Moim marzeniem jest:

wyjazd do Disneylandu

Ania, 5 lat

Kategoria: zobaczyć

Oddział: Warszawa

Status marzenia: spełnione

pierwsze spotkanie - poznanie marzenia

2015-05-14

Pamiętacie słowa bałwanka Olafa z "Krainy lodu"? "Dla niektórych to warto się roztopić"... I właśnie taką osobą jest Ania, która swoim wdziękiem i pięknym uśmiechem roztopiła nasze serca, przypominając nam, że właśnie dla takich spotkań jesteśmy wolontariuszami Fundacji.

Od mamy dziewczynki dowiedzieliśmy się, że Ania z chęcią nas pozna, dlatego wyposażeni w "lodołamacz" przekroczyliśmy szpitalny próg i na korytarzu wypatrywaliśmy naszej małej podopiecznej. Czy to ta dziewczynka przy stoliku? A może ta oglądająca bajkę? Nie, to na pewno ta mała bohaterka, która dzielnie popychając pompę z kroplówką, omija stoły i krzesełka i dziarskim krokiem zmierza w naszą stronę. Tak - to właśnie nasza Ania! Jeszcze tylko kilka słów do koleżanki z sali: "To ciocia i wujek. I przyszli odwiedzić tylko mnie!" i już zasiedliśmy przy stoliku, żeby wspólnie wybrać się w podróż po świecie marzeń. Ale chwila... Co kryje się w tej ogromnej torbie? Ani nie trzeba było długo zachęcać do odpakowania prezentu. Z każdą wyciąganą rzeczą jej uśmiech był coraz większy, a kulminacyjnym momentem było znalezienie tajemniczego pudełka kryjącego w sobie domek wróżek. "To naprawdę dla mnie?" - spytała, a z jej oczek odczytaliśmy, że taki prezent to strzał w dziesiątkę. Próbowaliśmy nawet zbudować kartonowy domek i stworzyć kila wróżek z koralików i drucików, ale Ania rozsądnie stwierdziła, że z powodu braku nożyczek i kleju, zajmie się tym w domu, gdzie na pewno pomoże jej starszy brat. "To co teraz robimy?" - dziewczynki nie trzeba było długo zachęcać do nowych zabaw :). To może porysujemy?

-Aniu, a czy wiesz co to są marzenia?
-Tak! To coś czego się bardzo chce!
-A narysujesz nam swoje marzenie taką magiczną tęczową kredką?
-Narysuję, wypowiem i jeszcze się podpiszę!

Konkrety - to lubimy najbardziej :). Na rysunku pojawiło się morze, później słońce, fale, motorówka, a w niej oczywiście Ania, a na końcu rodzina motyli. Czyżbyśmy właśnie poznali kolejne piękne marzenie?

-Aniu, to powiesz nam o czym marzysz?
-Tak! Chcę pojechać do Disneylandu!

Takiego obrotu sprawy się nie spodziewaliśmy. Okazało się, że Ania już wcześniej myślała o tym, co sprawiłoby jej największą radość. I właśnie wśród tych pragnień znalazł się wyjazd nad morze i przejażdżka skuterem wodnym, ale także wyjazd do Disneylandu i obowiązkowa zabawa na filiżankach. A trzecim marzeniem Ani jest... magiczna cukierkowa przygoda! Ale na co by tu się zdecydować... Chwila zastanowienia i wszystko jasne - Disneyland! Filiżanki. I Myszka Mickey. I parada wszystkich bohaterów Disneya! A przecież w Disneylandzie można popływać też tratwą - to zastąpi wodny skuter! Tak, Disneyland to wymarzone miejsce dla Ani.

Wszystko co dobre, szybko się kończy. Nasze spotkanie z wyjątkową dziewczynką również dobiegło końca. A na pożegnanie Ania obdarowała nas najpiękniejszymi uściskami, jakie tylko mogliśmy sobie wyobrazić. I obietnicą - że prześle nam zdjęcia wykonanych po powrocie do domu wróżek i ich leśnego domku.

Czy jest wśród Was ktoś, komu Ania roztopiła serca tak jak nam? Czekamy na dobre wróżki, które jednym ruchem czarodziejskich różdżek i kilkoma wpłatami na konto Fundacji przeniosą Anię w bajkowy świat marzeń. Bo przecież gdy marzenia się spełniają, to choroby gdzieś znikają... choć na chwilę. 

