróci do siebie, wybiorę się z Nim na dłuższą wyprawę, a może nawet wezmę Go gdzieś dalej (Mateusz lubi zwiedzać różne zakątki Polski). Warunkiem jest powrót do zdrowia i jednoczesne spełnione marzenie, jednak w tym względzie jest potrzebna Państwa pomoc, by w najbliższym czasie mógł śmigać nowym nabytkiem.
Na końcu zrobiliśmy sobie wspólne zdjęcie i pożegnaliśmy się z myślą o jak najszybszym wyjeździe.
Mateusz – trzymamy kciuki i czekamy na wyprawę!!!
spełnienie marzenia
2015-12-05
W wiigilię święta św. Mikołaja udaliśmy się wspólnie, by zrobić niespodziankę mojemu imiennikowi, Mateuszowi i poczuć się jak prawdziwy święty Mikołaj i spełnić Jego skryte marzenie – rower miejski. W związku z tym ubrałem strój Mikołajowy wraz z czapką z białą brodą, i wraz z Przemkiem i dwoma kandydatami na wolontariuszy podjechaliśmy pod dom Mateusza. Już na samym starcie byliśmy z siebie dumni, gdyż logistycznie udało nam się zgrać 3 samochody na konkretny czas i miejsce – transportu roweru, wolontariuszy i Pani redaktor z Tygodnika „Poradnik Rolniczy”, która przeprowadziła wywiad z naszym marzycielem.
Osoby, które były przy spełnieniu marzenia (nie licząc mnie przebranego za Mikołaja) nie były obecne na poznaniu marzenia, wiec Mateusz nas nie poznał. Przekazanie roweru odbywało się w blasku fleszy, gdyż i Pani redaktor, i jedna z naszych wolontariuszek (w życiu codziennym fotograf) posiadały profesjonalne aparaty fotograficzne, które były w użyciu przez całe nasze spotkanie. Gdy zdjąłem brodatą czapkę zostałem dopiero rozpoznany i serdecznie przywitany.
Gdy nastąpiła runda honorowa wokół domu (oczywiście na rowerze), zostaliśmy zaproszeni do domu, gdzie zostaliśmy przywitani domowymi wypiekami świątecznymi babci marzyciela, które były nie do zastąpienia (dla samych wypieków można by tam przyjeżdżać codziennie). A jak wypieki, to i kawa (oczywiście z mlekiem z własnego gospodarstwa) i długie rozmowy, podczas których wymienialiśmy się wzajemnymi doświadczeniami (w fundacji, w gazecie, w życiu prywatnym etc. etc.).
Jednym z elementów naszego spotkania było oprowadzenie po gospodarstwie (jak to wolontariusze z miasta) – zobaczyliśmy m.in. hodowle krów a także mieliśmy zobaczyć ciągnik w akcji – osobiście miałem okazję nawet go poprowadzić, co było jednym z moich licznych marzeń. Obsługą ciągnika zajął się oczywiście Mateusz, który wyjechał z garażu, jak i przeprowadził lekcję pokazową, jak i zaparkował bezbłędnie. Byliśmy wniebowzięci.
Po krótkiej wycieczce wróciliśmy, aby zrobić wspólne zdjęcia i zapytać, czy aby na pewno marzenie Mateusza zostało spełnione w formie, jakiej sobie zażyczył. I zgadnijcie, jaka była odpowiedź? No, jasne, że TAK!!! I to podwójnie, bo przy okazji miał możliwość opowiadania o swoich zainteresowaniach w swoim naturalnym środowisku, jakim jest Jego gospodarstwo.
Jednakże relacja nie odda tego, co myśmy tam widzieli – pozytywna energia aż emanowała u wszystkich, a zdjęcia oddadzą tylko niewielką tego część. Jestem dumny, że mogę być elementem społeczności, jaką jest wolontariat w Fundacji Mam Marzenie, gdzie najlepszą zapłatą za naszą ciężką prace jest uśmiech marzyciela (no może i babcine wypieki) i jego rozradowane oczy, które nie bez powodu nazywane są bramą do duszy.
Dziękujemy raz jeszcze Pani Karolinie z Tygodnika Rolniczego za przeprowadzony wywiad i chęć podjęcia współpracy, jak i firmie Sizeer, która jest sponsorem tego marzenia. Dziękujemy również Mateuszowi i rodzinie za tak wspaniale przyjęcie i oprowadzenie po gospodarstwie, a rower, który będzie garażowany ( w krótkich momentach nieużytkowania) jak niejedno auto, niech służy przez długie lata. I pamiętaj Mateusz – na wiosnę wybieramy się na obiecaną wycieczkę rowerową!!!