Moim marzeniem jest:

Spotkanie z Adamem Małyszem

Karolinka, 8 lat

Kategoria: spotkać

Oddział: Lublin

Status marzenia: spełnione

Marzenie zostało spełnione dzięki pomocy

pierwsze spotkanie

2007-01-04

Z naszą marzycielką spotkałyśmy się z Gośką w domu marzycielki w Lublinie. Karolinka jest 8-letnią dziewczynką bardzo wesołą i rezolutną - jak okazało się - poznały się już wcześniej z Gośką w DSK. Prezentem dla marzycielki, żeby przełamać pierwsze lody był Tygrysek - piórnik i aparat, którym dziewczynka będzie mogła zrobić kilkanaście zdjęć.


Karolinka - zaprosiła mnie do swojego przytulnego pokoiku w tonacji niebieskiej - gdzie była jeszcze dekoracja z Sylwestra - niebiesko-srebrne baloniki, nie bawi się lalkami, lecz jej ulubieńcy to postacie disneyowskich bajek - np. Kaczor Donald / najbardziej ulubiony/ i inne zwierzątka - ma dużo pluszowych przytulanek. W akwarium pod żarówką wygrzewał się z wysoko uniesioną głową żółwik - który, nie może zasnąć bo i zimy nie ma - jak mówiła mi Karolinka.


Karolinka interesuje się sportem - stąd jej największym marzeniem jest spotkanie z Adamem Małyszem. Awaryjnym marzeniem jest oryginalna piłka nożna z Mistrzostw Świata 2006 lub mikroskop. Sportowe zainteresowania dziewczynka odziedziczyła po mamie - wyznał tata. Postaramy się jak najszybciej spełnić Twoje marzenie ...

 

Autor: Teresa



spełnienie marzenia

2007-06-23



Za górami, za lasami, w pewne czerwcowe piątkowe popołudnie... Ups! To chyba nie ta bajka. Podjechałem pod blok Marzycielki. Kilka chwil później wszyscy już siedzieli (Marzycielka z rodziną i moja skromna osoba) w samochodzie i z dobrym humorem. Po przejechaniu w szalonym tempie 5 km/h miasta Lublin w końcu można było ruszyć dalej. Po kolejnych kilku godzinach i króciutkich postojach na pilne sprawy cali i zdrowi po godzinie 22 dojechaliśmy do Zakopanego. Wszyscy pozytywnie nastawieni na jutrzejszy dzień (to chyba przez ten uśmiech Marzycielki) poszliśmy spać.

Następnego dnia z rana poszliśmy na śniadanie. Ledwo udało nam się ruszyć od stołu (ach, ta góralska gościnność). Żeby nie przytyć za dużo postanowiliśmy zobaczyć skocznie. A że mieszkaliśmy niedaleko to poszliśmy na piechotę. Po kilku chwilach, kilku pokonanych górkach i pagórkach dotarliśmy pod skocznie. Pogoda była piękna i młodzi adepci skoków mogli sobie troszeczkę poskakać, a my pooglądać. Karolinka to taka fanka tego sportu, że trzeba było wołami ją odciągać od skoków na obiad. A że w okolicy nie było na to ciekawych miejsc postanowiliśmy zjeść na Krupówkach. Weszliśmy na nie boczną uliczką. I to prosto na symulator kolejki górskiej! No i tego zarówno Karolinka jak i ja nie chcieliśmy i nie mogliśmy przegapić. Wsiedliśmy z całą rodzinką (choć chwilę trwało nim mamę udało się namówić...). Po przejażdżce zaczęliśmy szukać jakiejś knajpki i znaleźliśmy na Gubałówce, gdzie dostaliśmy się kolejką linowo-torową. Przed obiadem jeszcze było malowanie Karolince karykatury (miły pan zrobił to gratis)i jazda saneczkami w rynnie. Obiad był bardziej obfity niż śniadanie (górale chyba lubią dobrze zjeść). Ale że do tego wymarzonego momentu zostały dwie godziny to postanowiliśmy jechać pod skocznie (tam miało się odbyć i odbyło spotkanie). Byliśmy tam godzinę przed czasem, to zaczęliśmy zwiedzać skocznie. Idąc na trybuny przy zeskoku skoczni trochę się zamotaliśmy i kiedy pytałem o drogę, padło z moich ust stwierdzenie „Jak wejść na to coś niebieskiego?” (trybuny są w tym kolorze). Jeszcze drobne zakupy (szalik kibica jest konieczny) i słychać dźwięk telefonu. Jak się okazało przyszedł sms od pana trenera Kruczka, że spotkanie za 15 minut! Ucieszeni podeszliśmy w umówione miejsce. Kilka chwil później stało się: przyjechał najpierw trener Kruczek a 2 minuty później cel naszej wizyty pan Adam Małysz. Jak się okazało dotąd całkiem dużo mówiąca Karolinka zamilkła. Ale na wysokości zadania stanęła mama i pociągnęła rozmowę. Odniosłem wrażenie,że jak by to było możliwe to Karolinka chętnie by z Adasiem rozmawiała jeszcze długo. Nasza Marzycielka przywiozła całą kupę podarunków zarówno dla naszego Mistrza jak i, co mnie zaskoczyło, także dla córeczki Adama.

Adam nie będąc dłużny dał jej kilka autografów (w tym jeden na rysunku Karolinki) i co jest chyba najcenniejszą pamiątką po tamtych chwilach swoją czapeczkę (bo któż posiada czapkę, w której chodził Mistrz). Jak ją założyła to zdjęła dopiero wieczorem. Po tych kilku pięknych chwilach trzeba było zwolnić Marzenie Karolinki i zobaczyć je (go?) w akcji. Pech chciał, że niestety odbyła się jedna seria próbna i jedna główna, ale to nie przeszkodziło Adamowi wygrać konkursu. Po tak pełnym emocji intensywnym dniu nie było innej możliwości jak wziąć prysznic i położyć się spać. Następnego ranka czekała nas droga powrotna. Ale nim wyjechaliśmy trzeba było skoczyć na zakupy i kupić kilka pamiątek dla bliskich. Potem pozostała już tylko droga powrotna do domu.

Podróż Karolinki do Zakopanego i cały pobyt sfinansowali pracownicy Raiffeisen Banku w Warszawie, którzy przeprowadzili zbiórkę z myślą o naszych Marzycielach.