Moim marzeniem jest:
pierwsze spotkanie - poznanie marzenia
2015-09-29
W jeden z ostatnich ciepłych, wrześniowych dni postanowiłyśmy odwiedzić naszą Marzycielkę Marcelinę. Dziewczyna od samych schodów przywitała Nas z szerokim uśmiechem na ustach, który zresztą nie schodził z Jej twarzy przez całą naszą wizytę.
Już przed spotkaniem udało Nam się dowiedzieć, że Marcela lubi podróże i wraz z rodzicami planuje odwiedzić Włochy. Czym prędzej więc postanowiłyśmy podarować Jej ilustrowany przewodnik po tym pięknym kraju oraz puchatego, pluszowego misiaka. Książka od razu przypadła Marzycielce do gustu, ale to właśnie pluszowy przyjaciel zrobił największą furorę, to właśnie jego, nasza śmieszka nie chciała wręcz wypuścić z rąk. Rodzice przyjęli Nas równie ciepło, od razu proponując ciepły napój i coś słodkiego.
To wspaniała rodzina, która przyjęła Nas z otwartymi ramionami, mama opowiedziała, co nieco o Marcelinie i ich wspólnych zainteresowaniach. Okazało się, że cała rodzina jest zapalonymi odkrywcami najpiękniejszych zakątków Polski, a Marcela zna góry tak dobrze, że mogłaby być przewodnikiem.
Czas mijał na przyjemnej rozmowie, aż w końcu usiadłyśmy z Marcelą przy stole, by w spokoju porozmawiać o marzeniach i poznać Ją jeszcze lepiej. Jak się okazało uśmiech i entuzjazm to nie jedyne oznaki energicznego usposobienia Marceli. Dziewczyna z zapałem opowiadała Nam o swoim zamiłowaniu do sportu i wysokich osiągnięciach w różnych dziedzinach, o zainteresowaniach kryminalistycznych i planach na rozwijanie swojej przyszłości w tym kierunku. Mniej chętna była do narysowania swojego Marzenia, ale po kilku słowach zachęty powstał śliczny rysunek, przedstawiający marzenie Marceliny - Wyjazd na Wyspy Kanaryjskie.
Gdy tylko rysunek został ukończony, znów zanurzyłyśmy się w ożywionej rozmowie i świetnej zabawie, bo Marzycielka to wspaniała młoda dziewczyna, pełna radości, energii i serdeczności. Swoją pogodą ducha zaraża tak skutecznie, że miałyśmy problem z wyjściem i pożegnaniem się. Nie mogę zapomnieć też o puchatej kulce, która dzielnie towarzyszyła Nam podczas spotkania - pupilkowi wszystkich domowników, czyli szynszylku - którego mięciutkie futerko nie pozwalało wręcz oderwać od niego rąk i oczu. To było naprawdę piękne spotkanie i cudowne popołudnie spędzone z Marceliną i Jej rodziną, którego na pewno nie zapomnimy.
spełnienie marzenia
2018-09-17
Na początku września br., kiedy moje koleżanki i koledzy ostro pakowali plecaki do szkoły, ja beztrosko pakowałam walizki na mój wymarzony wyjazd – kierunek – Wyspy Kanaryjskie.
Jestem niesamowitą szczęściarą, ponieważ podczas tygodniowego pobytu na „Archipelagu Marzeń” zwiedziłam dwie przepiękne wyspy: : Fuertavnturę i Lanzarote. Każda z tych dwóch wysp zachwyca inaczej.
W wakacyjnej podróży towarzyszyły mi: moja mama i cudowna Pani Sylwia - wolontariuszka Fundacji Mam Marzenie . Miejscem docelowym naszej wycieczki, pt. „Wiatr w żagle” z oferty Biura Podróży „ITAKA” , była miejscowość Caleta de Fuste na wyspie Fuerteventura. Mieszkałyśmy w hotelu Castillo Beach .
