Moim marzeniem jest:
pierwsze spotkanie
2014-09-10
Uwielbiam pierwsze spotkania z naszymi Marzycielami. Idąc do nich, zawsze zastanawiam się, jak wyglądają, co lubią robić w wolnych chwilach, jakie są ich pasje i oczywiście o czym marzą. Tak było też i tym razem. W środowe popołudie wybrałam się do Damiana, by odpowiedzieć sobie na te wszystkie pytania. Chłopiec, tuż po zakończonych lekcjach, przybiegł szybko do domu, by przed moim przyjściem zdążyć jeszcze odrobić lekcje. Ale jak to zwykle bywa (wiem z doświadczenia) odrobienie ich przy jednym podejściu graniczy z cudem ;)
Drzwi mieszkania otworzyli mi Rodzice Damiana. Dopiero po chwili chłopiec zjawił się w pokoju i...od razu oczarował mnie swoim uśmiechem! W tym przypadku nie trzeba było przełamywać żadnych lodów, ale i tak wręczyłam Marzycielowi lodołamacz, za który posłużyły mi gry komputerowe. Odetchnęłam z ulgą, gdy dowiedziałam się, że chłopiec uwielbia grać i testować na swoim komputerze wszelkie nowości.
Damian to niezwykle miły i kulturalny chłopiec, i choć ma dopiero 11 lat, to charakteryzuje się bardzo dużą dojrzałością.
Bardzo lubi piłkę nożną, i pomimo, że to pasja, którą interesuje się od niedawna, to jego znajomość klubów - przede wszystkim FC Barcelony, której jest fanem - mogłaby zawstydzić niejednego długoletniego kibica. Tak więc, gdy tylko zdrowie i pogoda na to pozwalają, Damian z zapałem kopie piłkę na boisku ze swoimi kolegami.
Przechodząc do jednego najważniejszych punktów mojej wizyty, czyli poznania marzenia, okazało się, że chłopiec wciąż rozważa, co mogłoby sprawic mu największą frajdę.
Poznałam za to marzenie Mamy Damiana. Pani Izabella marzy, by Damian w końcu polubił i zaczął jeść warzywa. Z chęcią byśmy spełnili, nawet w pakiecie z marzeniem Damiana, ale... jak to zrobić? Męski upór bywa naprawdę niezwyciężony ;)
Cóż, czekam w takim razie na telefon od Marzyciela. Może coś go natchnie? Może przyśni? Kto wie, marzenia zawsze atakują niespodziewanie ;)
Relacja: Ola D.
spotkanie - zmiana marzenia
2015-05-30
Gdy marzeń jest tak dużo, że nie mieszczą się w głowie, pojawia się problem dotyczący sprecyzowania tego najważniejszego. Dlatego daliśmy Damianowi czas, aby dokładnie przemyślał, czym chciałby być obdarowany przez Fundację Mam Marzenie. Chłopiec wiedział, że jego marzenie spełni się jak za pomocą czarodziejskiej różdżki albo złotej rybki. Z tym, że ta ostatnia spełnia trzy, a nie tylko jedno życzenie ;)
Po pewnym czasie od pierwszego spotkania z Marzycielem, uznałam, że nadszedł czas, by ponownie poruszyć temat marzenia. To była dobra decyzja, bowiem Damian, po wielu negocjacjach z samym sobą, doszedł wreszcie do wniosku, że najbardziej na świecie chciałby pojechać do Disneylandu. Od razu pojawiła mi się w głowie myśl, że to była jedna z propozycji, które padły przy pierwszym spotkaniu. Wtedy jednak chłopiec obawiał się lotu samolotem, lecz teraz przyznał, że będzie to dla niego duże wyzwanie, któremu chce sprostać. Wierzę, że nie tylko lot, ale przede wszystkim wspaniała zabawa w najlepszym parku rozrywki na świecie sprawi, że Damian wróci odmieniony, pełen nowych wrażeń i wielu doświadczeń.
Relacja Ola D.
spełnienie marzenia
2015-09-09
"Jeśli potrafisz o czymś marzyć, to potrafisz także tego dokonać" powiedział kiedyś Walt Disney.
Ile prawdy jest w tej myśli przekonali się nasi Marzyciele. W niedzielę 6 września rozpoczęliśmy naszą wspólną Wielką Przygodę w bajecznym świecie Walta Disneya. Wspólna, ponieważ w wyjeździe brało udział aż 8 naszych Marzycieli – Oliwka, Gabrysia, Marysia, Agatka, Ala, Tomek, Michał i Dawid oraz 4 wolontariuszki.
Przez cały wyjazd miałam przyjemność dbać o wspaniałe przeżycie tych dni i towarzyszyć Dawidowi i Michałowi wraz z ich rodzicami.
Choć cała przygoda zaczęła się już w niedzielę - podróż samolotem była również dużym wydarzeniem, wzbudzającym wiele emocji (choćby za sprawą pilota, który po wylądowaniu zaprosił chłopców do swojej kabiny), to dopiero w poniedziałek spełniło się marzenie naszych Podopiecznych. To właśnie tego dnia dotarliśmy do Parku Disneya. Ale gdy tylko zamknęła się za nami brama do "normalnego" świata, w jednej chwili przenieśliśmy się do innego świata – świata bajek, fantazji i nieograniczonej wyobraźni.
Naszą przygodę rozpoczęliśmy od wielkiego "WOOOW!" a później... było tylko lepiej! Atrakcjom, uśmiechom i zdjęciom nie było końca.
