Moim marzeniem jest:
pierwsze spotkanie
2006-06-28
W samo południe razem z Kamilem Kosowskim umówiliśmy się na spotkanie z 17-letnim Marzycielem Szymkiem. Po szczęśliwym trafie z lodołamaczem (album Mundial 2006 r.) ruszyliśmy do boju. Na miejscu okazało się, że razem z naszym Marzycielem na sali leżał Patryk - kolejny Marzyciel. Dodatkowo on też miał spotkanie z naszymi wolontariuszami ale pól godziny później. Zabraliśmy się za rozmowę z naszym "Maleństwem" (190 cm wzrostu !) i jego mamą. Po długiej debacie z samym sobą Szymon zdecydował się na aparat fotograficzny. "Na wyjazd nie pozwolą mu lekarze" - mówił Marzyciel, więc "chciałbym być" też odpada. Zostaje aparat. A my musimy się pośpieszyć bo piętnastego lipca Szymon jedzie do domu "na wakacje".
Autor: Kamil S. |
spełnienie marzenia
2006-07-19
Baloniki, dyplom marzyciela, aparat cyfrowy, dobre humory....no i oczywiście najważniejsze - zapakowane w zielony papier marzenie. Wszystko zabrane? Ok., to możemy jechać do Stalowej Woli, by spełniło się kolejne marzenie. Jedziemy do Szymona. Po drodze towarzyszą mi lekki stres i podekscytowanie - bo to mój pierwszy raz tzn. pierwszy raz będę na spełnieniu marzenia:) Po niecałych dwóch godzinach docieramy na miejsce, nawet nie błądząc za bardzo:) W progu wita nas mama Szymka. Od razu robi się miło i rodzinnie. Cały stres odchodzi.
Szymon widząc zielone pudełko już się chyba domyśla co jest w środku. Ale z rozpakowaniem będzie musiał jeszcze chwilkę poczekać, bo musimy uwiecznić prezent na zdjęciu...Szybkie pstryknięcie, żeby już nie przedłużać...i nadchodzi najprzyjemniejszy moment - rozrywanie papieru, by dostać się do środka. A tam...upragniony aparat cyfrowy. Zaraz trzeba będzie wypróbować jak działa. Ale...trochę techniki i człowiek się gubi ;) Nie zabrałyśmy niestety naszych fachowców - chłopaków z oddziału. Ale wspólnymi siłami zaraz sobie poradzimy. Szymon coś pokombinował i zdjęcia wychodzą. Ok. Może później zrobi też jakiś króciutki film, bo taką opcję też to cudo posiada. I pewnie jeszcze wiele innych, o których na razie nie wiemy, ale po zapoznaniu się z instrukcją (może ta na płytce jest w języku polskim) nasz Marzyciel dojdzie do tego sam. Na razie porobimy zdjęcia, chwilkę porozmawiamy, ale czas nieubłaganie płynie i musimy się już powoli żegnać. AAAAAA jeszcze ważna sprawa - dyplom Marzyciela, o mało co pod wpływem wrażeń zapomniałybyśmy....Szymek ogląda i decyduje, że powiesi go w jakimś widocznym miejscu:) A teraz to już naprawdę koniec naszej wizyty. Ale wracamy szczęśliwe, bo nie ma chyba nic piękniejszego na świecie jak móc sprawić komuś radość. Oby jak najwięcej marzeń się spełniało. I nigdy nie przestawajmy marzyć !!!!
Jeszcze jedno, ta papużka raz latająca, raz spacerująca po pokoju była świetna:) Miała m.in. zielone piórka - nasz ulubiony kolor ;-)
Serdecznie dziękujemy firmie
K-consult
z Gdyni za przekazanie aparatu fotograficznego.
Autor: Aga G.