Moim marzeniem jest:

Malutki, śliczniutki piesek

Ewa, 17 lat

Kategoria: dostać

Oddział: Lublin

Status marzenia: spełnione

Marzenie zostało spełnione dzięki pomocy

pierwsze spotkanie

2006-04-29

 

 

Czterej pancerni mieli Szarika... Mickey wiernego Pluto... Pewna bajka miała w tytule Scooby Doo... a Ewa? No właśnie. Tego dnia mieliśmy poznać marzenie 17- letniej marzycielki - Ewy, przebywającej na oddziale onkologii Dziecięcego Szpitala Klinicznego. Ewa to nie tylko urocza dziewczyna o ujmującym uśmiechu. Tak się składa, że to pierwsza MARZYCIELKA w oddziale i jako, że nie mam doświadczenia ani obycia w kwestii damskich tematów postanowiłem na pierwszą rozmowę pójść z Teresą- takie ubezpieczenie.

Ewa jest miłośniczką zwierzątek, przede wszystkim piesków. Nie mieliśmy zatem problemów z wyborem lodołamacza- niesamowitej suczki imieniem Fifi, która za sprawą sympatycznego różowego wyglądu, przykuwała uwagę większości pielęgniarek w DSK (zaszły obawy o niedostarczenie maskotki z pierwotnie ułożoną fryzurką). Nie muszę dodawać, iż był to strzał w 'dziesiątkę'?

Zieleń oddziału onkologicznego, jakiej pełno we wszystkich salach nie tylko mnie uspokajała, tworzyła idealne, fundacyjne tło. Po kilkunastu minutach rozmowy nie miałem wątpliwości- Ewa dołączy do grona szczęśliwych właścicieli piesków. Jednak Scooby ani Pluto, a nawet Szarik nie są idealnymi kandydatami. Kryteria poszukiwań zostały jasno sprecyzowane: malutki, puszysty i słodziutki piesek.

Takiego poszukujemy.

 

Autor: Kamil K.

spełnienie marzenia

2006-04-29

 Miał być: malutki, puszysty i śliczniutki.
Był: po prostu boski.

Pekińczyk miniaturka - to jego fachowa nazwa, choć dla Ewy to po prostu Merlinek - z czarną mordką i zaczesaną do tyłu fryzurką. Tego dnia miało nastąpić spełnienie marzenia dziewczynki. Merlinek przyjechał z Radomia i już po zapoznaniu się z Lublinem wstępnie uciął drzemkę na mojej marynarce, co machinalnie ruszyło ciąg pytań- czy aby na pewno nie wypił za dużo wody...? Nie wypił - marynarka sucha.

Zastanawialiśmy się czy łóżeczko nie jest dla niego zbyt wielkie, ale jak się później okazało dzielny psiak lubi wielkie rzeczy i... spokojny sen. Kiedy od poznania marzenia przez Ewę dzieliły nas sekundy, odczułem stres i napięcie, jakiego nie było wcześniej- Merlin chyba też, choć już od przybycia do Lublina mógł się czuć jak ktoś wyjątkowy- co prawda nie przypomina Jamesa Bonda, jednak kobiety na jego punkcie i tak szalały... Trudno opisać atmosferę jaka wtedy zapanowała w miejscu spotkania. Euforia i radość udzielająca się wszystkim dookoła. Ewa była totalnie zaskoczona. Sądziła, że jedzie na badania- a tu niespodzianka, spotkanie z psiakiem.

Po pokazie Merlina w stroju spacerowym (smyczka dopasowana do jego brązowego przysposobienia) nastąpiła sesja zdjęciowa z właścicielką. Piesek podoba się każdemu, ale wyraźne zastrzeżenie "nie oddam Cię nikomu" nie pozostawia najmniejszej wątpliwości- to piesek Ewy. Widząc radość w oczach Marzycielki upewniłem się czym jest w istocie Magiczna Moc Marzenia. Wiem jedno: dla takich chwil żyje człowiek.

Serdecznie dziękujemy:

- ZHR w Lublinie za pieniądze na zakup Merlinka
- Lubelskiemu Centrum Małych Zwierzątek za przygotowanie Merlinka do spotkania z Ewą i fachową obsługę przeglądu zdrowotnego
- Sklepowi zoologicznemu - Pani Lucynie Naruk za przekazanie wyprawki dla Merlinka
- Zespołowi pielęgniarskiemu z oddziału onkologicznego za przychylność
- Merlinkowi za grzeczne zachowanie podczas podróży

 

Autor: Kamil K.