Początek był spokojny: odwiedziliśmy Straszny Dom, by zmierzyć się ze swoimi lękami. Chłopcy spisali się na medal, choć nie ma co ukrywać, było się czego bać. To na dobry początek. Zaraz potem adrenalina skoczyła do granic możliwości. Były kolejki, jazda do góry nogami i świetliste tunele, w których aż mieniło się od gwiazd i różnorodnych kolorów. Odwiedziliśmy Krainę Lodu i uczestniczyliśmy w bajecznie pięknym przedstawieniu. Wędrując dalej przez Dziki Zachód postanowiliśmy udać się na szybki posiłek. Ale w drodze do bufetu wskoczyliśmy jeszcze na wirujące filiżanki.
Każdy z nas wiedział, że nie ma do stracenia ani chwili, więc po skończonym posiłku, czym prędzej przewertowaliśmy mapkę, by udać się w stronę atrakcji, których jeszcze nie mieliśmy okazji odwiedzić. Uśmiech towarzyszył nam przez cały czas, a radość z przezywanych doświadczeń widoczna była nie tylko u naszych Marzycieli, ale także ich rodziców! :)
Zwiedzaliśmy krainę za krainą – skrupulatnie atrakcja, po atrakcji – tak, by nie przeoczyć niczego!
Pod wieczór uczestniczyliśmy w paradzie bohaterów bajek Walta Disneya. W takich chwilach można żałować, że mamy tylko dwoje oczu J Nie zabrakło nikogo – same Gwiazdy! Zewsząd dało się słyszeć głośne WOOOOOW !
Po paradzie udaliśmy się na kolację i krótki odpoczynek, a później zdecydowaliśmy udać się do Paryża na krótki spacer wieczorową porą. W Paryżu chłopcy wraz z rodzicami wjechali na Wieżę Eiffla, by podziwiać panoramę pięknego Paryża. Szybko musieliśmy wracać do hotelu, ponieważ czekała nas jeszcze dość długa droga powrotna, a noc stawała się coraz krótsza. Trzeba w końcu odespać dzisiejszy dzień i nabrać siły na kolejny dzień wspólnego szaleństwa.
Kolejny dzień minął nam równie szybko, towarzyszyły nam równie fantastyczne emocje i bajkowe atrakcje. Tego dnia odwiedziliśmy drugi park, który zaskoczył nas kolejnymi atrakcjami i dziesiątkami studiów, stylizowanych na prawdziwe studia filmowe. Po południu wróciliśmy ponownie do pierwszego parku, by odwiedzić to, czego jeszcze nie widzieliśmy. I choć mogłoby wydawać się niemożliwe, to w ciągu tych dwóch dni mimo wszelkich starań nie udało nam się skorzystać ze wszystkich atrakcji. Ale jest to po prostu niemożliwe! Na szczęście to chłopcy wymyślali kolejne atrakcji i wskazywali kierunek zwiedzania. Udało nam się odwiedzić wszystko na co tylko mieli ochotę. Oprócz atrakcji znaleźliśmy także czas na zakupy, upominki i pamiątki z Disneylandu. A naprawę było w czym wybierać.. Zakupy były tylko krótkim przerywnikiem, by po chwili znowu szaleć na kolejkach, pociągach, rakietach i samochodach.
Totalnie zmęczeni pojechaliśmy na kolację do restauracji. Prawdę mówiąc wystarczyła tylko chwila, by Marzycieli odzyskali w pełni siły. Dlatego też bez dwóch zdań – wieczorem wróciliśmy do Disneylandu. Oczywiście nie mogło się obyć bez nocnego show, z którego znany jest paryski Disneyland. Pokaz trwał ponad 20 minut, a finał był naprawdę niesamowity! "Tańczyły" kolorowe fontanny, na zamku wyświetlone zostały postaci z bajek Disneya, a zaraz nad nim rozbłysły się sztuczne ognie, który oświetliły cały plac!
Po tym pięknym show udaliśmy się jeszcze na szybkie zakupy, tak by kupując pamiątki, nie zapomnieć o nikim z najbliższych.
Wieczorem, pełni emocji, szybko zasnęliśmy. Szybko też musieliśmy się zregenerować, ponieważ już o 7 rano mieliśmy lot powrotny do Warszawy.
Z wolontariuszkami, przygotowałyśmy jeszcze jedną niewielką niespodziankę dla naszych Marzycieli – tradycyjnie, dyplom spełnionego marzenia. Okazało się, że dopiero na lotnisku była sposobność, by na spokojnie wręczyć wszystkim dzieciom dyplomy. To był też czas na wspólne zdjęcia, uściski i upust swoich emocji. Po krótkim locie do Warszawy, w czasie którego mieliśmy szczęście obserwować wschodzące słońce, nastał czas na pożegnania. Wielkie pożegnania, serdeczne uściski, wzajemne podziękowania i wieeeele łez – łez szczęścia – tak rodziców, jak i Marzycieli. Po raz kolejny udowodniliśmy, że NIGDY nie wolno tracić wiary w swoje marzenia. NIGDY nie wolno poddawać się na drodze do ich realizacji.
A najwspanialszym, co mogliśmy usłyszeć to słowa: „to były najwspanialsze dni w moim życiu. Dziękuję!”
Kochani Marzyciele, my również dziękujemy Wam za tak wspaniałe marzenie! Nigdy nie przestawajcie marzyć!
Z całego serca również dziękujemy Sponsorowi – Eurobuild Awards za okazane serce i wsparcie w realizacji marzeń naszych Marzycieli.
Relacja Natalia K.