Moim marzeniem jest:
pierwsze spotkanie
2007-11-20
Udaliśmy się do Ady późnym popołudniem, kiedy dziewczynka właśnie przygotowywała się do klasówki z historii. Ada jest bardzo pilną uczennicą. Aby przełamać pierwsze lody, kupiliśmy Jej płytę z muzyką dyskotekową, która bardzo przypadła Adzie do gustu. Rozpoczęło się wielkie malowanie rysunków. Na pytanie: "Gdzie chciałaby pojechać?" - widzimy przepięknie narysowanego delfina, na pytanie "Co chciałaby dostać?"- widzimy pokój, na pytanie "Kim chciałaby zostać" - weterynarzem. Trudne okazało się pytanie, z kim chciałaby się spotkać - na odpowiedź musieliśmy czekać bardzo długo - w końcu dowiedzieliśmy się - z Dodą lub z Mariuszem Pudzianowskim. Marzeniem głównym jest własny pokój, po którym można swobodnie poruszać się wózkiem. Niestety, spełnienie tego marzenia nie jest proste, ale będziemy się starać. Marzeniem drugim był wyjazd do delfinarium - zrobimy wszystko, co w naszej mocy, aby choć to marzenie się spełniło!
spełnienie marzenia
2009-02-24
Za sprawą marzenia Ady zimowy klimat zamieniliśmy na tydzień pełen słońca - Teneryfa - cel naszej podróży. Było wszystko, o czym każdy marzy - słońce, palmy, plaża... Ale marzenie Ady było inne... to wyjątkowa dziewczynka, także i Jej marzenie było wyjątkowe - spotkanie z delfinami. Pierwsze podejście do realizacji tego marzenia odbyło się w Loro Parku, znajdującym się na północy wyspy; po drodze mogliśmy zobaczyć najważniejsze i najpiękniejsze miejsca na Teneryfie - Los Gigantes, Garchico, Icod de los Vinos - gdzie podziwialiśmy przepiękne klify, gigantyczną dracenę smoczą - symbol wyspy, a także odwiedziliśmy miejscową winnicę. Po spotkaniu z gorylami, małpami, tygrysami i ponad 300 rodzajami papug dotarliśmy do miejsca, gdzie odbywał się pokaz delfinów. Ada jest bardzo skrytą dziewczynką i wtedy po raz pierwszy zobaczyłam niewielki uśmiech na Jej twarzy. Następnie udaliśmy się na pokaz orek. Nie ukrywając, orki zrobiły na nas największe wrażenie. I tu oto po raz pierwszy zobaczyłam pierwszy szczery uśmiech na twarzy naszej Marzycielki, bowiem trenerzy zrobili dla Ady specjalny pokaz - tylko i wyłącznie dla Niej! Podczas tego pokazu zaczął padać deszcz - więc nadszedł czas na powrót na południe wyspy. Następnego dnia czekała nas kolejna wycieczka - Aqualand - miejsce gdzie spełniło się marzenie dziewczynki - Ada, mam nadzieję, że wybaczysz mi małe kłamstewko:) - bowiem dziewczynka myślała, że ten dzień spędzimy tylko na leżakach. Godzina 15.00 - kolejne małe kłamstewko z mojej strony - idziemy obejrzeć film o delfinach - jakie było zdziwienie Ady, kiedy zobaczyła pływające w basenie delfiny! No i kolejny pokaz, nie ukrywając, przepiękny... Pokaz się skończył, publiczność wyszła i Ada znowu nie wiedziała, co się dzieje... Nagle podeszło do niej dwóch treserów, przenieśli Ją na brzeg basenu i... stało się! Mogła pogłaskać delfina... Uwierzcie mi, że nie da się słowami opisać radości Ady! Mogę się tylko przyznać do tego, że po raz pierwszy przy spełnieniu marzenia poleciały mi łzy... łzy szczęścia... ale oprócz mnie płakała także mama Ady, więc wody w basenie na pewno po naszej wizycie przybyło:) Kolejna nasza wycieczka to Jungle Park - dżungla pełna dzikich zwierząt; szukałyśmy tam Tarzana, ale gdzieś się nam schował:)
Tydzień na Teneryfie upłynął nam w mgnieniu oka, oprócz wycieczek było zwiedzanie miasteczka, pływanie w basenie, oceanie, spacery promenadą, opalanie się na dachu hotelu...
Z tego, co zauważyłam, na Adzie największe wrażenie zrobili mężczyźni sprzedający okulary i uciekający przed policją:) a także Mateusz, nasz kelner w hotelowej stołówce, który okazał się Polakiem (pozdrawiamy:)).
Tego, co przeżyliśmy przez ten tydzień, nie da się opisać, żadne zdjęcia, słowa nie są w stanie tego odzwierciedlić... Ada, pamiętaj, że warto mieć marzenia. Kasiu, Darku, Ado - każdemu z was osobna i wszystkim razem dziękuję za tak cudowny tydzień. Wszystkiego, co tam przeżyliśmy, nie da się opisać, oczywiście nie mogło obejść się bez żadnych perypetii - (NIE)stety najczęściej mnie się one przydarzały, co Adzie sprawiało największą frajdę, ale na szczęście i ja się z tego śmiałam - po tym np. jak orzeł w dżungli uderzył mnie skrzydłem w twarz, albo jak spadłam z krzesła w specjalnym samochodzie, który na lotnisku dowoził nas do samolotu, po tym mam takiego siniaka, który do tej pory boli, ale śmiechu było co niemiara... a reszta to już nasza słodka tajemnica:)
Serdecznie dziękujemy za pomoc przy spełnieniu marzenia:
- sponsorowi marzenia - biuro podróży Ecco Holiday, za umożliwienie spełnienia marzenia
- firmie transportowej "Już jest" Pana Przemysława Poćwiartowskiego, za transport na trasie Bydgoszcz - Warszawa - Bydgoszcz.