Moim marzeniem jest:
pierwsze spotkanie
2006-12-04
Pierwsze spotkania z marzycielami zawsze budzą wiele emocji, toteż i tym razem nie obeszło się bez kilku chwil stresu i niepewności. Jaki jest nasz nowy marzyciel ? O czym marzy ? To główne pytania, które od rana krążyły po naszych głowach. Hmm ale przecież wątpliwości są po to, by je rozwiać :), toteż udaliśmy się razem z Bartkiem do DSK w Lublinie na spotkanie z 4 - letnim Kubusiem i jego mamą, by wreszcie dowiedzieć się, co jest największym marzeniem chłopca. Chociaż zostaliśmy uprzedzeni, że Kubuś jest nieśmiały, to jednak ku naszemu przyjemnemu rozczarowaniu aż tak bardzo się nas nie wstydził - hmm lodołamacz chyba był trafiony. Kubuś z ogromnym zainteresowaniem rozkręcał i skręcał przyniesioną lokomotywę, przyznam szczerze, że sama się świetnie przy tym bawiłam :). Marzyciel pozwolił nawet Bartkowi "ukraść" na chwilę mamę, a ja w tym czasie podstępnie dowiedziałam się, że marzeniem Kubusia jest samochodzik do zabawy, ciężarówka, ale zaraz zaraz nie taka zwykła, bo koniecznie z przyczepką i piłka, na której można skakać. No tak, tylko jaki kolor maja mieć te wszystkie cuda? Zamiast zbędnych słów Kubuś po prostu wykonał wspaniały obrazek, no i teraz wszystko jasne. Na koniec mała "sesja zdjęciowa" i... mamy nadzieję, że już wkrótce spotkamy się znowu.
Autor: Gosia L.
spełnienie marzenia
2006-12-18
Każdy dzień jest dobry na spełnianie marzeń, ale ostatni tydzień przed Bożym Narodzeniem to chyba wyjątkowo sprzyjający czas dla tak przyjemnych czynności. W gorączce przedświątecznych zakupów i przygotowań warto znaleźć dłuższą chwilę na tak wspaniałe zajęcie, toteż mieliśmy niesamowite szczęście i zaszczyt w poniedziałkowe popołudnie spełnić kolejne marzenie... hmm i brak mi słów z wrażenia :), niemniej jednak postaram się oddać choćby kawałeczek tej niepowtarzalnej atmosfery. Przetaszczyliśmy wszelkie pakunki, oczywiście wystrojone na zielono, do pokoju, gdzie za chwilę miał pojawić się Kubuś. Przyznam szczerze, że to wcale nie było takie proste, bo jedna z "paczuszek" miała dość znaczne rozmiary :). Gdy już wszystko znalazło się na miejscu ze zniecierpliwieniem oczekiwaliśmy, aż pani psycholog przyprowadzi Marzyciela z mamą i... wreszcie można będzie przejść do najważniejszego. No tak... tylko od czego by tu zacząć: samochodzik, ciężarówka, a może piłka do skakania? Te skomplikowane rozważania :) przerwało nieśmiałe wejście Kuby i jego mamy. Chłopczyk chyba się nas trochę wstydził, ale i tak na jego twarzy widać było ogromną ciekawość, toteż wspólnie zabraliśmy się za rozpakowywanie prezentów.
Na pierwszy rzut - piłka, Kubuś jak przystało na prawdziwego mężczyznę, bez problemów rozwiązał zielone kokardki i od razu przystąpił do testowania sprzętu, a my pełni uznania patrzyliśmy na iście kangurze podskoki Marzyciela. Gdyby ktoś wpadł na pomysł organizacji konkursu w tej dziedzinie, to jestem pewna, że Kubuś miałby ogromne szanse na tytuł mistrza. Przednia zabawa trwała, ale na Kubę czekały jeszcze dwa pakunki. Wreszcie, kiedy piłka została dokładnie sprawdzona, Marzyciel zabrał się za rozpakowanie kolejnej paczuszki. Tym razem pod warstewką zielonego papieru chłopiec odkrył model niebieskiego (to jeden z ulubionych kolorów Kuby) mercedesa, no no to dopiero gratka. Nigdy nie przypuszczałam, że w takim małym modelu może znajdować się tyle szczegółów, które - rzecz jasna - Kubuś szybko rozpracował. Dopiero teraz Marzyciel nabrał nieco więcej śmiałości i mógł pochwalić się swoją wiedzą, bo to prawdziwy znawca samochodów, a nazwami rozmaitych marek samochodowych sypał jak z rękawa. Kiedy i samochodzik został sprawdzony oraz dokładnie obejrzany, nadszedł czas na największy prezent. Kuba bez problemów poradził sobie z opakowaniem, w końcu miał już za sobą praktykę i po chwili szalał, jeżdżąc po pokoju ciężarówką z... przyczepką oczywiście. Zresztą, szczerze powiedziawszy, nie tylko Marzyciel bawił się wyśmienicie, bo i nam spodobało się budowanie toru dla ciężarówki oraz testowanie modelu mercedesa, hmm przecież musieliśmy się upewnić, czy na pewno drzwi się dobrze otwierają :). W ferworze zabawy o mały włos, a zapomnielibyśmy o jeszcze jednej bardzo ważnej rzeczy, a mianowicie dyplomie marzyciela. Niemniej, gdzieś między wyjazdem ciężarówki, a pakowaniem ładunku do przyczepki, przypomnieliśmy sobie i o dyplomie.
Gdyby nie zbliżający się czas kolacji, pewnie jeszcze dłuuugo nie wyszlibyśmy z pokoju, ale przecież nie mogliśmy pozwolić, by główny kierowca był głodny, toteż pożegnaliśmy się z Marzycielem i jego mamą, po czym z szerokimi uśmiechami na twarzach wyruszyliśmy do domów. Hmm ciekawe, jak wysoko Kuba potrafi już podskakiwać na piłce i ile kilometrów przejechały samochody?
P.S. A ja jeszcze tylko dodam... "To możliwość spełnienia marzeń sprawia, że życie jest tak fascynujące."
Autor: Gosia L.