Moim marzeniem jest:
pierwsze spotkanie
2006-12-29
Wykorzystując fakt, że byliśmy z Kają w DSK postanowiliśmy odwiedzić jeszcze jednego Marzyciela-Błażeja, który akurat wrócił z domu po Świętach. Poszliśmy więc do niego na salę, a tam niespodzianka-na łóżku obok Błażeja leży Kacper, nasz kolejny Marzyciel, do którego nie mogliśmy pójść przez dłuższy czas, żeby mu nie zaszkodzić! Nie było więc co myśleć i odbyć"podwójne"pierwsze spotkanie. Dla mnie taka sytuacja to coś nowego, a dla Kaji to już kompletny kosmos bo był to jej debiutancki dzień:)
Zapytaliśmy mamy chłopców czy nie mają nic przeciwko naszej wizycie i rozeznaliśmy się, co możemy przynieść ich synom jako lodołamacze, i poszliśmy poczynić odpowiednie przygotowania. Mieliśmy trochę dylemat z kupnem lodołamacza bo chłopaki leżą obok siebie i nie chcieliśmy, żeby któryś z nich poczuł się urażony. Musieliśmy więc wykombinować coś, co by obu odpowiadało. Doszliśmy więc do wniosku, że kupimy naszym Marzycielom bioniczne zestawy klocków(sam chętnie bym się takimi pobawił). Wróciliśmy do chłopców z prezentami i zaczeliśmy "dubla" ;)
Błażejowi spodobał się zestaw, zwłaszca że lubi majsterkować,a tu było tego trochę... Zabraliśmy się od razu do składania:) Po rozsypaniu części to wcale nie wyglądało, jak na pudełku, ale Błażeja już głowa, żeby wyglądało. Zaczęło się szukanie części, dopasowywanie, sprawdzanie ze schematem i kombinowanie, a przy tym potężna dawka dobrej zabawy:) Aż po chwili oczy nasze ujżały efekt końcowy - wojownika Toa Matoro i jego dumnego konstruktora i właściciela-Błażeja. W trakcie składania figurki rozmawialiśmy z chłopakami o ich marzeniach. Po krótkim namyśle Błażej stwierdził, że marzy o własnym laptopie dla umilenia czasu spędzanego w szpitalu i oczywiście w celach edukacyjnych...:) Nasza misja została więc wykonana. Pożyczyliśmy wszystkim wszystkiego dobrego w Nowym Roku i poszliśmy zająć się dalszymi obowiązkami.
Autor: Kamil S.
spełnienie marzenia
2007-02-03
Do spełnienia marzenia Błażeja szykowaliśmy się od kilku dni. Nawet, kiedy spełnialiśmy marzenie Kacpra, który leżał z nim na sali już wiedzieliśmy, że się niedługo ponownie spotkamy: I tak się stało. Silnym trzyosobowym gronem odwiedziliśmy Błażeja, który powoli szykował się do przeprowadzki na inne piętro. Myśleliśmy, że zastaniemy też wspomnianego wyżej Kacpra. Byłby to pierwszy taki przypadek w Lublinie, że dwóch Marzycieli od samego początku współdzieliliby zarówno pierwsze spotkanie, jak i spełnienia marzeń... Ale Kacper pojechał do domu i dobrze: Nie umniejszyło to ani trochę radości z przyniesionego przez nas podarunku. Błażej od razu zabrał się do rozpakowywania dużego pudełka. I pomimo dzielnie stawianego oporu opakowanie nie miało żadnych szans ;) Papier tylko latał, a pudełko trzeszczało przy otwieraniu...
I udało się ! Laptop wydobyty! Szybkie podłączenie wszystkich kabelków i przewodów, i uruchamiamy: Wszystko idzie, jak należy, pierwsze ustawienia. Oczywiście dorzuciliśmy małego bonusa w mniejszym, ale też zielonym opakowaniu - kilka gier, żeby było jak sprawdzić czy wszystko będzie działać. Wiedzieliśmy, co trzeba kupić. Nawet był problem z wyborem, co włączyć jako pierwsze... Ale po krótkim namyśle i pomocy Mamy Błażej podjął męską decyzję. Zabraliśmy się za instalowanie, tzn. Błażej się zabrał, my tylko wspieraliśmy go duchowo: I świetnie sobie poradził, po chwili instalacja zakończyła się sukcesem. Można było rozpocząć jazdę. Wybór samochodu, ustawienia, przeróbki, naprawy... Błażej w swoim żywiole majsterkowania.
Nie chcieliśmy już przeszkadzać w radości ze spełnionego marzenia i pewnie nawet by nam się to nie udało... Poczekaliśmy więc na zakończenie wyścigu i ofiarowaliśmy Błażejowi nasz Dyplom Marzyciela, aby pamiętał, że marzenia się naprawdę spełniają, wystarczy mocno w nie wierzyć: i ładnie się pożegnaliśmy spoglądając jeszcze, jak chłopak cieszy się nowym sprzętem. To ogromna satysfakcja brać udział w takim wydarzeniu:
Serdecznie dziękujemy sieci sklepów Americanos za przeprowadzenie akcji NAKARM RENIFERA, dzięki której Błażej może cieszyć się wymarzonym laptopem.
Autor: Kamil S.