Moim marzeniem jest:
pierwsze spotkanie - poznanie marzenia
2015-09-16
Nie miałam wątpliwości, na którym łóżku leży Wiktoria, ponieważ gdy tylko weszłam do sali, od razu posłała mi ciepły uśmiech. Nie było mowy o żadnym przełamywaniu lodów, bo ani przez chwilę ich nie było. Wiktoria to radosna i energiczna szóstoklasistka, której nie sposób przegadać (a mam do tego predyspozycje). Wielka fanka sportu i miłośniczka zwierząt, posiadaczka małego pekińczyka, którego od wielu lat próbuje (bezskutecznie, jak mówi) wychować. Uwielbia układać puzzle, chętnie bierze udział we wszystkich zajęciach plastycznych organizowanych w szpitalnej świetlicy. I ten uśmiech, który nigdy nie znika… nawet podczas najgorszych badań! Prawdziwa Bohaterka-Optymistka!
Przechodząc do meritum naszego spotkania, Wiktora bez zawahania wyznała, że marzy o laptopie z Internetem. Dzięki niemu, podczas wizyt w szpitalu, mogłaby kontaktować się z koleżankami z klasy, by wciąż być ze wszystkim na bieżąco. Przemawiającym argumentem było także wyznanie, że „przecież szósta klasa to już dużo nauki, a bez laptopa – ani rusz.”
Co prawda, to prawda – zanotowałam więc marzenie w moich fundacyjnych dokumentach, mama opatrzyła swoim podpisem, a teraz zabieramy się za jego spełnienie!
Jeżeli chcesz pomóc w realizacji tego marzenia skontaktuj się z wolontariuszem prowadzącym: aleksandra.dyjak@mammarzenie.org
Relacja
Aleksandra D.
spełnienie marzenia
2015-11-21
Wolontariusze Fundacji Mam Marzenie nie noszą długiej brody, ani czerwonej czapki z białym pomponem, nie potrzebują też komina ani reniferów, by spełniać marzenia chorych dzieci. Co więcej, działają przez okrągły rok, a nie tylko w zimowe miesiące ;) Dlatego też, nie czekając na grudzień, już dzisiaj z samego rana wyruszyłam do Włodawy, by spotkać się z naszą Marzycielką. Spotkanie to owiane było tajemnicą, bowiem ustaliłyśmy z Mamą, że zrobimy Wiktorii niespodziankę.
Jakże wielkie było jej zdziwienie, gdy zapukałam do drzwi, trzymając w dłoniach wielki prezent. Dziewczynka zaniemówiła (dosłownie!) robiąc duże oczy, w których nie sposób było nie dostrzec szczęścia. Jeszcze w progu zostałam wyściskana, ile sił, po czym Wiktoria zaprosiła mnie do swojego pokoju. Dawno nie widziałam tak szczerego uśmiechu, który z minuty na minutę stawał się coraz większy. Pudełko zostało wręczone, a z kolorowego papieru, którym opakowany był prezent, pozostały tylko skrawki. Podłączyłyśmy wspólnie wszystko to, co niezbędne do prawidłowego funkcjonowania laptopa i… nagle Wiktoria zniknęła. Wpatrzona w swój nowy sprzęt, przeniosła się do wirtualnej rzeczywistości. Jeszcze na chwilę udało mi się ją „ściągnąć na ziemię” wręczając dyplom spełnionego marzenia. Zrobiłyśmy pamiątkowe zdjęcia, po czym dziewczynka udała się do pokoju obok, by pochwalić się swoim prezentem wszystkim domownikom. Jej starszy brat, z wielką ochotą przejął sprzęt, pomagając siostrze pobrać z Internetu pierwsze gry, które będą umilać czas naszej Marzycielce.
„Nareszcie nie będę się nudzić w szpitalu!” – powiedziała zadowolona, gdy zapytałam o kolejną wizytę na oddziale onkologii i hematologii. Marzenia się spełniają! Oczywiście nie same, trzeba im trochę w tym pomóc. Tak, jak teraz pomogli nam Pan Rafał i Pan Robert, sprawiając, że sobota 21.11.2015 nie była zwyczajnym dniem dla Wiktorii, a dowodem na to, że warto marzyć. Zawsze. I bez końca!
Relacja:
Ola D.