Moim marzeniem jest:
pierwsze spotkanie
2006-03-11
Hmm... tyle wrażeń, że nie wiemy, od czego by tu zacząć :... Obie od rana stresowałyśmy się nieco podróżą, lecz na szczęście, mimo drobnych awarii pociągu, udało się nam dotrzeć do Rejowca z niewielkim opóźnieniem. Na peronie czekali już na nas tata marzyciela i sam ośmioletni Danielek w żółtej czapeczce, która była umówionym znakiem rozpoznawczym (nie sposób było się pomylić :). Pierwsze lody zostały przełamane dość szybko, nasz marzyciel okazał się bardzo rozmowny, a przy tym jakież niezwykłe talenty posiada! Przede wszystkim furorę zrobiło ciasto przygotowane przez Danielka według jego własnej receptury (w książkach kucharskich szukać pod hasłem "Danielito";) ). Marzyciel zachwycał swym niecodziennym przygotowaniem - mama zdradziła nam, że już dzień wcześniej zaczął układać fryzurę (wow!). Podczas naszej wizyty zachowywał się jak prawdziwy dżentelmen. Miałyśmy okazję podziwiać jego bogatą kolekcję samochodzików (szczęście, że samochodu, który posłużył za lodołamacz, chłopiec nie miał jeszcze w swym zbiorze) oraz wysłuchać wielu fascynujących historii o przygodach marzyciela i jego czteroletniej siostry - Dominiki. Danielek w przygotowaniach nie zapomniał także o marzeniach, chociaż jak sam stwierdził, musiał się jeszcze "porządnie zastanowić". Na pierwszym miejscu znalazł się komputer (niestety ze względu na młodziutki wiek Daniela nie możemy spełnić tego marzenia), na drugim miejscu było spotkanie z Mariuszem Pudzianowskim i to marzenie postaramy się spełnić!
Autor: Magda i Gosia |
spełnienie marzenia
2006-08-15
Z Kamilem i czerwoną hulajnogą elektryczną wybraliśmy się do Daniela. Podróż nie obyła bez przygód, zajechaliśmy nie do tej miejscowości /dwie miejscowości o takiej samej nazwie/, ale ostatecznie szczęśliwie trafiliśmy do Daniela. Daniel już na nas czekał przed domem z siostrą mamą i tatą. Z daleka radośnie uśmiechał się do nas - wiedział z czym przyjechaliśmy...
Wnieśliśmy duże zielone pudło do mieszkania. Daniel już nie mógł doczekać się, żeby rozpakować swoje marzenie - wreszcie z pudełka wyłoniła się - czerwona hulajnoga /bo musiała być koniecznie w kolorze czerwonym - jak przystało na wyścigowy pojazd/. Przy składaniu pojazdu pomagał tata a instruktażu udzielił Kamil. Ten szybki pojazd wyciąga zawrotną prędkość 20 km/h, więc na razie Daniel będzie jeździł pod opieką mamy lub taty, albo dziadka. Po zainstalowaniu akumulatorka i siodełka - próba generalna - przejażdżka po pokoju - trudno nadążyć za Danielem, ale on prowadzi jak wprawny kierowca. Zapytany czy przewiezie młodsza siostrę - powiedział, że owszem ale jak będzie grzeczna. Wraz z hulajnogą były dwa komplety kluczyków - są to pierwsze własne kluczyki chłopca - jeszcze tylko breloczek musi do nich dokupić, już ma upatrzony. Daniel cały czas wpatrywał się w to cudo, nawet podczas rozmowy - z radością ale i nieukrywaną nutką nieśmiałości opowiedział nam o swoich koleżankach, kolegach i sympatiach - mimo, że z nami rozmawiał, to jego wzrok skierowany był na hulajnogę. Teraz wiem, dlaczego chłopiec ten jest tak bardzo lubianym przez personel DSK małym pacjentem, ma w sobie tak niesamowitą energię, pogodę ducha - że wszystkich tym ujmuje, oczarowuje - tak było i ze mną. Jestem pod jego wrażeniem. Na koniec próba generalna na dworze - poszło wspaniale - tata nie mógł nadążyć, Daniel ma już upatrzony swój tor po którym będzie jeździł. Na pożegnanie dostaliśmy z Kamilem od mamy Daniela szczapy z cukru - pamiątka z odpustu, który odbywał się w tej parafii.
Cieszymy się Danielu, że mogliśmy spełnić Twoje marzenie, trzymamy za Ciebie kciuki, wierzymy że Ci się uda...
Serdecznie dziękujemy
- firmie Kodak Express przy ul Braci Wieniawskich w Lublinie za dodatkowe drobiazgi dla Daniela.
Autor: Teresa