Moim marzeniem jest:

Hulajnoga

Krzyś, 9 lat

Kategoria: dostać

Oddział: Lublin

Status marzenia: spełnione

Marzenie zostało spełnione dzięki pomocy

pierwsze spotkanie

2006-10-10

Efektem finalnym pierwszego spotkania z dzieckiem jest zawsze określenie jego największego marzenia. Lecz co to będzie za marzenie, sposoby uzyskania tej informacji, atmosfera wizyty są zawsze dla nas niespodzianką. Rozmowa z dzieckiem stanowi okazję do poznania tego, co najgłębiej ukryte w duszy i sercu człowieka - czyli jego marzeń. I to jest niesamowite w pracy wolontariusza. Choć nie zawsze łatwe.

Krzyś nie od razu wyjawił nam swoje marzenie. Na początku przytaknął tylko, że myślał już o tym i nawet wie, co by chciał mieć. Ale nieśmiałość przeszkadzała w wypowiedzeniu życzenia na głos. Pomocny okazał się lodołamacz, który stał się punktem wyjścia przy rozmowie na temat zainteresowań chłopca. I tu szybko dogadali się Krzyś i wolontariusz Kamil S. W końcu podjęli typowo męski temat - samochody. Potem już było coraz bliżej poznania marzenia. Najpierw na ucho mamie, następnie po zachęcie z Jej i naszej strony, mogliśmy to usłyszeć od samego Krzysia: "Chcę mieć hulajnogę".

Na koniec odbyła się sesja zdjęciowa, na co chłopiec bardzo chętnie przystał. Mama także pstryknęła na pamiątkę parę zdjęć własnym aparatem. Pożegnaliśmy się w bardzo miłej i serdecznej atmosferze. No i cóż. Teraz pozostaje nam już tylko uczynić wszystko, by Nasz sympatyczny Marzyciel jak najszybciej otrzymał wyśniony pojazd.

 

Autor: Aga

spełnienie marzenia

2006-10-26

 
W czwartkowy poranek Lublin tonął we mgle, ale Dziecięcy Szpital Kliniczny wolontariusze FMM znajdują nawet po omacku. Spotkałyśmy się z Agą jak zwykle koło fontanny i czekałyśmy na Sponsora, który miał pojawić się z kupionym wcześniej marzeniem. Nie musiałyśmy długo czekać, a zjawił się właściciel firmy Hanesco - pan Dariusz Piątek z żoną Małgorzatą. Była też hulajnoga i zgadnijcie, w jakim kolorze? Tak jest, oczywiście zielona! Państwo Piątek zgodnie stwierdzili, że zielona była najładniejsza ze wszystkich, jakie mieli do wyboru. W szpitalnym hallu zabraliśmy się wspólnie za pakowanie hulajnogi (to nie takie proste jak przy laptopie!), a przedstawiciele mediów mieli czas na pytanie o misję fundacji, o lubelskich marzycieli itp.

Z gotowym pakunkiem ruszyliśmy na Oddział Onkologii i Hematologii, gdzie czekał już Krzyś. Zaczailiśmy się w pokoju konsultacyjnym, Krzyś przyszedł z Mamą, i, co tu mówić, lekko go zatkało. Jak mogłyśmy napuścić na nieśmiałego chłopca taką bandę dziennikarzy?! Widząc wszystkie wycelowane w siebie mikrofony, Krzyś zasłonił się i musieliśmy go namawiać, aby zabrał się do zrywania zielonego papieru, bo to, co w środku to naprawdę dla niego. Na szczęście ciekawość przezwyciężyła nieśmiałość, Mama pomogła, a Krzyś nie zauważał już panów i pań z mediów, tylko swoją wyśnioną maszynę. Sponsor - pan Darek pomajstrował trochę kluczami i udzielił Marzycielowi pierwszych lekcji jazdy. I tu uwaga dla tych, którzy nie interesują się sportami motorowymi: Krzyś miał okazję uczyć się od Mistrza. Pan Darek Piątek jest nie tylko biznesmenem. Ma za sobą wielkie sukcesy sportowe, między innymi start w rajdzie Paryż-Dakar na motocyklu!

Kiedy dziennikarze dowiedzieli się już wszystkiego co chcieli wiedzieć i poszli sobie, atmosfera zrobiła się prawie rodzinna. Nieśmiałość Krzysia gdzieś się zapodziała, słuchał rad starszego kolegi i śmigał po pokoju, na szczęście dość długim. Mama Marzyciela miała wątpliwości, czy taka jazda koło domu będzie bezpieczna, ale pani Małgorzata je rozwiała. Dwaj synowie Sponsorów skakali na takiej hulajnodze po krawężnikach, a na motor siadali w wieku trzech lat. Teraz odnoszą już sukcesy sportowe. Kto wie, może nasz Krzyś, fan motoryzacji wkrótce do nich dołączy? Życzymy Ci tego Krzysiu, z całego serca!

P. S. Po południu jeszcze raz musiałam pojawić się na oddziale. I co ujrzałam? Panią pielęgniarkę pukającą do Krzysia, żeby... dał się przejechać! Krzyś dżentelmen oczywiście nie odmawia damom, a więc wszyscy mieli mnóstwo uciechy - gapiów przy takich okazjach nigdy nie brakuje. Jak to w szpitalach, korytarz jest dłuuugi, a akumulatora hulajnogi starcza na 6 kilometrów. Ja już jestem w domu, a oni tam pewnie jeszcze jeżdżą...

Serdecznie dziękujemy:

Panu Dariuszowi Piątkowi, właścicielowi firmy Hanesco, oraz jego żonie Pani Małgorzacie Piątek za błyskawiczny zakup hulajnogi, oraz za stworzenie sympatycznej atmosfery podczas spełniania marzenia.

 

 

Autor: Gośka