Jeśli chcesz razem z nami zabrać Anię do Dineylandu kliknij tutaj

 

spełnienie marzenia

2016-08-21

Nasza mała, a jak się okazało duża przygoda z Disneylandem rozpoczęła się już na warszawskim lotnisku gdzie miałam przyjemność poznać naszą Marzycielkę- Anię oraz jej rodzinę. Niestety stało się tak, że nie udało nam się wcześniej spotkać osobiście, musiały więc wystarczyć nam rozmowy telefoniczne. Dlatego nic dziwnego, że każdego z nas zjadała ciekawość tycząca się drugiej osoby, ale też malutka doza lęku… Kim on/ona się okaże? W końcu mamy spędzić wspólnie cztery dni! Z uwagą rozglądałam się po terminalu szukając wzrokiem rodziny, z którą już za chwilę wybiorę się we wspólną podróż. Dostrzegłam ją tuż obok wejścia i pewnym krokiem ruszyłam w ich kierunku. Grunt to pozytywne nastawienie- powiedziałam sobie. Zaraz okazało się, że i bez niego świetnie dałabym sobie radę z poznaniem moich nowych towarzyszy. Dlaczego? Cała rodzina przywitała mnie ze szczerymi uśmiechami na twarzach i od razu wyczuwalnym entuzjazmem. Z nawiązaniem kontaktu nie było więc najmniejszego problemu dlatego też zaraz przeszliśmy wszelkie potrzebne kontrole i już spokojnie mogliśmy oczekiwać wejścia do samolotu. Dla Ani oraz jej brata Olka, który współtowarzyszył nam w tym wyjeździe była to pierwsza podniebna droga. Emocji przy tym było nie mało, ale tylko do momentu ustabilizowania lotu, bo zaraz potem nasza Ania zapadła w drzemkę. Zapewne chciała nabrać sił przed dalszymi wydarzeniami. A faktycznie było przed czym, ponieważ kiedy tylko dotarliśmy do pokoi dzieciaki wraz z mamą i chrzestną Ani, która mieszka we Francji i postanowiła skorzystać z możliwości spotkania się z rodziną, wybrały się na hotelowy basen i do królestwa piłeczek. Z opowieści wiem, że radości było przy tym nie mało J Ja w tym czasie udałam się do magicznej krainy Disneylandu, aby kolejnego dnia uniknąć stania z małą w długich kolejkach po bilety. Okazało się to strzałem w dziesiątkę, ponieważ gdy następnego dnia pojawiliśmy się przed wejściem do wymarzonego przez Anię Disnaylandu już tylko kątem oka spoglądaliśmy na coraz to większe grupy osób czekających przy kasach. Z wielkim „łaaaaał….” przeszliśmy wszelkie wejścia i pozwoliliśmy aby świat bajek pochłonął nas bez końca. Z coraz to większym zapałem korzystaliśmy z proponowanych atrakcji, robiliśmy sobie zdjęcia z zaczarowanymi postaciami i cieszyliśmy się z możliwości bycia wspólnie właśnie w tym miejscu. Wiedza Ani na temat bajek była niezwykła. Znała imiona praktycznie wszystkich spotkanych przez nas bohaterów. Gdy tylko zapominała któregoś Olek dzielnie kroczył jej z pomocą. Nie obeszło się też bez korzystania z tajemniczych karuzeli. Małej najbardziej przypadła do gustu ta związana z Rybką Nemo. Do tej pory jestem zaskoczona jej wyborem. Wejście na tą zjeżdżalnię wymagało nie mało odwagi, a mimo to nasza Marzycielka odwiedziła ją dwukrotnie.

Drugiego dnia naszego zachwycania się światem Disneya Ani odwiedziliśmy jeszcze więcej magicznych atrakcji. Wtedy również Ani udało się zrobić zdjęcie z ukochaną Myszką Miki. Mała była zachwycona gdy tylko pozwolono jej przytulić się do Myszki i widać było, że najchętniej nie odstąpiłaby jej już na krok. Niestety, w kolejce czekały inne dzieciaki i my musieliśmy udać się dalej. Okazało się to bardzo dobrym krokiem, bo zaraz potem trafiliśmy na Mini i Kaczora Donalda. Kto by pomyślał, że spotkanie z postaciami z bajek może tak uszczęśliwić? Bo nas uszczęśliwiło na pewno! Jeszcze większą dawkę szczęścia dostaliśmy oglądając paradę bajkowych bohaterów. Każdy z nich był piękniejszy od poprzedniego. Nasze oczy nie mogły się napatrzeć i ciągle chcieliśmy aby było ich coraz to więcej. Na końcu tej cudownej parady dumnie kroczyła ulubiona przez Anię- Myszka Miki, co tylko spowodowało, że nasze uśmiechy powiększyły się do maksimum. Wtedy mogliśmy już z czystym sercem wrócić do hotelu i tam spędzić resztę wieczoru na wodnych zabawach i graniu w gry planszowe.

Tak zakończył się nasz pobyt w niezwykłej Francji, który pozwolił nam w pełni dziecięco spojrzeć na otaczający nas świat. Ze smutkiem, że to już kończy się nasza przygoda, ale również z radością, że mogliśmy w niej uczestniczyć ostatniego dnia po śniadaniu, porannych zabawach i uroczystym wręczeniu dyplomu wróciliśmy do Polski. Teraz każdy z nas może opowiadać komu tylko zapragnie jak cudowne chwilę przeżył w nieziemskim Disneylandzie.

 

Bardzo dziękuję wszystkim, którzy przyczynili się do spełnienia marzenia Ani. To dzięki Wam mała mogła cieszyć się tak wspaniałym wyjazdem! Dziękuję!

 

Dziękuję również Tobie, Aniu. Jesteś cudowną dziewczynką i pamiętaj nigdy nie przestawaj marzyć!