Moim marzeniem jest:

Komputer

Leszek, 17 lat

Kategoria: dostać

Oddział: Lublin

Status marzenia: spełnione

Marzenie zostało spełnione dzięki pomocy

pierwsze spotkanie

2006-07-12

W superupalny lipcowy dzień wyruszyłyśmy z Agą w najdłuższą jak do tej pory trasę, aby dotrzeć do kolejnego marzyciela i zapytać go o to najważniejsze marzenie.

Po stu kilometrach minęłyśmy Duże Miasto, jechałyśmy dalej wyglądając skrętu w boczną drogę, która miała nas doprowadzić do Niewielkiej Wsi położonej daleko od szosy. Dlaczego tak tajemniczo? Otóż w XXI wieku są jeszcze takie miejsca w kraju Unii Europejskiej, gdzie chorobę dziecka trzeba ukrywać, bo sąsiedzi mogą wziąć to za karę boską. Dlatego nie będzie nazw, imion (oprócz marzyciela), ani tym bardziej zdjęć. Jeszcze kilka zakrętów, kilka kapliczek i trafiamy do domu Marzyciela Leszka. Poznajemy najpierw Mamę, Bratową, Siostrę, Bratanka, pijemy zimny winogronowy napój i wreszcie pojawia się wysoki przystojny blondyn. To właśnie siedemnastoletni Leszek, który ma nam zdradzić swoje marzenia i wybrać to "naj". Na początek lodołamacz. Z życzliwych pomruków domyślamy się, że czapeczka Nike trafiła w gust młodego człowieka. Cóż, Marzyciel chyba najbardziej nieśmiały z poznanych do tej pory i niesamowicie małomówny. Ale czy ktoś mówił, że będzie łatwo? Opowiadamy o różnych marzeniach, przedstawiamy możliwości i powolutku coś zaczy na się wyjaśniać, choć w skupieniu się przeszkadza Marzycielowi Bratanek włączając grający samochód. Leszek nie cierpi się przemieszczać, każda wyprawa do pobliskiego Dużego Miasta to już stres. A więc żadnych Paryży, to zostawiamy innym! Księżniczki i strażacy zostają skwitowani pobłażliwym uśmiechem, więc tę ewentualność też skreślamy. Nieśmiałość wyklucza spotkanie z kimś sławnym... A więc zostaje kategoria "mieć" i tu już ciepło, prawie gorąco. We wcześniejszej rozmowie z Rodziną Marzyciela pojawiał się temat komputera, a teraz sam Leszek to potwierdza i to kilkakrotnie. Na jego "zabytkowym" sprzęcie nie chodzą żadne porządne gry, przydałyby się też głośniczki do słuchania ulubionej muzyki. Prosimy jeszcze o głośne potwierdzenie marzenia, bo samo kiwanie głową nie wystarczy. Zabieramy się do wypełniania papierów, a Leszek oddycha z ulgą i ucieka na chwilę z pokoju.

Jeszcze łyk napoju, kanapka i kawałek pysznego makowca i musimy się żegnać z sympatyczną Rodziną Leszka i z samym Marzycielem. Ruszamy do boju o komputer! Na takim w zielonym papierze będzie na pewno chodziło wszystko co trzeba.

 

Autor: Gośka

 

spełnienie marzenia

2006-10-07

7 X razem z Mikołajem-synem Gośki pojechaliśmy spełnić marzenie 17-letniego Leszka. Chłopak chciał mieć komputer, więc my go mu daliśmyJ Było to jednak drugie podejście do tego spełnienia. Za pierwszym razem byłem z Gośką, ale wkradł nam się jakiś psotny chochlik i komputer co prawa działał, ale nie bardzo tak, jak powinien... Po wielu próbach ratowania sytuacji doszliśmy do wniosku, że trzeba zabrać marzenie spowrotem i troszkę mu podłubać w oprogramowaniu. Szybciutko się tym zająłem i najprędzej, jak tylko się dało wyruszyliśmy ponownie do Leszka. Tym razem komputer działał, jak marzenie ;) Mikołaj pomęczył się jeszcze z rejestracją systemu(akurat jemu udało się dodzwonić na linię serwisową) i od razu zabraliśmy się za instalowanie gier i odkrywanie uroków wymarzonego sprzętu.

Leszek był zachwycony! W ramach drobnej rekompensaty za początkowe niepowodzenie dorzuciłem mu parę fajnych dodatków, z których też był zadowolony. I cały czas chodził w czapeczce, którą dostał od Gośki i Agi jako lodołamacz. Widać dziewczyny fantastycznie trafiły w gust naszego Marzyciela. Kiedy już wszystko było gotowe i kilkakrotnie(na wszelki wypadek)sprawdzone stwierdziliśmy z Mikołajem, że czas na nas. Mama Leszka nie chciała nas co prawda wypuścić, bo nie zjedliśmy całego talerzyka ciasta, którym zostaliśmy poczęstowani, ale po negocjacjach udało nam się. Na odchodne zostaliśmy jeszcze obdarowani wspaniałymi pomidorkami i papryczką z własnej uprawyJ, było nam szalenie miło. Ładnie podziękowaliśmy, przeprosiliśmy za zakłócenie sobotniego południa i grzecznie się pożegnaliśmy z Leszkiem i jego bardzo sympatyczną rodziną.

 

Autor: Kamil