Moim marzeniem jest:
pierwsze spotkanie
2006-11-03
Choć pierwsze dni listopada bezlitośnie przypomniały nam o nadejści zimy, wcale tym nie zrażone (może dlatego, że zaopatrzone w czapki i szaliki) wraz z wolontariuszką Gosią pojechałyśmy poznać naszego nowego Marzyciela. Ze wcześniejszej rozmowy telefonicznej dowiedziałysmy się, że szesnastoletni Jarek jest zapalonym fanem sportu. No tak, nie trudno się domysleć, że wybranie odpowiedniego lodołamacza zajeło nam troche czasu, bo cóż dwie kobiety mogą wiedzieć o piłce nożnej czy siatkówce, prawda panowie? :)
Mamy jednak nadzieję, że efekt naszych przemyśleń i długich poszukiwań był zadowalający. Gdy dotarłyśmy na miejsce drogę do sali Jarka wskazał nam mały tłumek pielęgniarek, które właśnie od niego wychodziły. Roześmiane panie wcale nie kryły swej wielkiej sympatii do "wspaniałego faceta" jak go nazwały. W sali czekał na nas wysoki chłopak o wesołym błysku w oczach choć nieśmiałym uśmiechu. Obok stała jego mama, a wokół łóżka gotowe do drogi leżały torby podróżne. Miałyśmy szczęście, że zastałyśmy Jarka bo okazało się, że wyjeżdża tego dnia do domu. Serdeczność z jaka nas przyjęto bardzo pomogła w nawiązaniu rozmowy i w rezultacie poznaniu marzenia Jarka. Wprawdzie laptop z dostępem do internetu nie był jedynym marzeniem, ale zdecydowanie zdystansował pozostałe takie jak poznanie Ebiego Smolarka, pojechanie na mecz Realu Madryt na stadionie Santiago Bernabeu, czy choćby posiadanie prawdziwego stroju piłkarskiego z nazwiskiem Raula Gonzaleza (chyba nikt nie ma już wątpliwości co do pasji Jarka, prawda? :)
Spotkanie było tak przyjemne, że cięzko było się pożegnać, ale dobrze wiedziałyśmy, że nasz Marzyciel spieszy się do domu. Na odchodnym Jarek posłał nam już znacznie pewniejszy uśmiech, a my wiedziałyśmy, że dołożymy wszelkich starań, aby chłopak stał się szybko właścicielem wymarzonego laptopa.
Autor: Martyna
spełnienie marzenia
2006-12-21
Przed samymi Świętami wybrałyśmy się z Teresą raniutko do DSK, żeby "złapać" jeszcze naszego Marzyciela Jarka, zanim ucieknie do domu. Zapakowałyśmy szybko pudło z laptopem, nie przykładając się już tak jak na początku naszej kariery wolontariuszek, bo wiedziałyśmy, że i tak za chwilę zielony papier zostanie rozszarpany na strzępy. Kiedy znalazłyśmy nazwisko Marzyciela na oddziałowej tablicy, szczęki nam opadły... Przy Jarku widniał dopisek "wypisany". Postanowiłyśmy jednak pobiec szybko na jedynkę i sprawdzić, czy może Jarek się pakuje. Przez szklane drzwi ujrzałyśmy Marzyciela, który wydawał się spać. Ponieważ nie zapowiedziałyśmy naszej wizyty, zaskoczenie było totalne! Po zdarciu papieru i otworzeniu pudła, Jarek odkrył niesamowity leciutki i cieniutki sprzęt. Po otwarciu ukazał się panoramiczny ekran, coś wspaniałego! Teresa tłumaczyła do czego są które kable, wyjaśniała jak posługiwać się laptopową myszką, a Jarek pilnie słuchał i od czasu do czasu rzucał fachowe terminy, z czego wywnioskowałyśmy, że świetnie sobie poradzi z obsługą, i że wypasiony sprzęt trafił we właściwe ręce. Do laptopa dołączyłyśmy kilka gazet z grami i Jarek od razu jedną zainstalował. Wszystko chodziło jak należy. Oj, ciężko będzie Jarkowi oderwać się w Święta od laptopa, chyba śledź i karp nie mają większych szans...
Szkoda, że nie mogli być z nami sponsorzy Jarkowego marzenia - Agnieszka i Piotr Rakowieccy, którzy przeznaczyli na to pieniądze zebrane podczas ślubu. Dziękujemy Wam z całego serca! Uśmiech Marzyciela to Wasza zasługa. Dziękujemy również Waszym gościom weselnym, którzy wzięli na serio prośbę o datki zamiast kwiatów.
Autor: Gośka P.