Moim marzeniem jest:
pierwsze spotkanie
2007-02-03
Spotkanie z Michałem zaczęło się od małej niespodzianki. Kiedy wybrałem się po Lodołamacz okazało się, że w sklepie nie było kaset wideo, a taki miałem początkowo pomysł podsunięty przez Mamę. Ale wolontariuszy Fundacji Mam Marzenie nie tak łatwo zniechęcić: Szybko rozejrzałem się po asortymencie hipermarketu i w oko wpadł mi prezent, z którego jak dotąd zadowoleni byli wszyscy chłopcy, którzy od nas takie dostali - figurka Bionicle. Najszybciej, jak się dało pobiegłem do szpitala, gdzie czekała już na mnie Aga. A muszę powiedzieć, że nie biegło się dobrze bo było okropnie ślisko... Ale dotarłem bez złamań, zwichnięć czy innych kontuzji: Pokierowaliśmy się od razu do naszego nowego Marzyciela- Michała. Ponieważ chłopiec był świeżo po "bloku" chemioterapii był w nienajlepszej formie. Ale dzielnie ze mną rozmawiał i zbierał siły. Bardzo zaimponowała mi postawa Michała. Pomimo trudu, przez który przechodzi, chłopiec nie traci pogody ducha i niesamowicie rozsądnie patrzy na swoją sytuację. Niejedna dorosła osoba mogłaby się wiele od niego nauczyć...
Nie przeciągając bezsensownie rozmowy, szybciutko zapytałem o największe marzenie i równie szybko dowiedziałem się, że będzie to laptop. Michałowi bardzo zależy na tym, żeby nie tracić czasu leżąc jedynie w łóżku. Chciałby więc dostać taki komputer, żeby mieć się czym zająć podczas leczenia w szpitalu. A my, jak zawsze dołożymy wszelkich starań, żeby jak najszybciej to marzenie zrealizować. Nie chciałem przemęczać Michała, wyszedłem więc życząc wszystkiego dobrego i pozwalając spokojnie odpocząć naszemu Marzycielowi.
Autor: Kamil S.
spełnienie marzenia
2007-05-07
Kolejny radosny dzień w Lublinie! Kolejny raz spotkaliśmy się w holu Dziecięcego Szpitala Klinicznego, aby zastąpić dobre wróżki. Towarzyszyły nam przedstawicielki sponsora - Agory - pani Dominika Karp i pani Iwona Burdzanowska, na co dzień dziennikarka i fotograf Gazety Wyborczej. Michał z Mamą czekali już w umówionym miejscu, rozlokowaliśmy się wygodnie w sali konsultacyjnej i można było zaczynać. Pani Iwona oczywiście musiała usadzić Marzyciela tak, aby tło było odpowiednie, ale dalej Michał mógł już robić z zielonym pudłem co chciał. Standardowo było rwanie papieru, żeby jak najprędzej dobrać się do wymarzonej zawartości. Tak, to było właśnie to, na co Michał czekał aż trzy miesiące. Na szczęście stwierdził, że warto było i to najważniejsze... Jako jedyny "techniczny", Kamil musiał pomóc instalować grę. Spośród kilku możliwości, Michał wybrał Need for speed i zaczęła się jazda! Na początek było zatarcie silnika i skasowanie Mercedesa, ale przecież tylko wirtualne. A po oswojeniu laptopowej myszki lub zainstalowaniu "normalnej", będzie tylko lepiej! Michał polubił komputery na lekcjach informatyki w szkole. Teraz będzie mógł poszaleć z własnym sprzętem. Mama Marzyciela na razie twierdziła, że na pewno by sobie z komputerem nie poradziła, ale to kwestia czasu. Michał wytłumaczy co i jak i będzie granie zamiast plewienia buraków : Buraki mogą poczekać, a warto marzyć i warto oderwać się na chwilę od szarej rzeczywistości. O tym, żeby dalej marzyć, przypominać będzie Michałowi Dyplom Marzyciela, który oficjalnie wręczyliśmy. Kontynuowaliśmy "część oficjalną" i Dyplomem Przyjaciela fundacji podziękowaliśmy paniom z Agory. Dzięki Fundacji Agory, spełniło się nie tylko dzisiejsze laptopowi marzenie, ale kilka dni temu również Kingi.
Marzenie Michała spełniło się 3 dni po Jego urodzinach. Komentarz Marzyciela: " Co tam 3 dni w te czy we wte?" No to chyba nie daliśmy plamy... Pani Dominika spytała Michała o urodzinowe prezenty. Była bluza, czapka z daszkiem i dużo słodkości . Przypomniało mi to historię kolegi, który zawsze dostawał ubranka, choć czekał na zabawkę. Tym razem był więc komplet: i ubranka i zabawka - laptop z okazji urodzin. Cieszymy się, Michał, że mogliśmy spełnić Twoje marzenie i życzymy Ci, żebyś jak najczęściej uśmiechał się tak pięknie jak dziś.
Autor: Gośka P.