Fuerteventurę - najstarszą z Wysp Kanaryjskich i najbardziej przybliżoną w stronę Afryki – zwiedziłyśmy podczas zorganizowanej wycieczki autokarowej wzdłuż wschodniego wybrzeża, po północne Corralejo, aż do Betancuria. Ta wyspa oczarowała mnie szczególnie tym, że na całej wschodniej stronie rozciągają się plaże z cudnym złotym piaskiem, przywianym z Sahary, no i ten lazur wody Atlantyku…dopełnia bajkowość tego miejsca. Na Fuerteverturze wyjątkowy jest krajobraz. Z piaszczystych plaż przemieściliśmy się na północno-zachodni brzeg do El Cotillo, gdzie podziwialiśmy widoki oceanu ze skalistych klifów. Mieliśmy też niepowtarzalną okazję zobaczyć farmę kóz i zasmakować się (oczywiście, jak ktoś lubi) w serach z mleka koziego, wyrabianych oryginalną, tradycyjną metodą. Ja sobie podarowałam smaki serowe, ale za to spróbowałam świetnego dżemu z kaktusa, pychota! Na tej fermie, oprócz wielu kóz (bo należy jeszcze wspomnieć, że na Fuerteverturze na jednego mieszkańca przypada jedna koza, więc widoki całych stad kóz towarzyszyły nam przez całą wycieczkę), były też wielbłądy i osioł. Ja uskuteczniałam zaprzyjaźnienie się z wielbłądem . Słabo mi to wychodziło, ale chociaż mam zdjęcieJ Kolejne miejsce, które chcę koniecznie opisać, to Gran Tarajal, gdzie uprawia się aloes. To roślina o cudownych leczniczych właściwościach stosowana również w kosmetologii. Najwspanialsze dla nas dziewcząt była możliwość zakupu najbardziej pożądanej odmiany tych kosmetyków z największą zawartością aloesu, czyli „Aloe Vera”.
Po takiej, wyczerpującej, ale niezwykle ciekawej wycieczce, miałyśmy kilka dni na leniuchowanie przy hotelowych basenach, bądź na cudownej plaży. Wieczorne spacery po nadmorskich promenadach, przy lekkim powiewie ciepłego wiatru, widok zachodzącego słońca, na długo pozostawią w mojej pamięci ten niepowtarzalny klimat i atmosferę.
Po cudownym wylegiwaniu się na słoneczku, przyszła kolej na następną wycieczkę. W sobotni poranek popłynęliśmy promem na wyspę Lanzarote. Lanzarote jest dość malutką i płaską wyspą, pełną wulkanicznych kamieni, dlatego jadąc drogami czujemy się trochę jak na księżycu. Jednak ta wyspa spodobała mi się najbardziej. Bardzo, ale to bardzo zachwycił mnie Park Narodowy Timanfaya. To jest miejsce, które przenosi nas w inny wymiar rzeczywistości - księżycowe widoki, uśpione wulkany. Podróż autokarem po krętych, wąskich ścieżkach wulkanicznych gór, by za chwilę dotrzeć na sam szczyt, gdzie pod ziemią jest temperatura 400 ° C. Pokaz wybuchu wulkanu, to było naprawdę coś! Następnie zobaczyliśmy przepiękne Jameos del Agua – jaskinia we wnętrzu jednego z najdłuższych wulkanicznych tuneli świata. W środku jaskini jest naturalne jeziorko z białymi krabami albinosami, których nie zobaczycie nigdzie indziej. Tam też, w skale wybudowana jest sala koncertowa z niesamowitą akustyką. Jednak na sam koniec wycieczki pozostawiono dla nas najlepsze! Skalne wybrzeże Los Hervideros. Nie mogłam wyjść z podziwu, jakie cuda stworzyła lawa w postaci licznych jaskiń, przesmyków, czy szczelin.
Ile bym nie napisała, to i tak za mało, by przekazać, jak cudownie spędziłam ten czas .
Jestem ogromnie wdzięczna sponsorowi - firmie Shattdecor za umożliwienie zrealizowania mojego marzenia. Szczególnie gorące słowa podziękowania należą się Pani Sylwii, która zorganizowała całą wycieczkę, dopięła wszystko na ostatni guzik i włożyła całe swoje serce, bym mogła poczuć się, jak w bajce! Dziękuję! Naprawdę, warto marzyć!!!